WUJEK WUJEK
750
BLOG

Wegehaupt-skromna postać wielkiego muzyka

WUJEK WUJEK Kultura Obserwuj notkę 18

W poczuciu nieuprawnienia,jako że Zbyszka nie widziałem od lat,zdecydowałem się napisać o Nim parę słów o czasach dawnych,kiedy mieliśmy kontakt ze soba,byliśmy młodzi i pewnie nie tacy jak dzisiaj.

Wczoraj o Jego śmierci napisał TESTIGO i ja,czekający na jakikolwiek wpis na ten temat poczułem ulgę,że ta postać  nie została przeoczona.

 

Trochę z potrzeby własnej a trochę zachęcony przez Testigo,postaram się nieco o Zbyszku opowiedzieć,choć uprzedzam,że opisuję jego postać sprzed wielu lat i w odbiorze współczesnych Jego znajomych i przyjaciół może być to być odebrane....różnie.A skoro byliśmy młodzi,to i anegdoty mają charakter radosny.

 

W moim rodzinnym mieście,wśród przyjaciół powstał pomysł nowej formacji muzycznej.To było mniej więcej w czasie,gdy Wege robił dyplom w Katowicach.Pianista przyszłego zespołu znal Zbyszka z Warsztatów w Chodzieży i bardzo się przy nim upierał.Postanowiono też,że kwartet musi uzupełniać muzyk,którego dalej będę nazywał Gwiazdą.Gwiazdą,bo był gwiazdą!

Mnie zlecono scalenie zespołu i uciekłem się przy tym do fortelu,który uważałem za swój wynalazek a kiedy pożyłem dłużej musiałem uznać za nihil sub...:)

Zadzwoniłem do Gwiazdy i zapytałem,czy wziąłby udział w projekcie o którym marzy Wegehaupt.Marzy,pod warunkiem udziału Gwiazdy.Mistrz zgodził się zaskakująco łatwo.

Teraz dzwonię do Wegehaupta i pytam grzecznie,czy odmówi Gwieżdzie,która bez niego do projektu nie przystąpi?!

 

Nie wiem,czy obaj Panowie zadali sobie trud dociekania okoliczności tego spotkania-raczej nie,bo coś bym o tym wiedział:)Dodam tylko do tego wątku,że z tej czwórki muzyków,trzech weszło do panteonu polskiego jazzu a jeden niestety nie potrafił odłożyć flaszki na bok....

 

Zespół,przy moim światłym przewodnictwie,długo nie przetrwał,co mi się ewidentnie chwali biorąc pod uwagę dalsze kariery wspomnianych muzyków.Ale znajomośc tak.

Zbyszek zawsze dzwonił,kiedy przyjeżdżał i razem z innymi towarzyszami udawaliśmy się"szlakiem hańby"przez piękne miasto,pełne,w ówczesnym czasie,paru pokus.

 

Jego poczucie humoru,było tak ukryte,że mnie zajęło rok,by je odkryć:)W związku z tym,wielu miało go za mruka i osobę trudną w kontakcie.Faktem jest,że dla mnie spożywanie owoców naszej myśli chemiotwórczej w zakresie kreowania substancji alkoholoidalnych  przybrało pewien skutek-schemat-jako,że sam miałem ambicje muzyczne,katowałem nimi wspóbiesiadników.Publice,nie powiem,bardzo się podobało,ale dla zawodowców było nie do zniesienia.Rodzimi koledzy próbowali mnie wspierać,tylko Zbysio był nieugęty i rujnował bez litości resztki mojej wiary we własną sztukę.

 

Że to była czysta złośliwość,nie mam najmniejszej wątpliwości,nigdy bowiem owo rujnowanie nie odbywało się wcześniej,niż o świcie.Wtedy Zbyszek zakładał tak zwaną"mendę" i odwołując się do pewnych moich sukcesów w sportach motorowych mawiał:Słuchacz z ciebie wielki,muzyk żaden,a jak będę chciał nauczyć się jeżdzić samochodem,to na pewno zwrócę się do ciebie.

Odpowiadałem grubym słowem,albo oświadczeniem,że matołów uczyć jeżdzić nie zamierzam....

 

I tak co świt:)

 

A rano,po pierwszym kieliszku,słuchałem tego niezmiennego oskarżenia:Chłopie,aleś wczoraj MENDZIŁ.

JA!!!Ja  mendziłem!Chryste!!

 

Ale,fortuna kołem się toczy,więc przyszła pora na zemstę.

Przyjechałem sobie do Chodzieży,na warsztaty gdzie Zbyszek i paru innych kolegów wykładało co umiało.

Zbyszek przyjechał z narzeczoną,imieniem Danusia-jeśli żle zapamiętałem,trudno.

Ja byłem towarzysko,Zbyszek i inni w pracy,więc siłą rzeczy przyjąłem rolę bawidamka żon i dzieci.Danusia okazała się świetnym kompanem zwłaszcza,że zauważyłem u Zbyszka pewne zmiany na twarzy-na mój i Danusi widok,robił się wściekle siny.

No,to Cię mam!-"Zbyszek,będziesz po zajęciach,bo zabieram Danusię na spacer?"Itd-bez litości:)

Po kilku dniach uznałem,że nie da się dalej mścić na człowieku,którego twarz była już fioletowa a wzrok miał dalece nieprzyjazny-Danusia odprowadziła mnie na dworzec,nic z mojej szlachetnej misji nie rozumiejąc...

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Póżniej,czasy nas rozdzieliły.

 

Zobaczyłem Go po latach,na JnO.Siedział przy barze i zobaczyłem,że był bardzo wychudzony.

Usiadłem obok,zamówiłem.Byłem ciekaw,czy mnie pozna.

Nawet na mnie nie popatrzył,tylko burknął:Podobało ci się?

"Szalenie chujowo grałeś,jak zwykle zresztą"odpowiedziałem,trzymając się konwencji sprzed lat.

-"Jak będę chciał nauczyć się jeżdzic samochodem..."

 

Czas stanął,my uściskaliśmy się...

 

PS

Lekki ton tego wspomnienia.

 

Ale,lekkie były czasy naszej młodości.Nie mam innych wspomnień ze Zbyszkiem,niż te wesołe.

Miał też przywary-ale ich nie pamiętam.

Ale był częścią mego życia.

I to pamiętam.

 

WUJEK
O mnie WUJEK

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (18)

Inne tematy w dziale Kultura