Nie żadne sto,a blisko tysiąc sześćset dni liczy sobie rząd PO.
Premier z pomocą mediów próbuje odciąć się od poprzedniej kadencji swoistą grubą kreską.
Tym samym,jak przy kresce Mazowieckiego,spoleczeństwo ma uznać,że wszelkie problemy naszego kraju pojawiają się znikąd,są konsekwencją bliżej niezidentyfikowanej przeszłości i obecnemu rządowi przyszło zacisnąć zęby,by skutkom tej przeszłości sprostać
Przed stu dniami objawił się mąż opatrznościowy z hasłem:"Kto jeśli nie my?"i ruszył do naprawiania Rzeczpospolitej,spapranej przez poprzednika.
Za pół roku,Tusk wymieni paru ministrów i znów-wzorem Jaruzelskiego-zarząda nowych stu dni spokoju.
A za rok wymienią Tuska na Arłukowicza albo Skorskiego*i ten całkowicie nowy rząd oczywiście będzie potrzebował całkowicie nowych...stu dni.
Myślę,że ten system świetnie się sprawdzi w naszym kraju-ma wszak kilkudziesięcioletnią tradycję.
*-Sikorski dodany specjalnie dla Gity:)
Inne tematy w dziale Polityka