Wczoraj wydarzyła mi się niecodzienna przygoda. Dokonałem tak zwanego Obywatelskiego Zatrzymania. Może to dla wielu nic takiego ale dla mnie to było dość traumatyczne przeżycie i nawet teraz, kiedy postaram się je opisać, trzęsą mi się ze zdenerwowania ręce.
Otóż, wczoraj wieczorem wyszedłem sobie na spacer, co zdarza mi się niezmiernie rzadko. Ale wczoraj akurat, nie wiedzieć czemu, na ten spacer wyszedłem. Nagle usłyszałem krzyk kobiety, krzyczała: Jezu!, moja torebka, okradli mnie, gońcie złodzieja!. Jednocześnie minęła mnie biegiem długowłosa postać z torebką w ręku i zniknęła w ciemnościach a zaraz za nią jakiś goniący ją chudy chłopaczek. Kobieta klęczała na chodniku...
Sytuacja wymagała natychmiastowego działania. Błyskawicznie oceniłem dystans, zrobiłem dobieg jak do piłki na ósmym metrze pola karnego i jak nie grzmotnę babsztyla pięścią między oczy! Z miejsca zaprzestała szkalowania waląc głową o krawężnik. Krótki sprint i podcinam podjudzonego Chudego po czym zakładam mu Nelsona. O nie, gnoju, nikogo ty już gonił nie będziesz...
Doprowadziłem drania na miejsce zdarzenia, gdzie przybył patrol Policji Obywatelskiej. Prowadzili już intensywne czynności, więc zwróciłem się do dowódcy: Jego też spałujcie.
Na żądanie funkcjonariusza PO, zacząłem referować przebieg incydentu. Otóż, szedłem sobie na spacer i w pewnym momencie zauważyłem jakieś zamieszanie. Babsztyl wrzaskami typu „łapać złodzieja” i „ło Jezu” oczerniał Długowłosego z torebką. Potem zaczęła szczuć Chudego krzycząc „goń złodzieja” oraz że ukradł jej torebkę, czy coś takiego i ta świnia od razu zaczęła realizować zlecenie. Zaraz wydało mi się to podejrzane, bo widziałem, że Długowłosy już miał torebkę, to po co mu druga? Dokonałem analizy i wyszło mi, że musi tu być związek przyczynowo-skutkowy, czyli zmowa przestępcza między Babsztylem a Chudym polegająca na fałszywym podżeganiu do gonienia za pomocą intrygi skonstruowanej wprost z owoców Zatrutego Drzewa. Tak mi się to szybciutko poukładało w głowie, bo znam ten mechanizm na pamięć z telewizji niczym tabliczkę mnożenia. Postanowiłem więc zapobiec aferze i ująłem obie gadziny na gorącym uczynku. Oj, posiedzicie sobie, posiedzicie aferały!
W poczuciu, że dobrze się zasłużyłem Polsce a nawet zasłużyłem się racjonalnie, wróciłem do domu. A tam radość i poczucie nagrody za obywatelską postawę, bo wyobraźcie sobie, żona zupełnie niespodziewanie dostała od jakiejś koleżanki albo kolegi piękną torebkę. I jak tu nie wierzyć, że dobre uczynki wracają?
Inne tematy w dziale Społeczeństwo