Joanna Mieszko-Wiórkiewicz Joanna Mieszko-Wiórkiewicz
334
BLOG

Scientology ante portas.....

Joanna Mieszko-Wiórkiewicz Joanna Mieszko-Wiórkiewicz Polityka Obserwuj notkę 20

Już od lat sławy takie jak Tom Cruise, John Travolta czy Chick Corea reklamują Scientology. W związku z tym są one w wielu dużych miastach RFN traktowane jako „persona non grata”. Jednak nie w Berlinie. Pół roku temu sekta założona przez L. Rona Hubbarda otworzyła w słynącej z tolerancji stolicy Niemiec podwoje nowo wybudowanej ze szkła i stali niemieckiej headquarter.

Gdyby wierzyć liczbom, Scientology, która sama siebie określa mianem „kościoła”, odniosła w ostatnich miesiącach oszałamiający sukces. Jeszcze w ub.roku zaledwie 200 osób w stolicy Niemiec było członkami tej sekty. Obecnie jest ich ponoć dobry tysiąc (przy 3,5 milionach mieszkańców) Rzekomo 20 000 mieszkańców Berlina odwiedziło imponującą siedzibę główną z okazji rozmaitych wykładów wystaw itp . 5000 mieszkańców zostawiło podczas tych wizyt swoje adresy, gdzie mają być im dosyłane oferty. Według informacji ujawnionych na konferencji prasowej przed dwoma dniami „setki” mają rzekomo brać regularnie udział w spotkaniach „kościelnych”. Jednak zaledwie 600 osób zdecydowało się na regularne członkostwo połączone z opłacaniem miesięcznych składek, z czego ponad 130 to etatowi pracownicy „kościoła”.

Według oficjalnych ocen odpowiednich urzędów meldunki o sukcesie Scientology w Berlinie są mocno przesadzone. Co prawda nie sposób tego sprawdzić, ponieważ zgodnie z przepisami dotyczącymi rejestrowanych sądownie stowarzyszeń – a taką formułę prawną ma „Scientology Kirche Berlin e.V.“ – nie trzeba nigdzie podawać danych o członkach. „Scientology wgryza się w Berlinie w granit“ – stwierdziła metaforycznie rzeczniczka senatora d/s wewnętrznych Ehrharta Körtinga (SPD). „Berlińczycy są dosyć odporni i nie dadzą się skołować“.

To, że Berlińczycy generalnie nie należą do pierwszych naiwnych to prawda. Do tego dochodzi niebagatelny fakt, że Berlińczycy są o wiele bardziej ubodzy, aniżeli np. mieszkańcy Frankfurtu nad Menem czy Monachium. Tymczasem Scientology to droga zabawka... Pomimo to scjentologiści nie zamierzają rezygnować. Zmieniają i uróżnorodniają taktykę – widać ich na placach w rozmaitych dzielnicach, gdzie namawiają do darmowego wypróbowania „testu na odporność na stress” , albo rozkładają ulotki o żywności ekologicznej w sklepach, trafiają do szkół z atrakcyjnymi odczytami i ulotkami przeciwko narkotykom, na uniwersytety, rozkładają ulotki ukradkiem w bibliotekach, księgarniach i antykwariatach, a nawet otworzyli w centrum miasta swoją filię.(„Planujemy otwarcie kolejnych filii w innych częściach miasta” – stwierdziła rzeczniczka zarządu berlińskiej kwatery głównej). Nigdzie w takich sytuacjach nie widać słowa „scientology”. Używane jest zamiast tego nieznane w Berlinie utworzone przez „Ojca Założyciela” – Rona Hubbarda pojęcie „Dianetik”.

Ważnym elementem całej zabawy scjentologów w „kotka i myszkę” z niemieckimi władzami jest nadal aktualny fakt, że ujawnione członkostwo w tym „kościele” kosztuje wciąż jeszcze nieodwołalnie utratę posady gdy jest się na państwowym etacie. Pomimo to scjentolodzy przechwalają się, że zdobyli już na członków wielu parlamentarzystów. Organizacja ta – jak z odcieniem podziwu w tonie powiedział niedawno jeden z posłów Bundestagu ( nota bene z CDU, ale to nie świadczy o poziomie inteligencji) „ jest religią zbawienia opartą na samopoznaniu i wiedzy”. Tymczasem ci, którzy Scientology opuścili jednoznacznie określają sektę jako „system faszystowski, w którym człowiek jest wypompowywany psychicznie i finansowo”.

Scientology poszukuje nie tylko członków, lecz usiłuje także przeniknąć do najbogatszych i mocodawczych kręgów władzy, przemysłu i gospodarki. W tym celu oferuje intensywne kursy - czy to z zakresu NLP dotyczące rozwijania własnej siły przebicia, czy ekonomiczne, w zakresie handlu nieruchomości, giełdy etc. „Podbite” firmy organizowane są w stowarzyszeniu należącym do Scientology pn.:„Wise – World Institute of Scientology Enterprises“. Jak dotąd trzy berlińskie firmy stały się członkami tego stowarzyszenia.

Berliński Urząd Ochrony Konstytucji (tak się nazywa tut. „służba bezpieczeństwa”) po 4 latach przerwy podjął w maju na nowo obserwację poczynań Scientology. Czy nieodwołalny sukces Toma Cruise w roli pułkownika Stauffenberga pomoże naprawić wizerunek i odbiór Scientology w Berlinie? Zobaczymy...

 

Komentarze niemerytoryczne są usuwane. Autorzy komentarzy obraźliwych są blokowani.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka