Sytuacja
Od jakiegoś czasu sytuacja w tym kraju, będącym kiedyś częścią Związku Sowieckiego ukazuje się coraz mniej ciekawie. Prezydent wprowadził stan wyjątkowy a nad sporą częścią terytorium rząd nie sprawuje żadnej kontroli.
Kryzys pomiędzy Tbilisi a Moskwą zaczął się od zmiany prezydenta Eduarda Szewardnadze na Michaela Saakaszwili. Zmianę tą poprzedziła tzw. rewolucja róż, której konsekwencją jest nałożone przez Kreml utrzymujące się nadal embargo na handel międzypaństwowy.
Kolejną z przyczyn pogorszenia wzajemnych stosunków było żądanie wycofania rosyjskich żołnierzy z terytorium Gruzji oraz głośne wyrażanie przez prezydenta chęć przystąpienia do NATO oraz pogłębienia współpracy gospodarczej z zachodem.
W ostatnich miesiącach na terenach północnych kraju miały miejsce liczne prowokacje armii rosyjskiej. Jedna z nich zakończyła się śmiercią rosyjskiego oficera, po której Rosja zamknęła granicę.
Obecnie jesteśmy świadkami licznych protestów mających na celu próbę zmiany prezydenta. Jednym z ośrodków podsycającym nastroje antyrządowe jest zamknięta wczoraj prywatna telewizja należąca do lokalnego oligarchy.
Istnieje spore prawdopodobieństwo, że zamieszki, które są uzasadnione przez pogarszającą się sytuację gospodarczą kraju, są podsycane przez agenturę Rosyjską. Właśnie taką możliwość sugeruje obecny prezydent.
Tylko co ma do tego CFE? Czy Rosji chodzi o zwiększenie potencjału militarnego?
Moim zdaniem kluczowe mogą być postulaty CFA-A1 podpisanego po rozpadzie ZSRR. Są w nim zapisy o konieczności informowania o przemieszczaniu sił zbrojnych na terytorium kraju.
Czy Rosja przygotowuje teren pod ewentualną inwazję i jak na taką może zareagować NATO?
Tego nie mogę wiedzieć. Właśnie docierają do nas informacje mówiące o tym, że Saakaszwili wyznaczył nowy termin wyborów prezydenckich. Mogą one doprowadzić do uspokojenia sytuacji szczególnie w przypadku, gdy wygra je kandydat popierany przez Moskwę. Pozostaje tylko ostatnia wątpliwość dotycząca reakcji międzynarodowych. Mam wrażenie, że państwa NATO nie zareagowałyby w sposób zbyt gwałtowny. W chwili obecnej wszyscy jesteśmy uwikłani w dwa duże konflikty w tym rejonie (oczywiście mam na myśli Irak i Afganistan). Kolejnej interwencji, tym bardziej, że połączonej z konfliktem z tak dużym przeciwnikiem jak Rosja, nie wytrzymają nawet Stany Zjednoczone.
Wątpliwości
Oczywiście są argumenty, które przemawiają przeciwko stawianym tezom. Jako jeden z głównych można uznać utratę prestiżu Kremla na arenie międzynarodowej. Tylko czy w przypadku Czeczenii Moskwa spotkała się z jakimikolwiek protestami? Można z kolei wyobrazić sobie byłego kanclerza Niemiec na czele spółki budującej nitkę ropociągu Tbilisi Monachium.
Inne tematy w dziale Polityka