Leszek Kołakowski podobnie jak wielu innych polskich intelektualistów przeszedł cierniową drogę od komunizmu do antykomunizmu. W czasach stalinizmu był jednym z tych, którzy próbowali przeszczepić marksizm na grunt polski. W 1966 roku został przez władze partyjne uznany za ?rewizjonistę? i usunięty z PZPR. W dwa lata później zmuszono go do emigracji gdzie został cenionym wykładowcą Oxfordu i uznanym autorytetem. Wtedy przejrzał na oczy i doszedł do wniosku, że życie ideowe komunizmu polega na zjadaniu własnego gówna. Za jego sztandarowe dzieło uchodzi napisana w latach 1968-76 trzytomowa praca Główne nurty marksizmu. Powstanie, rozwój, rozkład. Rzecz jest błyskotliwa i ciekawa tyle tylko, że napisana w czasach gdy marksizm jako ideologia był już trupem a blamaż realsocu czymś oczywistym.Nigdy nie byłem wyznawcą ani nawet fanem Leszka Kołakowskiego. A jednak trudno mu odmówić wielkości polegającej na umiejętności inspiracji czytelnika. To właśnie lekturze jego książki Bóg nam nic nie jest dłużny. Krótka uwaga o religii Pascala i o duchu jansenizmu zawdzięczam fascynację Paskalem. Kołakowski nigdy jednoznacznie nie określił się jako człowiek wierzący a jednak jego refleksje na temat Boga ukrytego to rzecz niezwykłe głęboka i zmuszająca do myślenia. Gdy przeczytałem informacje o śmierci Kołakowskiego przypomniał mi się fragment wiersza Jeana Racina w jego kapitalnym tłumaczeniu:
O Boże, jakiż bój śmiertelny!
Dwóch ludzi mieszka w moim łonie:
Jeden ku Tobie wznosi dłonie,
Miłości i ufności pełny
Gdy drugi, hardy i niewierny,
Przeciw twej woli buntem zionie
Inne tematy w dziale Rozmaitości