Adam Wielomski Adam Wielomski
1434
BLOG

Liberalizm łagiewnicki

Adam Wielomski Adam Wielomski Polityka Obserwuj notkę 12
25 VIII mają zebrać się biskupi i debatować o przyszłości Radia Maryja. Tymczasem w Polsce wiele się mówi, że powstają dwa ośrodki katolicyzmu, a mianowicie tzw. katolicyzm łagiewnicki i toruński (wokół Radia Maryja). Ten pierwszy jest kreowany przez grupę duchownych, posłów i dziennikarzy, a powstał jako reakcja na sukces polityczny środowiska katolicyzmu toruńskiego.
 
Skoro zjawisko takie powstaje, to czas zająć się jego anatomią.

Wszystkie nici „katolicyzmu łagiewnickiego” prowadzą do Unii Wolności. Na czele tego nurtu stoją „postępowi” hierarchowie, którzy nie raz wypowiadali się – najchętniej na łamach „GW” – przeciwko Radiu Maryja, nazywając RM mianem „lepperyzmu w Kościele”. Hierarchowie ci teoretycznie odwołuje się do Vaticanum II, choć w istocie – powołując się na bliżej nieokreślony „duch soborowy” – przekształcili dziedzictwo Soboru w jakąś nieokreśloną doktrynalnie filozofię humanistyczną, skierowana nie tyle do katolików, co do „ludzi dobrej woli”. Drugi człon stanowią środowiska dziennikarskie wokół „Tygodnika Powszechnego” i „Arki Noego”. Są to te same środowiska, które spokojnie przetrwały PRL kolaborując z komunizmem i głosząc wizję Kościoła „otwartego” na „dialog” z władzą ludową. Aby katolik mógł prowadzić taki „dialog” musiał jednak zagubić po drodze wiele podstawowych zasad, czyniąc z katolicyzmu pseudohumanistyczną papkę o etyce i moralności, którą mogą wyznawać zarówno chrześcijanie, jak i – w gruncie rzeczy – ludzie niewierzący.

Jeśli podsumujemy tedy skład strony „katolickiej” w projekcie łagiewnickim, to moglibyśmy go podsumować słynnymi słowami Louisa Veuillota, którymi zaczął on swoją książkę „Iluzja liberalna” poświęconą modernizmowi katolickiemu: „Czując herezję...”. Fundament tego nurtu stanowią osoby i środowiska zaprzeczające tradycyjnemu Magisterium Kościoła, które głoszą, iż cała historia Kościoła do Vaticanum II stanowi pomyłkę – ewentualnie ma wartość wyłącznie historyczną – i trzeba budować Kościół od fundamentów, na nauczaniu Vaticanum II i w symbiozie z pluralistycznym demoliberalizmem, gdzie prawa człowieka mają prymat w stosunku do prawd wiary.

„Katolicyzm łagiewnicki” ma także drugą twarz: polityczną. Mimo że hierarchowie identyfikowani z tym nurtem bezustannie piętnują zaangażowanie polityczne RM, to czynią to dlatego, że sami sympatyzują z PO. Nie jest tedy przypadkiem, że Donald Tusk wyciąga posłów swej partii na msze łagiewnickie i ostentacyjnie podkreśla platformiarską religijność, czego wyrazem jest inicjatywa PO pomocy w kwocie 20 milionów PLN – z budżetu państwa – na budowę Świątyni Opatrzności Bożej oraz dofinansowanie katolickich uczelni.

Czym ma tedy być „katolicyzm łagiewnicki”? Niektórzy komentatorzy doszukują się tu próby eliminacji partii centroprawicy – odwołujących się do katolicyzmu – i zastąpienia ich schrystianizowaną PO, która miałaby robić za partię „chadecką”. To zaś w przyszłości pozwoliłoby stworzyć system dwupartyjny: SLD na lewicy, PO na prawicy. Nie podzielam tej tezy. PO jest partią liberalną i nie wyobrażam sobie zmiany jej wizerunku na katolicką. Autorom tego projektu religijno-politycznego chodzi nie tyle o kasatę partii katolickich, co wymuszenie na nich odcięcia się od RM i poskromienie tej rozgłośni. Chodzi nie o system dwupartyjny (SLD-PO), ale dwubiegunowy: SLD na lewicy i POPiS na prawicy, gdzie PiS będzie intelektualnie zwasalizowany PO.

Czym ma być „katolicyzm łagiewnicki”? To próba stworzenia liberalizmu opartego o jakieś pokrzywione przez modernizm pojęcia chrześcijańskie. Jako historyk myśli politycznej łatwo znajduję analogię w postaci oświecenia szkockiego, gdy tacy myśliciele jak John Locke, Adam Smith i David Hume konstytuowali myśl liberalną w oparciu o pewne idee chrześcijańskie, uważając – zresztą słusznie – że wolność musi zostać oparta o pewne etyczne fundamenty. Pamiętajmy jednak, że Bóg tychże myślicieli – tak jak i naszych modernistów – to deistyczne bóstwo, o którym nie da się nic powiedzieć, a człowiek nie jest zdolny określić Jego istoty dogmatycznie. Ten chrześcijański liberalizm – co warto przypomnieć – powstał nie w świecie katolickim, lecz protestanckim, opierając się na indywidualistycznej luterskiej zasadzie „swobodnej interpretacji” wiary.

Jeśli katolicyzm łagiewnicki ma łączyć liberalizm i chrześcijaństwo, to wiedzmy, że nie jest to połączenie liberalizmu i katolicyzmu, lecz liberalizmu i czegoś chrześcijańskiego, co nie jest tradycyjnym katolicyzmem. W tym przypadku nie jest to anglosaski protestantyzm – ten w Polsce nie występuje – lecz sprotestantyzowany katolicki modernizm.


Adam Wielomski

www.konserwatyzm.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka