Adam Wielomski Adam Wielomski
65
BLOG

Wojna o samolot

Adam Wielomski Adam Wielomski Polityka Obserwuj notkę 21
Cała Polska dała się wciągnąć w wojnę o samolot i o to czy na szczycie unijnym na czele delegacji polskiej stoi Prezydent czy Premier.  Miliony widzów podniecało się czy Prezydent doleci na szczyt czy nie doleci, czy go wpuszczą do sali bez identyfikatora, czy też pocałuje klamkę? Niniejszym oświadczam, że spory te guzik mnie obchodzą.

Podbieranie sobie samolotów przypomina bijatykę dzieci w piaskownicy o łopatkę. Dla 99% publiki jest to jedyny zrozumiały wymiar polityki, w którym politycy lubują się od czasu zamordowania rzeczywistości i ustanowienia demokracji, czyli rządów głupków legitymizowanych przez wybory dokonywane przez jeszcze głupszych. Każdy uważny obserwator polityki – a tacy stanowią ułamek procenta pośród „demosu” – musi sobie zadać pytanie czym faktycznie różni się stanowisko Prezydenta i Premiera wobec Unii Europejskiej?

Powiedzmy sobie szczerze: Lech Kaczyński i Donald Tusk obydwaj mogliby być prominentnymi działaczami Unii Demokratycznej, gdzie Kaczyński reprezentowałby skrzydło „chadeckie” i pisywałby do „Tygodnika Powszechnego”, a Donald Tusk prowadziłby przegląd gospodarczy w „Gazecie Wyborczej”. Życiorysy, poglądy i programy PiS i PO są do siebie bliźniaczo podobne, naznaczone koszmarną mentalności styropianu. Ani Kaczyński, ani Tusk nie mają żadnej wizji Polski, żadnego planu, projektu. Jeden kreuje się na chrześcijańsko-patriotycznego socjalistę, drugi na liberalno-demokratycznego Europejczyka. Trzeba jednak od razu zaznaczyć, że nie są to rzeczywiste różnice poglądów, lecz pijarowskie wizerunki. Nie zdziwiłbym się, gdyby jutro Kaczyński przeistoczył się w pijarowskiego liberała (Lepper wszak zdążył ogłosić się „liberałem socjalnym”), a Tusk w socjalistę klęczącego na Mszy w Częstochowie. W końcu reprezentanci obydwu partii, w Parlamencie Europejskim, zasiadają w tej samej frakcji, czyli Partii Ludowej – przedstawiciele obydwu partii uznali się tedy za lewicowych chadeków, potępionych przez Leona XIII w „Graves de communi”.

Spektakl różnicowania się i odróżniania – jaki serwują nam marketingowcy obydwu partii – jest po prostu żałosny. Nawet w czasie wojny gruzińsko-rosyjskiej Kaczyński i Tusk różnili się tylko stopniem radykalizmu swojej rusofobii, metodami jej wyrażania, a nie romantycznym światopoglądem, gdzie wyznacznikiem polskości jest manifestacja nienawiści do Moskala.

Gdzieś usłyszałem, że na ostatnim szczycie unijnym Lech Kaczyński robił za „paprotkę przy stole”, bo ani się nie odezwał, ani nie miał nic do powiedzenia. Za pijarowską bijatyką o samolot i identyfikator kryje się brutalna prawda: Lech Kaczyński nie miał innego zdania niż Donald Tusk w jakiejkolwiek sprawie. Obydwaj popierają integrację europejską; obydwaj popierają socjalistyczny charakter Unii Europejskiej. Spór pomiędzy nimi dotyczy tylko tego czy Polska ma w Unii być wasalem Niemiec (PO) czy realizować politykę amerykańską (PiS). Obydwie partie uznają zasadność istnienia traktatów europejskich w których suwerenne państwo będzie mogło zostać przegłosowane, gdyż nie posiada prawa weta. Po uznaniu tej zasady, wszystkie sprawy pozostałe mają charakter drugorzędny. Nie mam wątpliwości, że Kaczyńscy – którzy sami wynegocjowali Traktat Lizboński – bardzo chętnie by go podpisali, tak jak Tusk. Nie czynią tego tylko dlatego, że pijarowsko ustawili się jako „patrioci” i muszą zamanifestować, że „bronią interesu narodowego”. Gdy tylko Irlandia zostanie spacyfikowana, wtenczas Lech Kaczyński bez wahania Traktat ratyfikuje.

Tłuszczy – zwanej eufemistycznie „suwerennym ludem” – wystarczają obrazki walki o samolot rządowy. Lud jest wszak od tego, aby oglądać występy komediantów na wiejskich jarmarkach. Analityk musi przejść przez wirtualny świat pijaru  i postawić pytania o realne różnice polityczne i ideowe pomiędzy Kaczyńskim i Tuskiem. Musimy sobie zadać pytanie: czy wyobrażamy sobie Donalda Tuska jak stoi na czele partii głoszącej „państwo solidarne”? Czy wyobrażamy sobie Lecha Kaczyńskiego popierającego podatek liniowy?

Ja wyobrażam sobie coś takiego bez problemu, gdyż opcje za socjalizmem czy liberalizmem gospodarczym obydwu panom nie są dyktowane przez rzeczywiste różnice poglądów, ale przez specjalistów od pijaru. Prawda jest brutalna: rząd Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska prowadzą dokładnie taką samą politykę społeczną, gospodarczą, zagraniczną. Obydwa te gabinety mogłyby wymieniać się ministrami, sekretarzami stanu, (nieistniejącymi) projektami ustaw.

Czy wyobrażacie sobie Państwo rząd Unii Wolności, na czele z Janem Marią Rokitą w którym jednym wicepremierem byłby Kaczyński, a drugim Tusk?

Adam Wielomski

www.konserwatyzm.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (21)

Inne tematy w dziale Polityka