Wydawało się, że lustracyjna gorączka już się wypaliła. Ale to tylko złudzenie. Kolejny raz x. Isakowicz-Zaleski wywołał problem, zarzucając na swoim blogu abp. Życińskiemu, iż był TW „Filozofem”. Skomentowałem to stwierdzeniem, że dobrze byłoby „zabetonować” IPN na 50 lat.
Mój kolega Michał Gadziński napisał tekst pod tytułem „Betonowanie” [1], gdzie postawił kilka dziwnych tez. Prawdę mówiąc kompletnie nie mam ochoty kolejny raz debatować na temat lustracji, ale w rzeczonym tekście jest kilka spraw wymagających sprostowania.
Po pierwsze, kol. Gadziński pisze: „Oczywiście wierzę, że abp Wielgus był TW "Grey". (…) wierzę, że abp Wielgus był konfidentem komunistycznej bezpieki. Być może jest niewinny, ja jednak przekonany jestem o jego winie”. No właśnie, WIERZĘ. Tymczasem mnie bliższy jest tomizm niż fideizm i sama wiara mi nie wystarcza. Mój umysł potrzebuję DOWODU. Co gorsza, ta wiara nie opiera się na Objawieniu – co czyniłoby ją mniemaniem poważnym – ale na rewelacjach dziennikarskich. Mój umysł jest nadmiernie tomistyczny lub pozytywistyczny i wciąż uparcie żąda dowodów. Z Twoją wiarą Michale polemizować nie będę, gdyż argumenty racjonalne odbijają się od mistyki. We mnie nie ma wiary w winę lub niewinę abpa Wielgusa. Ja nie wiem, a więc nie mogę wydać jednoznacznego wyroku, a jak nie wiem, nie mam dowodu, to muszę traktować abpa Wielgusa jako niewinnego, gdyż Cywilizacja Łacińska opiera się na zasadzie, że to oskarżonemu trzeba dowieść jego winy.
Po drugie, nie jest prawdą, że abp. Wielgus przyznał się do współpracy z SB. Mit ten jest w kółko powtarzany, ale sam zainteresowany to dementował. Sławne oświadczenie o przyznaniu się do „greyostwa” zostało wydane przez abpa Kowalczyka w imieniu abpa Wielgusa i bez jego wiedzy i zgody. Arcybiskup przyznaje się jedynie do faktu podpisania zgody na współpracę, aby dostać paszport; nie potwierdza, że był „Greyem” i autorem słynnego raportu. Póki co nikt nie przeprowadził nawet prostego badania grafologicznego w tej sprawie.
Po trzecie, kol. Gadziński twierdzi, że „za śmieszne uważam też przyjęte przez doktora Wielomskiego kryterium określające, kto był agentem, a kto nim nie był. Naprawdę, wmawianie, że Jurczyk czy Wałęsa agentami nie byli jest tak żałosne, że aż żal taką postawę krytykować”. Drogi Michale, ja nigdy nie twierdziłem, że Wałęsa i Jurczyk nie byli agentami SB. O Jurczyku nigdy się nie wypowiadałem. Co do Wałęsy to zacytuje Ci mój tekst odnośnie „Bolka” pochodzący z tekstu „Walka na mity”:
„Pytanie czy Lech Wałęsa był TW „Bolek” czy nie był rozgrzała dyskusje w polskich mediach do białości. Nie mam tu jednak zamiaru dyskutować czy fakt ten jest bezwzględnie prawdziwy i udowodniony, prawdopodobny (do czego osobiście się skłaniam), czy też z gruntu fałszywy”. [2]
Zwracam Ci uwagę – uważam, że fakt, iż Wałęsa był agentem określiłem jako PRAWDOPODOBNY. Wałęsa zapewne był na początku lat 70tych agentem, ale po 30 latach nie ma to dla mnie większego znaczenia. Michał Buszewski trafnie kiedyś napisał, że w sprawach lustracyjnych jestem "agnostykiem", czyli mało mnie to obchodzi. Szczerze: ziewam, jak słyszę o lustracji. Uważam to za temat nieistotny, który kieruje myśli o reformie naszego państwa w kwestie personalne miast systemowych.
I sprawa ostatnia: oskarżenia x. Zaleskiego względem abpa Życińskiego. Ja absolutnie nie bronię abpa Życińskiego jako człowieka, bo z człowiekiem się kompletnie nie zgadzam; gdy słyszę jego wypowiedzi lub czytam jego teksty to trudno nie odnieść wrażenia, że czuć w nich herezją. Mimo to uważam wypowiedź x. Zaleskiego za fatalną. Zasada hierarchiczna Kościoła jest prosta: władza idzie od papieża w dół. To zaś x. Zaleski podważa. Jeśli podejrzewa kogoś stojącego ponad sobą o agenturalną przeszłość, to winien to zgłosić zwierzchnikom. To oni tylko w Kościele mogą podjąć decyzję co z tym fantem zrobić, czy poinformować o tym np. papieża. Hierarchiczność Kościoła polega na tym, że jeśli nie nadadzą sprawie biegu, to osoba stojąca niżej w hierarchii ma obowiązek siedzieć cicho. Tymczasem x. Zaleski czyni z siebie zarzewie buntu i publicznie atakuje hierarchów. Oglądałem ostatnio w telewizji wywiad z x. Zalewskim nt. popularności kard. Dziwisza - swojego przełożonego - gdzie stwierdzał, że kard. Dziwisz wcale nie jest szanowany jako on, tylko jako sekretarz JP2. To prawda, ale jak można gadać takie rzeczy publicznie o swoim przełożonym? On nie ma poczucia hierarchiczności instytucji, której jest członkiem. I tyle.
Jeśli Benedykt XVI odwoła abpa Życińskiego, wyśle go na placówkę do Mauretanii, pośle na emeryturę – to będę szczęśliwy. Ale nie będę popierał ludowej ruchawki przeciwko arcybiskupowi, której celem jest zdeptanie prawa kanonicznego!
Adam Wielomski
1. http://www.konserwatyzm.pl/publicystyka.php/Artykul/1511/
2. http://www.konserwatyzm.pl/publicystyka.php/Artykul/186/
Inne tematy w dziale Polityka