Ledwo rozpoczął się sezon żużlowy w naszym kraju, a już mamy kilka skandali. Na razie ciekawiej jest w mediach niż na torze.
Pierwszy skandal był w Lesznie. Australijczyk Jason Doyle po wygraniu czternastego biegu pokazał miejscowej publiczności tak zwanego "fakacza". Kibice Unii od początki lżyli na Doyla, gdyż ten w okresie zimowym, pomimo wcześniej danej obietnicy złamał ją i wybrał lepszą ofertę finansową od beniaminka z Krosna. Ten więc nie pozostał im dłużny, jednak żużlowiec nie powinien dać się im sprowokować. Nad Jasonem Doyle’em ciąży kara między innymi finansowa za pokazanie środkowego palca leszczyńskim kibicom i brak obecności na obowiązkowej konferencji prasowej. Pod koniec meczu fani Unii obrzucili go też jednodolarówkami.
Jaka będzie kara dla Doyla nie wiadomo, ale może prawdopodobnie czekać go wspomniana duża kara finansowa lub nawet zawieszenie na kilka meczów w rozgrywkach PGE Ekstraligi. Byłaby to spora strata dla krośnian, którzy w pierwszym meczu pokazali się naprawdę z dobrej strony i nie będą tak chłopcami do bicia, jak rok temu Ostrovia Ostrów, która przegrała wszystkie mecze i z hukiem ponownie zleciała do rozgrywek I ligi.
Drugi skandal wydarzył się tuż przed sezonem, kiedy okazało się, że aż siedem z ośmiu klubów PGE Ekstraligi będzie sponsorowanych przez spółki skarbu państwa. I tak Drużynowego Mistrza Polski z Lublina finansuje spółka Orlen Oil, a zespół występuje pod nazwą Motor Platinum. Włókniarz Częstochowa wspiera Tauron. Wicemistrza kraju Stal Gorzów i Unię Leszno od wiosny wspomaga Enea. Natomiast KGHM zaczął współpracę ze Spartą Wrocław. Jedynym klubem bez wsparcia państwa jest Apator Toruń. Ale tam właścicielem klubu jest były senator PO Przemysław Termiński, więc na taki sponsoring rzecz jasna liczyć nie mógł.
A kwoty wsparcia są zróżnicowane i wahają się od 300 tysięcy złotych w przypadku Enei do nawet miliona złotych w przypadku Motoru Lublin. Ponadto wszak całą ligę od kilku lat wspiera tytularnie koncern PGE. O ile wspieranie całej ligi przez państwową firmę można jeszcze zrozumieć i nawet pochwalać, to finansowanie z publicznych pieniędzy prywatnych klubów żużlowych już budzi spore wątpliwości i w zasadzie powinno być zakazane. Wszak na przykład ostatnie sukcesy Motoru Lublin są nierozerwalnie związane z osobą Jacka Sasina. Choć jednak nie tylko, bo jednak Motor może liczyć również na pieniądze od lokalnego biznesu oraz władz miasta. Oraz oczywiście miejscową publiczność, która tłumnie wypełnia stadion.
Kolejny skandal to przekładanie meczów. Pogoda co prawda na początku kwietnia spłatała nam figla i rzeczywiście w niektórych miastach żużlowcy nie odbyli nawet jednego treningi czy sparingu. Ostatnio przełożono lub odwołano kilka spotkań w drugiej kolejce. W piątek nie odbyły się na przykład mecze w Gorzowie i we Wrocławiu ze względu na prognozowane opady, chociaż kibice z tego pierwszego miasta są wściekli i uważają, że należało poczeka. We Wrocławiu rzeczywiście padało, ale w Gorzowie po południu już nie i mecz można było odjechać.
Podobna rzecz z prognozami miała się w Krośnie. Tym bardziej, że beniaminek miał podjąć u siebie Apator Toruń, a przez całą zimę trwał na Podkarpaciu wyścig z czasem w związku z przebudową stadionu i jednak miejscowi nie zdążyli zrobić wszystkiego, gdyż organizator z uwagi na brak odbioru PiNB nie mógł mieć jeszcze zezwolenia na organizacje imprezy masowej. Na dodatek przełożony mecz ustalono na taką datę, gdzie kilku żużlowców gości czeka wręcz maraton podróży po kraju i za granicę, więc nie dziwne, że niektórym taka decyzja nie przypadła do gustu. A przecież torunianie mieli już zarezerwowane hotele i autobusy.
Jak widać, nawet pomimo początku rozgrywek mamy już kilka większych skandali. Ciekawe co będzie dalej, bo jak na razie to więcej dzieje się w mediach niż na torze i trybunach. Jak zwykle zresztą, bo ogólnopolskie media omijają raczej żużel szerokim łukiem.
