HareM HareM
170
BLOG

Szóste mistrzostwo świata Zmarzlika. Nikt w całych dziejach żużla nie zdobył ich więcej!

HareM HareM Żużel Obserwuj temat Obserwuj notkę 8
Polak już dogonił Rickardssona i Maugera, a ma dopiero 30 lat i przed sobą kilka sezonów startów!

Nie śledzę żużla z taką intensywnością jak skoków, damskiego tenisa czy paru innych dyscyplin. W zasadzie ograniczam się tylko, i to w stopniu ledwie dostatecznym, do walki o mistrzostwo świata. Ale wczorajsze, decydujące o wszystkim, zawody oglądałem akurat od deski do deski.

Trzeba przyznać, że dramaturgia tegorocznej edycji rosła z każdymi kolejnymi zawodami. Pięć turniejów wstecz wydawało się, że Polak, wzorem kilku poprzednich sezonów, ten szósty tytuł może zdobyć w cuglach. Tymczasem, po wygraniu czterech kolejnych zawodów, Australijczyk Kurtz przystępował do wczorajszych zmagań z ledwie trzema punktami straty. Taka przewaga to, w zasadzie, tyle co nic. Okazało się jednak na koniec, że miało to kolosalne znaczenie.

Nie wdając się w szczegóły, bo każdy kibic żużla, większy czy mniejszy, to pewnie oglądał, nasz mistrz pokonał nerwy i znów pokonał wszystkich rywali. Wszystkich za wyjątkiem Kurtza, z którym przegrał wyścig zarówno w fazie zasadniczej, jak i w finale. Błędy Australijczyka w dwóch innych wyścigach, jak również wspomniane trzy punkty przewagi z całego sezonu, pozwoliły jednak na to, by po raz szósty w ciągu siedmiu lat, a czwarty z rzędu świętować tytuł żużlowego mistrza świata.

To jest wyczyn wręcz niebywały. Zmarzlik nie jest jeszcze najwybitniejszym żużlowcem wszech czasów. Zrównał się dopiero ze wspomnianymi w tytule legendami, przy czym medali MŚ z mniej szlachetnych kruszców ma w porównaniu z nimi, na razie, mniej. Tony Rickardsson bowiem, oprócz sześciu zwycięstw, był jeszcze trzykrotnie wicemistrzem świata, a brązowy medal wywalczył dwa razy. Zmarły 7 lat temu Ivan Mauger, który był już żywą i czynną zawodowo legendą światowego żużla, kiedy byłem dzieckiem, ustępuje mu o jeden brąz. Zmarzlik, oprócz tych sześciu tytułów, ma w dorobku dwa srebrne i jeden brązowy medal MŚ. Warto zwrócić jednak uwagę na jedną rzecz. Otóż.

Nowozelandczyk, zdobywał swoje 10-ciu trofeów, łącznie, licząc od pierwszego do ostatniego medalu, dwanaście lat. Aktualny lider klasyfikacji wszech czasów, Szwed Rickardsson, na wywalczenie swoich 11 medali stracił lat 14. Bartosz Zmarzlik jest od nich pod tym względem lepszy. Wszystkie dotychczasowe 9 medali wywalczył w 9 lat. Żadnej przerwy! I o ile, ze względu na Brady’ego Kurtza, można się zastanawiać, czy w przyszłym roku Polak będzie w stanie powtórzyć tegoroczny i poprzednie wyczyny, i pobić rekord wszech czasów, to już wątpliwości co do zdobycia przez niego w najbliższych latach kolejnych medali, a tym samym wyprzedzenia w rankingu Szweda i Nowozelandczyka, muszą być siłą rzeczy minimalne, a w zasadzie żadne. Po prostu. Przewaga Polaka nad całą resztą, oprócz Kurtza, jest cały czas ogromna. On jeździ ze dwie ligi wyżej.

Mieliśmy na przełomie wieków w chodzie Korzeniowskiego. Rządził swoją dyscypliną, jak chciał, przez lat, circa, 10. Potem mieliśmy Anitę Włodarczyk, która z kolei przez ponad 10 lat robiła co chciała w rzucie młotem. Teraz do tej dwójki dobił Bartosz Zmarzlik, który od niemal 10 lat rozdaje karty w żużlu.

Ja wiem. Zaraz usłyszę, że we wszystkich trzech przypadkach to są dyscypliny z lekka niszowe. Ale co to kogo obchodzi? Czy ktoś się pyta jak niszowy jest skok o tyczce i dominujący tam w sposób niespotykany Duplantis? Wtedy nie. Bo to Amerykanin i Szwed. A jak nasi, to od razu.

Oczywiście. Nie równać się żużlowi popularnością z piłką nożną, tenisem czy sprintami lekkoatletycznymi. I zawsze sukcesy Świątek czy Lewandowskiego, a niegdyś, na przykład, pani Ireny Szewińskiej, będą się w świecie odbijać większym echem. I bardzo najlepiej, bo na to zasługują. Ale równolegle mamy prawo cieszyć się i być z tego niebywale dumni, że w dyscyplinach czy konkurencjach nieco mniej popularnych, mamy najwybitniejszych w tej mierze specjalistów na świecie.

I nikt, nawet pan Wojciech Średniej Klasy Kopacz Kowalczyk, nam tego nie zabroni.

PS

A tak BTW. Ktoś porównywał kiedyś frekwencje na meczach ligowych żużla i kopanej? Na studiach mieszkałem w pokoju z kolegą z Rzeszowa. Już wtedy, w latach 80-tych(!), na ligowe mecze Stali Rzeszów, która żadnym tam potentatem w naszej lidze nie była, przychodziło, jak mówił, po 25 tysięcy ludzi. To tak na marginesie dyskusji o popularności.


HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Sport