W porównaniu z zeszłym rokiem praktycznie nie będzie żadnych zmian na podium PGE Ekstraligi.
Zarówno rok temu i teraz na podium PGE Ekstraligi prawdopodobnie będzie mieli niemal taką samą kolejność. Złoto prawdopodobnie przypadnie ponownie Motorowi Lublin, który w pierwszym meczu finału nie dał na wyjeździe żadnych szans Betard Sparcie Wrocław. Drugie miejsce zajmą właśnie podopieczni Dariusza Śledzia, którzy tym samym utrzymają pozycję, którą wywalczyli przed rokiem. Także jak widać w czołówce jest praktycznie status qwo i na większe zmiany na razie się nie zanosi w tej kwestii.
Trzecie miejsce prawdopodobnie przypadnie Apatorowi Toruń, który sprawił ogromną niespodziankę i pokonał na wyjeździe rozbitą zwolnieniem trenera Stanisława Chomskiego ebut Stal Gorzów 46:43. Właśnie tutaj w czołówce ligi mamy jedyną zmianę, bo właśnie gorzowianie zastąpili Włókniarz Częstochowa, który w tegorocznym sezonie ledwo utrzymał się w elicie kosztem Unii Leszno. Więc jak widać w czołówce rozgrywek mamy niewiele zmian i na razie w kontekście sezonu transferowego i wiadomych zmian nie zanosi się na większe roszady.
W przyszłym sezonie zmienia się regulamin rozgrywek. Obecną sześciozespołową wersję play-off ma zastąpić podział na dwie grupy 1-4 i 5-8 i mecz każdy z każdym. Pierwsza ma walczyć o medale, druga o utrzymanie. Podobny system mieliśmy ponad dwadzieścia lat temu, kiedy powoływano do życia Ekstraligę, a w lidze dominowała Polonia Bydgoszcz. Później od tego rozwiązania odstąpiono i wprowadzono ponownie system play-off z różnymi rozwiązaniami, bo czasami było w nim właśnie sześć drużyn, jak obecnie.
Czy to dobre rozwiązanie powrót do podziału na dwie czwórki? Według mnie z jednej strony tak, bo zwiększy i tak dosyć małą ilość spotkań w lidze. Z drugiej jeszcze bardziej zabetonuje ligową czołówkę. Tutaj najlepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie Salary Cup na wzór lig amerykańskich. Wymusiłoby to na klubach pewne roszady transferowe, a taki limit finansowy spowodowałby, że Motorowi Lublin już ciężko byłoby utrzymać Bartosza Zmarzlika i Dominika Kuberę, a Sparcie na przykład jednocześnie Artiona Łagutę i Macieja Janowskiego.
Siła drużyn wówczas by się mocno rozeszła na inne zespoły, które teraz będą się bronić przed spadkiem, jak na przykład beniaminek ROW Rybnik i Włókniarz Częstochowa. Ta pierwsza drużyna po awansie ma olbrzymi problem ze zbudowaniem zespołu, który byłby w stanie powalczyć o coś więcej. Salary Cup by to zmieniło.
Inne tematy w dziale Sport