Nadchodzi wielkimi krokami pierwszy punkt przełomowy śledztwa smoleńskiego. Już w poniedziałek Tatiana Anodina stwierdzi w Moskwie, że niedoszkoleni polscy piloci, podjęli pod wpływem silnej presji ze strony prezydenta Kaczyńskiego i generała Błasika nadmierne ryzyko, łamiąc zasady bezpieczeństwa i lądując, mimo ostrzeżeń rosyjskiej kontroli lotów. Powie prawdopodobnie, że piloci chcieli złapać kontakt wzrokowy z ziemią i przejść do lotu poziomego na wysokości około 50 metrów, ale zmylił ich jar, przez co manewr skończył się katastrofą. Oczwiście, "wieczni spiskowcy", "rusofobi", "oszołomi" i "politykierzy" będą szumieć i sypać piasek w tryby. Trzeba więc dobrze przygotować opinię publiczną na przyjęcie raportu pani Anodiny.
1. Autorytet i trendsetter. Już tydzień temu, premier Tusk powiedział:
Wrzask, bo inaczej tego nie nazwę, i próba kształtowania atmosfery podejrzliwości i najcięższych zarzutów, mają przykryć wyrzuty sumienia w tym środowisku [PiS], które powinno czuć się odpowiedzialne za to, co się stało wówcza.
2. Analiza. W ostatnią niedzielę, z samej Moskwy, od tamtejszego korespondenta Gazety Wyborczej, Wacława Radziwinowicza, nadeszła szeroka i dogłębna analiza przyczyn katastrofy.
wyborcza.pl/1,105770,8485740,Smolenskie_domino.html
To ciekawy tekst, warto go starannie przeczytać, zwracając przy tym uwagę na ukryte założenia, to, czego w niej brak i sposób argumentacji. Weźmy na przykład bardzo ważną, bo drugą z kolei, "kostkę smoleńskiego domina" - drugą najbardziej eksponowaną przyczynę katastrofy:
Kostka druga. Presja
Kolega wystawia kapitanowi odrzutowca prezydenckiego dobrą opinię. Według niego "nie lubił nadmiernego ryzyka, miał rodzinę, dla której chciał żyć". - Myślę, że Arkadiusz był pod silną presją w czasie tego lotu. Ważność uroczystości i osoby, które były w samolocie, na pewno zwiększały tę presję - Michał usiłuje zrozumieć postępowanie Protasiuka i dodaje: - Niepotrzebna też była obecność w kabinie dowódcy sił powietrznych gen. Andrzeja Błasika. Jeżeli on tam był, to na pewno im nie pomagał, lecz jedynie przeszkadzał w koncentracji i podejmowaniu decyzji. Nie wykluczam, że Arkadiusz mógł schodzić samolotem do czasu zobaczenia świateł progowych lotniska, a więc poniżej dozwolonej wysokości. Z doświadczenia wiem, że piloci 36. Pułku wielokrotnie lądowali przy widzialności poniżej 60 metrów, czyli gorszej, niż była wtedy w Smoleńsku.
Jak tłumaczy, sam odszedł z 36. Pułku, gdzie wiele razy latał z Protasiukiem, bo nie chciał się wystawiać na niepotrzebne ryzyko: - Z powodu coraz mniejszego wyszkolenia załóg obawiałem się o własne życie.
(pogrubienie w tekście moje).
Otóż, ten krótki akapit jest czystą spekulacją opartą na opowieści anonima. Przy okazji, dowiadujemy się, że polscy lotnicy to straceńcy, a winę za presję ponosi najpewniej generał Błasik. Majstersztyk.
3. Luźne opinie niezależnych ekspertów. Tym razem padło na Zbigniewa Ćwąkalskiego.
www.polskatimes.pl/stronaglowna/316940,cwiakalski-o-katastrofie-smolenskiej-musimy-wyjasnic-co,id,t.html
- Myślę, że wiemy już dość dużo, choć nie wiemy najważniejszego, czyli nie wiemy dlaczego piloci zdecydowali się lądować - mówił o śledztwie dotyczącym katastrofy smoleńskiej Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości, w Radiu Zet. - Zastanawiające jest, co robił w kabinie pilotów generał Błasik. To jest podstawą tutaj ostatecznych decyzji pilotów. To jest jedna z najważniejszych rzeczy, która się przyczyni do ustaleń śledztwa- podkreślił.
4. Przecieki ze śledztwa. Najlepiej cytaty z nieznanych źródeł z anonimowych zeznań. Wczorajszy materiał RMF:
W zeznaniach pilotów sporo miejsca zajmuje także postać generała Andrzeja Błasika, szefa wojsk lotniczych, który - według świadków - często miał w zwyczaju zajmować miejsce drugiego pilota i pilotować samolot, podczas gdy wysłany oficjalnie drugi pilot stawał się członkiem załogi.
Świadkowie nie wykluczają, że i podczas kwietniowego, tragicznego lotu mogło dojść do takiej sytuacji.
fakty.interia.pl/raport/lech-kaczynski-nie-zyje/news/news/rmf-dziwne-szkolenia-na-symulatorze-lotu,1543804,6911
Zwracam uwagę, że świadkowie, nie będąc na pokładzie niczego wykluczyć nie mogą. Materiał RMF świetnie koresponduje z tekstem Wacława Radziwinowicza w Gazecie Wyborczej. Wymowa jest jasna: brak ćwiczeń na symulatorach i generał Błasik są winni katastrofy.
Bardzo wyraźnie, kwestie odpowiedzialności za brak właściwego nadzoru lotu ze strony Warszawy, zezwolenie na lądowanie mimo fatalnych warunków pogodowych i złego stanu lotniska oraz błędy kontroli lotów w obsłudze podejścia - są pomijane lub spychane na plan dalszy.
Nie wiem, jaka jest prawda na temat przyczyn katastrofy. Nie potafię wykluczyć wersji, że to był wypadek, do którego doszło wskutek fatalnego splotu zdarzeń. Niemniej, prawdopodobieństwo, że ta okrutna i banalna wersja jest prawdziwa, jest mocno obniżane przez to, co dzieje się wokół osoby generała Błasika i jego rzekomego pilotowania tuplewa. Teza, że generał, który nie miał uprawnień do latania na tupolewie podjął się pilotażu samolotu lądującego w bardzo trudnych warunkach jest absurdalna. Co więcej, zaprzecza jej nawet treść stenogramów w ostatniej fazie lotu. Drugi pilot jest jednoznacznie zidentyfikowany i wyraźnie uczestniczy w lądowaniu, a generała Błasika nie słychać. Zaprzeczyły jej, już w czerwcu, oficjalne źródła:
www.tvp.info/informacje/swiat/kazana-byl-w-kabinie-blasik-nie-pilotowal/1895907
Dlaczego zatem, jeszcze teraz, w "przeciekach ze śledztwa" dla radia RMF, lansowany jest ten zniesławiający generała Błasika absurd? Po co potrzebny jest "władcom przecieków" generał Błasik za sterami tupolewa? Czy po to, by przeforsować wersję o silnej presji na pilotów? Czy po to, by wytłumaczyć niewytłumaczalne błędy w pilotażu? Czy po to, by wytłumaczyć jakąś dziwną okoliczność tej katastrofy? Nie mam pojęcia, ale tak absurdalne i uporczywe kłamstwo musi mieć jakieś poważne powody.
Warto się, przy okazji, przyjrzeć, skąd wiemy o obecności generała Błasika w kokpicie. Pierwsza sugestia na ten temat pochodzi od przygodnego świadka:
Nikołaj Łosiew, emerytowany pilot wojskowy, właściciel pobliskiej działki, był na miejscu w 20 minut po katastrofie w Smoleńsku. Jak powiedział Polskiemu Radiu, w rozbitej kabinie widział oprócz członków załogi przypiętych pasami do foteli ciało jeszcze jednej osoby. Łosiew nie potrafił powiedzieć nic więcej o tej osobie.
wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,7853693,Swiadek__w_kokpicie_tupolewa_bylo_cialo_piatej_osoby.html
Niby nic, ale jednak jest to ciekawe, że ten emerytowany pilot wojskowy mógł to powiedzieć, nie narażając się na zarzut ujawniania tajemnicy śledztwa.
Drugą przesłanką, na temat obecności generała Błasika w kokpicie są oczywiście oświadczenia rosyjskich śledczych.
Trzecia i ostatnią są stenogramy. O godzinie 10:39:07 (czasu moskiewskiego) pojawia się tam głos generała Błasika "w tle czytania karty". Według zapisu, generał Błasik wyjaśnia kumuś, do czego służy mechanizacja skrzydeł po tym, jak mówi o niej mechanik pokładowy. Ściśle rzecz biorąc, wcale nie musi to oznaczać, że był wtedy w kokpicie, to mógły być np. dźwięki dochodzące przez otwarte drzwi.
Wszystkie te przesłanki mają ograniczoną wiarygodność. Tym niemniej, jest możliwe, że generał Błasik był w kokpicie. Nie ma jednak żadnych przesłanek, by wywierał nacisk na pilotów i na pewno nie pilotował tupolewa.
Dlaczego zatem ludzie powiązani z rządem Rosji, jak Wiktor Timoszkin, wyspecjalizowany w budowaniu wersji z "syndromem VIPa" szerzy tę absurdalną wersję? Kto i dlaczego nadal sączy te bzdury do polskich mediów w postaci przecieków? O co tu właściwie chodzi?
Inne tematy w dziale Polityka