Minister Jan Vincent Rostowski dał się poznać, jako odważny wizjoner finansowy, nie pozbawiony wybitnych talentów iluzjonistycznych. Legendarna jest już zręczność, z jaką przerzucił w 2009 roku dziesiątki miliardów złotych długu z budżetu państwa na do budżetów podmiotów publicznych, zależnych od państwa: funduszy celowych i samorządów. Słynne są już jego szczere słowa z września: "Wszyscy wiedzą, że deficyt sektora finansów publicznych w 2010 będzie trochę ponad 100 mld zł". Cóż, że zapisano w ustawie budżetowej 80 mld złotych - przecież był to rok wyborczy. 100 mld złotych to jest liczba imponująca, ale nie oddaje całej prawdy. W tym roku, bowiem, budżet jest zasilany wpływami z kolejnej wielkiej fali prywatyzacji, z której spodziewane wpływy powinny przekroczyć 20 mld zł. Prywatyzacja to piękna rzecz, ale krajową energetykę sprzedać można tylko raz... czym łatana będzie dziura budżetowa w latach kolejnych? Minister Rostowski jest także patriotą: zmaga się dzielnie z Komisją Europejską, by dług państwa wobec emerytów, gromadzących swe oszczędności w OFE nie był księgowany jako dług publiczny.
Bez wątpienia, ważnym motorem iluzjonistycznych operacji ministra Rostowskiego jest chęć "bezbolesnego" sfinansowania oficjalnej wizji "Zielonej Wyspy" i utrzymywanie zadowolenia społecznego przez utrzymywanie wydatków publicznych na stale rosnącym poziomie. Lawinowo rosnące zadłużenie finansów publicznych nie dotyka obywateli wprost, przynajmniej na razie. Wyższe podatki, cięcia etatów, zamrożenie poziomu wynagrodzeń, reformy emerytalne - to wszystko to działania politycznie trudne, bezpośrednio dotkliwe dla obywateli. O ileż łatwiej jest wyciągać finansowe króliki z kapelusza i rozdawać je zadowolonemu ludowi. Zasadę tę znał i stosował z sukcesem, do dziś w Polsce lubiany, Edward Gierek. Oczywiście, dług to dług, wydaje się pożyczone pieniądze łatwo, a spłaca trudno. Tyle tylko, że czas spłaty długów: cięć wydatków publicznych i coraz wyższych podatków - ma przyjść po kolejnych wyborach parlamentarnych. Najwyraźniej, dla rządu ważne jest tu i teraz, dla premiera Tuska jest ważne, by wygrać wybory, a potem - jakoś to będzie.
Finansowa strategia rządowa i jej cele na najbliższe lata są więc proste i przejrzyste: wydawać, nie reformować, zadłużać się. Jedyny problem, na jaki ta strategia napotyka, to prawo. Konstytucja i prawo Unii Europejskiej. Mimo całej zręczności Jana (Jacka?) Rostowskiego istnieje obawa, że dług publiczny wzrośnie w tym roku tak bardzo, że prawo wymusi na rządzie przyjęcie reżimu oszczędnościowego. Tego, oczywiście, premier Tusk nie chce, czas oszczędności i spłaty długów ma nadejść po wyborach 2011. A skoro prawo utrudnia realizację partyjnej strategii finansowej, to prawo trzeba obejść.
Powstająca aktualnie ustawa o państwowym Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK) ma wszelkie znamiona próby obejścia krępujących zasad prawa finansowego przez rząd. BGK to bank państwowy, obsługujący szereg państwowych funduszy celowych, programy unijne i samorządy. Najważniejsze konsekwencje procedowanego obecnie projektu ustawy o BGK są następujące:
- Jednoznaczne zadekretowanie braku możliwości upadłości BGK - bank ma pełne gwarancje Skarbu Państwa, który odpowiada, za jego zobowiązania
- Wprowadzenie możliwości przeniesienia rachunku państwa z NBP do BGK
- Wprowadzenie bardzo miękkich, uznaniowych zasad przepływów finansowych między rządem a BGK
- Prawo do emisji przez BGK hipotecznych listów zastawnych
Obraz całościowy tej ustawy jest następujący: ma zostać utworzony potężny, zależny od rządu podmiot, ze wspólną z rządem kasą, który będzie mógł pozyskiwać środki finansowe na rynkach finansowych, zastawiając zastawione w tym banku nieruchomości. Biorąc pod uwagę fakt, że BGK jest bankiem, który obsługuje spółdzielczość, TBS-y, Krajowy Fundusz Mieszkaniowy, Krajowy Fundusz Drogowy, Fundusz Kolejowy - można się spodziewać, że kontroluje hipoteki o wartości sięgającej dziesiątków miliardów złotych, dla mienia publicznego. Prawo do emisji hipotecznych listów zastawnych - to jest oprocentowanych papierów wartościowych, zabezpieczonych hipotekami, pozwoli BGK pozyskać gotówkę. Gotówkę liczoną, być może, w dziesiątki miliardów złotych. Gotówkę, którą można będzie łatwo przelać na rządowe konto. Pod zastaw lokali w TBS-ach, niektórych mieszkań spółdzielczych, inwestycji samorządów, dróg, kolei, działek pod drogi i innych publicznych nieruchomości z hipoteką obciążoną zobowiązaniami od BGK.
O ile rozumiem, to zadłużenie publicznego majątku, w postaci hipotecznych listów zastawnych BGK, nie będzie księgowane jako dług publiczny. W tym zakresie, bowiem, do emisji papierów BGK stosować się ma prawo dotyczące bankowości hipotecznej.
Takie rozwiązanie stwarza dwa olbrzymie zagrożenia. Po pierwsze, podmiot z takim portfelem wierzytelności hipotecznych i z gwarancjami Skarbu Państwa i takmi potrzebami finansowymi, może wstrząsnąć rynkiem finansowym listów zastawnych i kredytów hipotecznych, drastycznie podnosząc koszta kredytu w bankach komercyjnych. A to oznacza wzrost oprocentowania kredytów hipotecznych.
Jeszcze groźniejsze jest rysujący się realnie scenariusz, w którym BGK pozyska pieniądze ze sprzedaży listów zastawnych i przekaże je rządowi. Listy te trzeba będzie wykupić za kilka lat. I tu mamy dwie możliwości: albo te długi pomoże spłacić państwo (podatnicy), albo BGK zostanie zlikwidowany. W pierwszym wariancie, listy zastawne BGK byłyby sposobem na ukrycie części długu publicznego. W drugiem wariancie, likwidacji BGK, TBS-y, mieszkania spółdzielcze, drogi, koleje - mogą stać się własnością wierzycieli (niekoniecznie sceptycznych wobec działań ministra Rostowskiego). To realne scenariusze: trzeba pamiętać, że za gigantyczny światowy kryzys fiansowy roku 2008 odpowiadało załamanie rynków papierów wartościowych CDS - dokładnie tego typu, jakie ma sprzedawać BGK w myśl nowej ustawy.
Podsumowując, ustawa o BGK to może być finansowa bomba z opóżnionym zapłonem. Bomba, na której uzbrojenie przez ministra Rostowskiego chętnie przystał premier Tusk, jak sądzę, w imię własnego politycznego interesu i interesu swojej partii. A zatem, bez żadnej wątpliwości:
"Trzymajcie się za portfele bo niezła ekipa dorwała się do władzy"
Tekst powstał dzięki znakomitym tekstom i inspiracji pana Jerzego Bielewicza.
jerzybielewicz.salon24.pl/246438,czy-rostowski-zanizy-dlug-publiczny-publiczny-na-koniec-2010-r
Link do projektu ustawy:
orka.sejm.gov.pl/Druki6ka.nsf/0/C00C3550A61D0FE2C12577BC002C1384/$file/3479.pdf
Inne tematy w dziale Polityka