Sceptyczny Wierzyciel Sceptyczny Wierzyciel
1998
BLOG

Przestroga Sokratesa dla Krzysztofa Kłopotowskiego

Sceptyczny Wierzyciel Sceptyczny Wierzyciel Polityka Obserwuj notkę 47

Pan Krzystof Kłopotowski  wyraził dziś zrozumiałą obawę, że PiS zawęża zbytnio swoją ofertę polityczną i horyzont zainteresowań, zbytnio koncentrując się na sprawie katastrofy smoleńskiej. O ile nie mam wątpliwości, że obecnie PiS przyjął wysoce defensywną taktykę i usiłuje się skonsolidować w oparciu o najwierniejszy elektorat, to wcale nie mam pewności, czy ta taktyka nie jest taktyką mądrą w obecnej sytuacji PiS. Nie zawsze sytuacja pozwala na taktykę ofensywną i otwartą.  To jednak nie ten punkt tekstu pana Kłopotowskiego skłonił mnie do napisania polemicznego tekstu.

    Głęboko poruszył mnie ten passus:

   Katastrofa smoleńska jest dla PiS nie tylko "obowiązkiem wobec poległych" ale też sposobem wysadzenia rządu z siodła. Jednak im bardziej komisja Macierewicza staje się dociekliwa, tym bardziej sytuacja robi się niebezpieczna. Zauważmy, jakie są w obiegu hipotezy wyjaśniające katastrofę smoleńską występujące w róźnych kombinacjach: 1. Błąd polskich pilotów, 2. Zaniedbania polskiego rządu, 3. Celowe zaniedbania polskiego rządu., 4. Zaniedbania ze strony Rosjan, 5. Celowe zaniedbania ze strony Rosjan, 6. Zamach ze strony Rosjan, 7. Współdziałanie władz polskich i rosyjskich. Siedem hipotez,  na żadną nie mam dowodow. Wiem tylko, że schodzą coraz głębiej, jak siedem kręgów piekła.

   Pytanie A dla rozważnych: Przyjęcie której hiopotezy za oficjalne wyjaśnienie katastrofy jest najbardziej korzystne dla polskiej racji stanu?

Za tym ustępem pan Kłopotowski prowadzi rozumowanie z którego wynika nasza bezsilność, nawet w obliczu uzyskania dowodów zamachu, z czego wyprowadzona jest bardzo niebezpieczna teza: lepiej nie znać prawdy o katastrofie w Smoleńsku, jakakolwiek by ona była.

   Otóż, uważam, że takie postawienie sprawy jest absolutnie niedopuszczalne.

   Jeśli mamy, "patrzyć końca", jak zaleca Sokrates, to w skrajnym przypadku, zamachu, Smoleńska katastrofa  nie byłaby końcem, tylko początkiem długiego okresu płacenia przez Polskę rachunków. Hipotetyczna operacja o takiej skali i takim ryzyku, może mieć konsekwencje przez całe dziesięciolecia. Być może, na stole leży kwestia suwerenności. I dlatego nie wolno tego tak zostawić.

    Być może, Krzysztof Kłopotowski pokłada ufność w NATO i UE, których liderzy dobrze rozumieją ponure konsekwencje, jakie miałby tego rodzaju hipotetyczny zamach (nota bene, politycy tych struktur, od katastrofy, zachowują się  zastanawiająco chłodno względem premiera Tuska, premier Putin też został jakoś schowany). Zwracam jednak uwagę na to, że przyjęcie postawy, w myśl której inni mają za nas załatwiać właściwy wybór władz, niczego dobrego przynieść nie może. Życzliwe nam potęgi mogą nam pomóc, ale tylko wtedy, gdy będzemy sobie chcieli pomóc sami. A poza tym, światem rządzą pragmatycy. Jeśli mocarstwa NATO i UE wykorzystają posiadane informacje, to przede wszystkim dla swojej korzyści... będzie to tym łatwiejsze, im bardziej będziemy udawać, że wszystko jest w porządku.

     Konkluzja: polską racją stanu jest rzetelne wyjaśnienie wypadku w Smoleńsku. To nie PiS, nie Antoni Macierewicz i nie Jarosław Kaczyński zachowują się nienormalnie, to większość opinii publicznej jest zaczadzona. Dominujący pogląd, w myśl którego kwestii Smoleńska lepiej nie drążyć, wynika z dwu przesłanek:

  • Obawy, że i tak się nie dojdzie prawdy (brak skutecznych instrumentów), że i tak, oficjalny wynik śledztwa zostanie ustalony przy jakimś zielonym stoliku, a można się ośmieszyć.
  • Obawy,  że jeśli to byłby zamach, to PiS i bracia Kaczyńscy zasługują na chwałę, na Wawel, na premię polityczną, a premier Tusk i spółka, oraz wspierająca ich machina medialna są ostatecznie shańbione i winny zostać objęte anatemą. A to byłoby takie bolesne i nieprzyjemne.

    Rozumowanie pana Kłopotowskiego, według którego, mądrzej jest sprawy nie drąźyć, jest nasycone czystej postaci oportunizmem, nawinym przekonaniem, że być może stała się rzecz straszna, lecz izolowana, która nie będzie mieć dalszych konsekwencji. Czyż nie można było mówić podobnie o mordzie katyńskim w latach powojennej odwilży 1945-1948, przed najczarniejszym okresem stalinizmu?

    Oczywiście, jeśli w Smoleńsku wydarzył się tragiczny wypadek, to sprawa ma się nieco inaczej. Wtedy nazbyt desperackie drążenie jej, choć samo w sobie, chwalebne, naraża drążących na utratę energii, możliwość ośmieszenia się.  Pytanie, skąd mamy wiedzieć, co tam się zdarzyło, skoro śledztwo to pasmo skandali. Jako wyborca, nie powiązany trwale z żadną partią, cieszę się bardzo, ze jest ktoś, kto stawia sprawę śledztwa poważnie i wywiera presję na to, by śledztwo było rzetelne. Zamierzam taką postawę premiować.

      Pan Kłopotowski stawia wreszczie ważną kwestię tego, co mielibyśmy zrobić, gdybyśmy się dowiedzieli, że w Smoleńsku zdarzył się zamach. Oczywiście, żadna wojna w grę nie wchodzi. Rewolucja też byłaby zbyteczna. Należałoby przedstawić sprawę na forum ONZ, zażądać odszkodowania, zażadać międzynarodowej presji na przykładne ukaranie winnych, w ramach systemu sprawiedliwości Polski i Rosji, powinna nastąpić dymisja rządu, nowe wybory. Wszystko w ramach dostępnych procedur. W takim wypadku, Polska mogłaby zyskać konkretne korzyści, zbrodnia zostałaby nazwana po imieniu, odpowiedzialni za nią zbrodniarze, zostaliby pozbawieniu wpływu na nasz los. Nasze życie publiczne opierałoby się na prawdzie.

   Jest dla mnie wręcz bulwersujące, że Krzystof Kłopotowski przytacza słowa Sokratesa, by nakłaniać do zaniechania poszukiwania prawdy i do politycznego i intelektualnego oportunizmu. Jeśli mamy "patrzyć końca" za Sokratesem, to z pewnością, musimy być wierni poszukiwaniu prawdy. Sokrates jest pięknym przykładem wierności sobie i wierności prawdzie, a nie oportunistycznego pragmatyzmu... mógł pragmatycznie uciec, a wybrał kielich trucizny, wieńcząc czynem, to co głosił. W swojej obronie powiedzial te słowa:

Bo jeśli mnie skażecie, to niełatwo znajdziecie drugiego takiego, który by tak, śmiechem powiedzieć, jak bąk z ręki boga puszczony, siadał miastu na kark; ono niby koń wielki i rasowy, ale taki duży, że gnuśnieje i potrzebuję jakiegoś żądła, żeby go budziło.

Kto dzisiaj jest bliższy Sokratesowi: Krzysztof Kłopotowski, czy Jarosław Kaczyński?

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (47)

Inne tematy w dziale Polityka