Agata Len Agata Len
970
BLOG

Czego szukał Ryszard C. w biurze Niesiołowskiego?

Agata Len Agata Len Polityka Obserwuj notkę 15
19 października, we wtorek Ryszard C. przed zamordowaniem Marka Rosiaka i zaatakowaniem nożem Tomasza Kowalskiego w biurze PiS miał podobno odwiedzić biuro Stefana Niesiołowskiego i pytać o niego, a dowiedziawszy się, że Niesiołowski jeszcze do biura nie przyszedł, miał rzekomo zapytać o adres siedziby posłów PiS. Co stało się później, wszyscy wiemy.
Czy rzeczywiście Ryszard C. przed dokonaniem zbrodni odwiedził biuro wicemarszałka Niesiołowskiego, czołowego działacza PO, tego nie wiemy na pewno. Wątpliwości budzi między innymi fakt, że dyrektor biura, Agnieszka Woron złożyła doniesienie w tej sprawie do prokuratury dopiero dzisiaj, tydzień po tragedii. Jak podały Wiadomości TVP kobieta nie była dziś uchwytna dla mediów. Zeznania w prokuraturze złożyła podobno na podstawie relacji portiera, który miał rozpoznać Ryszarda C. Jednak ów portier przed kamerami telewizyjnymi zaprzeczył dziś wszystkiemu i powiedział, że nikogo nie pamięta i nie kojarzy. Z kolei inny pracownik biura, doradca Niesiołowskiego, Benedykt Czuma, który z Ryszardem C. też nie rozmawiał, oświadczył w wywiadzie z reporterami, że Ryszard C. zachowywał się tego ranka w biurze PO spokojnie: nie złorzeczył, nie wznosił okrzyków, nikomu nie groził. 
Być może historię o odwiedzinach mordercy w biurze Niesiołowskiego i próbie skontaktowania się z nim należy między bajki włożyć? Ale gdyby założyć, że rzeczywiście takie zdarzenie miało miejsce, wyjaśnienie motywów tej wizyty może być zgoła inne, niż próbuje wmówić opinii publicznej Niesiołowski.
Marszałek Niesiołowski oznajmił dziś bowiem triumfalnie, że kule, które ugodziły śmiertelnie Marka Rosiaka, były prawdopodobnie przygotowane dla marszałka. To jego piersi miały rozszarpać przygotowane naboje, to jemu miały odebrać życie! Dlatego też, zdaniem Niesiołowskiego, "łamie się ta konstrukcja, że to był zamach na Kaczyńskiego i PiS”. Według niego widać z tego, że zamach był przygotowany jeszcze na kogoś.
Świadkowie łódzkiej tragedii zgodnie potwierdzają, że Ryszard C. wpadł do siedziby PiS z okrzykiem, że chce zabić Jarosława Kaczyńskiego i że nienawidzi PiSu. To samo powtórzył przy policjantach i służbach miejskich, co w migawkach telewizyjnych mogła zobaczyć cała Polska. Mówimy więc w tym miejscu o faktach, które są bezsprzeczne. Tymczasem dla marszałka RP, Stefana Niesiołowskiego, bezsprzeczne fakty są "konstrukcją", czyli - jak rozumiem - pewnym tworem interpretacyjnym niepotwierdzonych, niekoniecznie zaistniałych zdarzeń. Jednocześnie dzisiejsze, wielce wątpliwe, bo w istocie niepotwierdzone przez świadków doniesienia o wizycie mordercy w biurze PO, stanowią dla marszałka podstawę twierdzenia, że tak naprawdę to on był pierwszy na liście do odstrzału, do likwidacji przez nieobliczalnego szaleńca. Czyli to Stefan Niesiołowski był najbardziej zagrożony i to on jest ofiarą nienawiści.
Rozumowanie marszałka Niesiołowskiego karze zadać sobie pytanie o stan jego umysłu i poczytalności, bo niestety jego oświadczenia, wygłaszane z pełnym przekonaniem, przypominają bredzenie wariata, a nie człowieka myślącego racjonalnie. Ale nie, nie będę tu snuła wątku stanu zdrowia psychicznego marszałka. Zakładam, że jest zupełnie normalny i wie, co mówi i dlaczego.
Przy założeniu, że Ryszard C. faktycznie przed tragedią odwiedził biuro PO, chciałabym podpowiedzieć marszałkowi alternatywną hipotezę co do prawdziwych intencji Ryszarda C.
Otóż, być może Ryszard C., powziąwszy decyzję, że trzeba ze znienawidzonym PiSem wreszcie skończyć, postanowił przed przystąpieniem do akcji podzielić się ze Stefanem Niesiołowskim swoim planem. Znając niewątpliwie liczne wypowiedzi marszałka w radiu i telewizji, jego pełne złości, pogardy i nienawiści oceny pod adresem polityków PiS, ze szczególnym uwzględnieniem Jarosława Kaczyńskiego i pilnej konieczności usunięcia go ze sceny politycznej oraz posłaniem go do wszystkich diabłów lub przynajmniej na leczenie psychiatryczne do szpitala dla wariatów, Ryszard C., w swoim obłędzie i szale, uznał, że Niesiołowski go na pewno pochwali, a może nawet przyłączy się do ataku. I właśnie dlatego Ryszard C. szukał Stefana Niesiołowskiego. Nie zastawszy go, morderca uznał, że nie ma na co czekać, trzeba iść, choćby w pojedynkę, na bój z obrzydliwymi "pisiorami".
Może więc Stefan Niesiołowski nie powinien się tak otwarcie cieszyć, że miał szczęście, że przyszedł do swego biura pół godziny później? Bo gdyby spotkał się z Ryszardem C. i poznał jego straszny plan, z pewnością powstrzymałby go, przekonał, że nie tak należy walczyć z wrogami politycznymi. A gdyby szalony Ryszard C. nie posłuchał Niesiołowskiego, marszałek zdążyłby przynajmniej zawiadomić policję i w ten sposób zapobiegłby tragedii...
Tak więc na miejscu marszałka Niesiołowskiego nie obnosiłabym się z tą radością tak ostentacyjnie, bo kto wie? - może marszałek miał szansę uratować ludzkie życie? Może miał szansę powstrzymać ostrze nienawiści politycznej, które w rękach zbrodniarzy przyjmuje realny kształt prawdziwego noża, którym można poderżnąć gardło i prawdziwych naboi, którymi można śmiertelnie przeszyć serce...
Pozostaje mi, z wielkim smutkiem (bo łódzka tragedia bardzo mnie przygnębiła i przeraziła) życzyć panu marszałkowi Niesiołowskiemu, w tych niełatwych dla Polski, burzliwych czasach, trochę więcej namysłu, więcej refleksji, więcej spokoju.
 
 

 

Agata Len
O mnie Agata Len

Interesuje mnie świat. Uważnie śledzę sprawy krajowe. Zależy mi na dobru Polski. Uwielbiam czytać i rozmawiać z mądrymi ludźmi o sprawach ważnych.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka