AgregatorTresci AgregatorTresci
127
BLOG

Afera FOZZ, afera starachowicka, AmberGold, Skok Wołomin to tylko niektóre...

AgregatorTresci AgregatorTresci Polityka Obserwuj notkę 2
jak wiele było dużych afer życia publicznego? Więcej niż wiele.

Niektóre pozbawiały ludzi oszczędności całego życia, inne drenowały budżet państwa. Choć metody oszustw były różne, skutek zawsze ten sam  setki milionów, a nawet miliardy złotych, które zniknęły bez śladu. FOZZ, Art-B, Bank Staropolski, Amber Gold, SKOK Wołomin, czy GetBack, to tylko niektóre z wielkich skandali finansowych, które wstrząsnęły opinią publiczną w Polsce. Afera związana z Funduszem Obsługi Zadłużenia Zagranicznego (FOZZ) nazywana jest dziś „matką wszystkich afer”. To wstrząsająca historia, która miała miejsce na przełomie PRL-u i III Rzeczypospolitej. FOZZ, powołany do życia na podstawie ustawy uchwalonej przez Sejm w 1989 roku, miał jedno podstawowe zadanie — wykupienie gigantycznego polskiego zadłużenia zagranicznego. Afera wokół Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego (FOZZ) bywa dziś nazywana „matką wszystkich afer”. To historia, która mrozi krew w żyłach i rozgrywała się na styku dwóch epok – PRL-u i III Rzeczypospolitej. FOZZ, powołany na mocy ustawy uchwalonej przez Sejm w 1989 roku, miał jedno zadanie: wykupienie gigantycznego polskiego długu zagranicznego.

FOZZ, czyli „matka wszystkich afer”
Setki zdefraudowanych milionów złotych, kilka tajemniczych zgonów, wieloletni proces, 230 tomów akt sądowych. Liczby nawet w przybliżeniu nie oddają rozmiarów afery, która już na początku lat 90. urosła wokół Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. W sprawie pojawiały się znane nazwiska, wątki finansowania służb specjalnych i ugrupowań politycznych. Pierwsze sygnały o nieprawidłowościach w FOZZ zaczęły docierać do Najwyższej Izby Kontroli jesienią 1989 r. W październiku zaczęła się kontrola Ministerstwa Finansów, która po dwóch miesiącach wykazała niekompletność dokumentów dotyczących realizowanych transakcji i ich "cichy charakter". Protokół tej kontroli miał jednak zaginąć, a fundusz nadal działał tak jak przez pierwszych kilka miesięcy swojego istnienia. A raczej działałby, gdyby nie pewien urzędnik Izby Skarbowej, zatrudniony później w NIK Michał Falzmann.Na trop nadużyć w FOZZ Falzmann trafił przypadkowo, podczas rutynowej kontroli jednej z firm powiązanych z funduszem. Chodziło o Universal – w czasach PRL-u monopolistę w handlu zagranicznym i jedną z pierwszych firm sprywatyzowanych w „nowej” Polsce. Podczas przeglądu dokumentacji, Falzmann natrafił na ślady, które prowadziły do wycieku ogromnej ilości dewiz z Polski. Cały proceder opierał się na skomplikowanym systemie transakcji i pośredników. Głównym „bohaterem” tej operacji był właśnie FOZZ. Przełom lat 80. i 90. w Polsce był niemal wymarzonym momentem na finansowe przekręty. W okresie przemian ustrojowych i kształtowania się nowej rzeczywistości gospodarczej w kraju na wiele spraw władze przymykały oko, ginęły dokumenty, a śledztwa toczyły się latami. Właśnie w tym czasie powstał Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. Instytucja powołana w 1989 r. przez Sejm PRL IX kadencji teoretycznie miała pomóc w spłacie polskiego długu, który w tym czasie osiągnął już wysokość blisko 42,3 mld dol. Miała gromadzić środki na ten cel i nimi zarządzać. W praktyce — jej działalność doprowadziła do największej w III RP defraudacji środków publicznych, szacowanej na 334 mln zł (nowych). Uważana za jedną z największych afer III RP (a nawet "matkę wszystkich afer") burza wokół FOZZ rozpętała się jeszcze w tym samym roku, w którym fundusz powstał. Instytucja od początku działała "niekonwencjonalnie", a w rzeczywistości niezgodnie z prawem. Jej głównym zadaniem — w dużym skrócie — było skupowanie na wtórnym rynku zagranicznych długów PRL po znacznie obniżonych cenach. Wierzyciele zgadzali się na utratę dużej części należnego im długu w zamian za szybkie odzyskanie przynajmniej niewielkiej jego części. Wykup długów odbywał się przez "podstawione" spółki, co było niezgodne z prawem międzynarodowym. Dlatego FOZZ działał niejako w tajemnicy, bez planów finansowych i sprawozdań — dopóki nie zaczęła go prześwietlać Najwyższa Izba Kontroli. Już na początku kontrolowania FOZZ w ramach śledztwa NIK Michał Falzmann — według źródeł — zaczął czuć się niepewnie. Podobno w swoich notatkach pisał: "Uważam, że powinienem wymówić tę pracę. Dalsze zajmowanie się tematem to osobiste śmiertelne niebezpieczeństwo. Szans na sukces nie widzę żadnych" — pisze portal mycompanypolska.pl. Po latach jego córka Zuzanna Falzmann miała powiedzieć w wywiadzie dla Polskiego Radia: "Pamiętam doskonale pogróżki, które dostawali rodzice, głównie tata. Jednak pogróżki dotyczyły również nas – jego dzieci. Były takie momenty, kiedy nie chodziliśmy do szkoły, bo sytuacja była tak niebezpieczna i nie było wiadomo, co się wydarzy. Niejednokrotnie, gdy wracaliśmy do domu, poodcinane były wszystkie wtyczki — od telefonu, od telewizora, od lamp. Takie rzeczy nie dzieją się przypadkowo". W lipcu 1991 r. Falzmann został niespodziewanie odsunięty od czynności kontrolnych przy FOZZ. Dwa dni po otrzymaniu tego polecenia trafił do szpitala i niedługo później umarł. Oficjalnie przyczyną był zawał, chociaż jego żona miała opowiadać w prasie o podejrzanych okolicznościach i o tym, że naciskano ją, by zaniechała sekcji zwłok. Nie minęły nawet trzy miesiące od śmierci Falzmanna, kiedy doszło do kolejnego tragicznego incydentu, który do tej pory budzi zainteresowanie i wątpliwości co do swojej przypadkowości. W wypadku samochodowym zginął ówczesny prezes NIK Walerian Pańko. Stało się to dwa dni przed tym, jak miał przedstawić Sejmowi aktualne materiały na temat przekrętów funduszu. Rządowa lancia na trasie E75 w pobliżu miejscowości Słostowice w wyniku zderzenia rozpadła się na dwie części. Winę oficjalnie przypisano kierowcy. Oprócz Pańki zginął też jadący razem z nim na tylnym siedzeniu dyrektor Biura Informacji Kancelarii Sejmu Janusz Zaporowski. W ciągu dwóch lat od tragicznego wypadku Waldemara Pańki zmarli dwaj policjanci, którzy jako pierwsi dotarli na miejsce wypadku w Słostowicach. Przyczyną ich śmierci oficjalnie miało być utonięcie, podobno byli wtedy "na rybach". Ostatnią ofiarą "klątwy FOZZ" był bezpośredni zwierzchnik Michała Falzmanna, Anatol Lawina. W 2006 r. został śmiertelnie pobity przez nieznanych sprawców...

Agregator Informacji

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka