Życzliwy Życzliwy
327
BLOG

Dlaczego PiS przegra(ł)?

Życzliwy Życzliwy PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 18
Dlaczego PiS przegra wybory samorządowe.


 Dlaczego? Bo przecież w przeciwieństwie do politycznych przeciwników miał w miarę czytelną wizję państwa. Nie musi podobać się wszystkim idea społecznego solidaryzmu, do którego PiS wyraźnie nawiązywał, ale z pewnością dla większości społeczeństwa mogła być i była korzystna.
 Były też niewątpliwe sukcesy w budowie fundamentów silnego państwa. Inwestycje przyszłościowe takie jak gazociąg norweski, budowa portu kontenerowego, rozwój polskich portów, przekop Mierzei Wiślanej czy doprowadzenie do fazy projektowej Centralnego Portu Komunikacyjnego, co było solą w oku Niemiec. Tak zresztą jak daleko posunięte prace nad elektrowniami atomowymi.
 Były i liczne programy socjalne. Czy można mieć do nich zastrzeżenia? Ależ oczywiście. Jak to zawsze bywa w życiu społecznym. Możliwych jest sto różnych koncepcji i każda da się równie dobrze obronić, jak i atakować. Jeżeli jednak programy społeczne funkcjonują to możliwa jest modyfikacja. Jeżeli ich nie ma….
 Zatem dlaczego PiS przegrał choć wygrał?
 Po pierwsze – przez całą drugą kadencję PiS zachowywał się tak, jakby zapomniał, że 90% przyszłych wyborców będzie głosowało tam gdzie mieszkają, pracują i żyją na co dzień. I na obraz partii rządzącej będzie się składało to, co dzieje się w ich otoczeniu. W ich dużym czy średniej wielkości mieście, bo tam PiS przegrał najbardziej.
 A w najbliższym otoczeniu przyszłych wyborców działo się często nieciekawie, bo centrala zajęta wielką polityką, teren zostawiła wyłącznie we władaniu lokalnych polityków własnej partii, nie reagując na kierowane do owej centrali skargi na nepotyzm i jakże często związaną z nim kompletną niekompetencję. W wielu wypadkach chodziło nie tylko o obsadę spółek o charakterze produkcyjnym ale i o zależne od marszałków województw z PiS instytucje kultury, takie jak choćby regionalne rozgłośnie publicznego radia, regionalne stacje TVP, tzw. teatry „marszałkowskie” czy muzea.
 Na wszelkie interwencje wskazujące na niszczenie owych instytucji przez niekompetentnych protegowanych centrala PiS pozostawała głucha. Działo się to w skali całego kraju. W każdym z województw gdzie wybrani zostali marszałkowie z PiS łatwo można wskazać przykłady.
 To kształtowało obraz partii rządzącej nie u żelaznego elektoratu, ale u ludzi środka, od których zależy uzyskanie w wyborach bezwzględnej przewagi nad konkurencją.
 Jak to mawiają – pycha idzie przed upadkiem. Jadąc przez Kraj z zachodu na wschód czy z północy na południe bez przerwy słyszałem w wiadomościach kolejnych regionalnych rozgłośni np.: „ Na festyn w hali ludowej zaprasza marszałek województwa (tu padało nazwisko)” I jakoś żaden z prominentnych partyjnych urzędników wybranych z łaski wyborców nie zauważył, że zaprasza swoich wyborców na imprezy za ich własne pieniądze. Ten schemat zapowiedzi powtarzał się wszędzie, zatem musiał być uzgodniony dla całego kraju na wyższym szczeblu. I świetnie ilustrował pojmowanie przez władzę sprawowanej misji publicznej. Pycha…
 Po drugie – w niedługim czasie po rozpoczęciu drugiej kadencji z audycji publicystycznych w TVP wycięci zostali publicyści o jednoznacznie konserwatywnych poglądach, ale prezentujący niezależność sądów i to nie zawsze zgodnych z posunięciami władzy. Zostali ci posłuszni. Jak to się mówi w środowisku – ci na kolanach. Taki przekaz propagandowy zaczyna budzić z początku nieufność, niewiarę, z czasem sprzeciw. Wtedy wszelkie, nawet najbardziej słuszne przesłania trafiają jedynie do żelaznego elektoratu, środek pozostaje na nie obojętny albo niechętny. O tym mechanizmie wie już student pierwszego roku politologii. PiS o tym zapomniał, albo nie chciał wiedzieć.
 I wreszcie po trzecie – nikt nie jest w stanie oszacować, ile głosów mniej kosztowały PiS takie gesty, jak na przykład ten pewnej posłanki pocierającej na sali sejmowej oko środkowym palcem i jej późniejsze głupawe tłumaczenia z tego powodu. Posłanki o mentalności tak zwanych „ciotek rewolucji” z dawnego PRL-u. O ile mnie pamięć nie myli znów weszła do sejmu. Teraz będzie mogła sobie do woli pocierać, ile dusza zapragnie. Pogratulować tym, którzy układali listy wyborcze.
 Czy to wszystko? Nie, do przegranej przyczyniły się jeszcze działania przeciwników i działania PiS przeciw konkurentom. To następna złożona historia. Ja opisałem tylko te najbardziej oczywiste, najbardziej widoczne i jednocześnie takie, których można było uniknąć. Stało się. Zobaczymy co dalej. Wszak polityka jest grą dynamiczną i można przewidywać, ale nigdy nie ma pewności co jest za zakrętem.
 Piszę to dwa dni przed wyborami, przewidując kolejną klęskę PiS w wyborach samorządowych w dużych miastach. Niektórzy głoszą tezę, że wybory samorządowe nie mają wiele wspólnego z wyborami parlamentarnymi. Uważam, że nie tylko mają wiele, ale nawet bardzo wiele. Że to system naczyń połączonych, bo poczynania partii rządzącej w skali makro budują obraz jej kandydatów samorządowych. Co prawda wygrani w sakli marko niszczą dziś swój wizerunek w tempie zaprawdę imponującym, ale jeszcze za wcześnie by to się przełożyło na skalę lokalną. Choć, jak to już napisałem – nigdy nie ma pewności co jest za zakrętem.

Życzliwy
O mnie Życzliwy

kartograf mapy Rowu Mariańskiego

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka