To Karol Marks powiedział, że „Historia się powtarza, najpierw jako tragedia, później jako farsa.” I to jest to najlepsze co jako prawdziwe zostało po Marksie.
Miejsce na tragedię w stosunkach polsko – francuskich w historii XX wieku zajął już Józef Beck. Do niedawna miejsce na farsę było wolne. Już nie jest – zajął je Donald Tusk.
Kwintesencją farsy pod którą podpisał się obecny premier jest w polsko -francuskim traktacie klauzula, że w przypadku zagrożenia oba kraje zobowiązują się do wzajemnej pomocy, w tym militarnej.
Ledwie 86 lat minęło od francuskiej pomocy dla Polski w 1939 roku. Nie tak wiele by zapomnieć o dzielnych francuskich żołnierzach którzy wtedy ruszyli na pomoc napadniętej przez Hitlera Polsce. Że nie ruszyli? Aaaa, to przepraszam.
Nie ruszyli i wcale nie mieli zamiaru ruszać, co uzgodnili z naszymi brytyjskimi sojusznikami jeszcze pod koniec sierpnia 1939. Wiedzieli też wtedy o tajnym protokóle podziału Polski w pakcie Hitler – Stalin, ale nas nie poinformowali.
Za to w kampanii francusko – niemieckiej w 1940 roku zginęło około 44 000 polskich żołnierzy i oficerów.
Jak niewybredne szyderstwo brzmi podkreślanie przez szefa polskiego rządu, że ta wzajemna pomoc militarna to znakomity polski interes.
Jaki interes? Że w razie zagrożenia militarnego ze wschodu Francja rzuci swoje siły zbrojne na ewentualny polski front? Że użyje wobec wschodniego agresora swojego, niewielkiego w skali globalnej, potencjału atomowego by bronić Polski? Czy raczej usiądzie z agresorem do stołu negocjacyjnego, z gotowością oddania atakowanego kraju za pokój? Francuski pokój.
Na moje powyżej zadane pytania o „polski interes” w tym traktacie, studenci drugiego roku politologii, z którymi miałem okazję rozmawiać wczoraj, pospadali ze śmiechu z krzeseł. No tak, ale oni nie są politykami sprawującej obecnie władzę w Polsce koalicji.
Owszem Francja ma sprawne siły militarne broniące francuskich interesów w Afryce. Zresztą coraz słabiej broniące, bo przegrywa ten wyścig z Chinami i Rosją.
Francja ma też swój przemysł zbrojeniowy. Zalegające w magazynach uzbrojenie poprzedniej generacji, którego nie sprzedała w Indochinach i Afryce. Bo w jednym i drugim miejscu już panoszą się Chiny.
Traktat z Polską to szansa upłynnienia za bardzo dobre pieniądze Polsce tego, co rdzewieje w magazynach. Nie udało się z caracalami, helikopterowym złomem, ale teraz może się udać.
Ale są jeszcze imponderabilia. Francja to upadłe mocarstwo kolonialne. Upadłe bezpowrotnie, ale wciąż cierpiące na kompleks byłej wielkości. To kraj kompletnie rozchwiany społecznie, gdzie Islam dokonał spustoszenia podobnego jak w Niemczech czy Szwecji. Być może w traktacie jest jeszcze punkt o którym cisza – że Francja podzieli się z nami swoimi „inżynierami” i „lekarzami” z krajów czarnej Afryki i Krajów Maghrebu. Byłe kraje kolonialne, które swój dobrobyt budowały na eksploatacji kolonii chcą się dzisiaj z nami dzielić jedynie kłopotami, nie bogactwem.
Wróble ćwierkają, że o prawdziwej istocie tego traktatu będziemy się dowiadywać skąpo i po trochu. I to dopiero po wyborach prezydenckich.
Inne tematy w dziale Polityka