Badacze świata polityki, od czasów Arystotelesa, zwracali uwagę na rolę „klasy średniej” jako warunku stabilności i jakości ustroju politycznego. Wybitny myśliciel włoski, Gaetano Mosca, tak tę kwestię ujął:
„Społeczeństwo osiąga największą zdolność, by rozwinąć względnie doskonałą organizację polityczną, kiedy posiada liczną klasę ludzi, których pozycja materialna jest w sposób istotny niezależna od rządzących; którzy posiadają wystarczające środki, by poświęcić część swego czasu dla doskonalenia swej kultury i wyrobienia w sobie zainteresowania sprawami publicznymi – tego arystokratycznego ducha, chciałoby się powiedzieć – który jest niezbędny, by służyć krajowi nie oczekując żadnej innej satysfakcji niż ta, która płynie z osobistego poczucia godności i szacunku dla siebie.”
Te sposób widzenia jako swoistego stanu społecznego, tj. względnie stabilnej grupy ludzi, dla których poczucie godności związane z pozycją społeczną zbiorowości jest wartością samoistną, nie był rzadki w okresie, kiedy Mosca pracował nad swym klasycznym dziełem, tj. w pierwszej połowie XX wieku. Józef Schumpeter, wybitny amerykański ekonomista pochodzenia austriackiego, w słynnej pracy „Kapitalizm, socjalizm, demokracja,” sformułował koncepcję demokracji, której podstawą jest konkurencja. Jednak warunkiem właściwego funkcjonowania mechanizmu konkurencji było, jego zdaniem, istnienie klasy społecznej, która przez pokolenia potrafiła wyrobić w sobie nawyk służby publicznej. Ta klasa powinna być zdolna, by narzucić styl uprawiania polityki, kulturę życia publicznego, która korygowałaby patologie, które mogące wyniknąć ze słabości reguł formalnych. Oczywiście, obok tych dwóch autorów, można by wspomnieć o wielu innych, nie mniej wybitnych, jak choćby Alexis de Tocqueville, czy Max Weber, którym nieobce było podobne stanowisko.
Powyższe podejście straciło na popularności we współczesnych naukach społecznych. Być może jest ono zbyt konserwatywne, jak na gust ich reprezentantów. Pojawia się ono czasem w badaniach nad polityką w miastach amerykańskich, jak słynna praca Roberta Dahla o zmianach w życiu politycznym New Haven. W badaniu porównawczym nad polityką miejską w USA, inni badacze, E. C. Bainfield i J. Q. Wilson, dochodzą do wniosku, że „[…] ideałem klasy średniej jest polityka lokalna pojmowana jako wspólne szukanie konkretnych implikacji mniej lub bardziej obiektywnego interesu publicznego, interesu zbiorowości ‘jako całości’.” Logika tego ideału wymaga, by władzę sprawowały osoby najbardziej kompetentne, tj. eksperci i mężowie stanu, nie ‘politycy’. Logika ideału klasy średniej przykłada […] specjalne znaczenie dla publicznej cnoty uczciwości, sprawności i bezstronności; i skłonność do popierania konsumpcji ‘dóbr publicznych’ jak szkoły, parki, muzea, biblioteki, a co za tym idzie, dbałość o przestrzeń miejską […] Stara polityka bossa i machiny jest – i z pewnością pozostanie wysoce charakterystyczną dla klasy niższej.”
Podejście to jest w dalszym ciągu popularne wśród badaczy włoskich zajmujących się patologiami polityki w tym kraju. Może najbardziej dobitnie wyraził to socjolog, Alessandro Pizzorno, wprowadzając pojęcie „homini novi” (nowi ludzie). Uważa on, iż „politycy należący do środowisk dominujących w społeczeństwie przeszli proces socjalizacji w grupach odniesienia, których moralność jest identyczna jak autorytetu prawa [...] ich zachowanie będzie więc oceniane i nagradzane według kryteriów tych grup, a zatem będzie zgodne z ich normami.” „Nowi ludzie” są skłonniejsi do udziału w praktykach korupcyjnych, bo - związane z karierą polityczną - oderwanie od pierwotnych grup odniesienia obniża moralny koszt łamania prawa. Stąd,
„Im bardziej aktywność jednostki i stosunki są ograniczone do spraw związanych z życiem partii, tym bardziej jego tożsamość odbijać będzie jej ‘jakość moralną’, a od niej będzie też zależeć moralny koszt korupcji. Im bardziej powszechna jest korupcja, tym bardziej, same partie polityczne działają jako agencje socjalizacji w lekceważeniu prawa, redukując koszty moralne na jakie naraża jednostki udział w praktykach korupcyjnych.”
Do podobnego wniosku dochodzą inni badacze włoskiego systemu politycznego, profesorowie Della Porta i Vannucci. Stwierdzili oni, że kariery wielu włoskich skorumpowanych polityków ujawniają wspólne cechy.
- weszli do polityki nie posiadając żadnych zasobów (pieniędzy, prestiżu, czy władzy);
- Cechuje ich niejasne pochodzenie społeczne;
- Ograniczone zdolności i niskie kwalifikacje formalne;
- Brak skrupułów.
Skorumpowani politycy mają przewagę nad uczciwymi, bo mogą zainwestować w swe kariery polityczne zasoby materialne i sieci klientów zakumulowane na nielegalnych rynkach. Dzięki temu, ich znaczenie dla partii jest bez porównania większe. Prowadzi do poluzowania reguł moralnych w działalności politycznej. Co więcej wpływa to na sposób rekrutowania i mechanizmy awansu działaczy partyjnych. Wiążą się z nim testy, które przeprowadzają notable partyjni badając moralną elastyczność ewentualnych kandydatów do kariery. W ten sposób tworzy się podkultura, będąca w całkowitej sprzeczności z ideałami życia publicznego, które stanowią o jakości ustroju politycznego.
Wspominam o tym podejściu do badania zagrożeń dla jakości ustroju demokratycznego, bo - o ile zgodzimy się uznać powyższe obserwacje za zasadniczo trafne, to (1) mają one znaczenie istotne dla rozumienia patologii polityki w państwach pokomunistycznych; (2) biorąc pod uwagę nasilenie ruchliwości społecznej we współczesnym świecie, znaczenie tych zagrożeń dla cywilizacji, która stworzyła koncepcję współczesnej demokracji, staje się dość oczywiste.
Co do pkt. 1, to wystarczy zauważyć, że społeczeństwa, które przed dwudziestu laty wyzwoliły się spod komunistycznej opresji, przeszły w trakcie XX wieku całą serię rewolucji społecznych, które zakłóciły (w sposób nie zawsze negatywny) stabilność ich struktury. W przypadku Polski była to I wojna światowa, w jakimś stopniu okres międzywojenny, II wojna światowa, rewolucja komunistyczna, a wreszcie czasy transformacji ustrojowej po 1989 roku. Pozwolę sobie zaryzykować twierdzenie, że efektem ubocznym (zamierzonym?) niezałatwionej sprawy reprywatyzacji, było utrudnienie odrodzenia się środowiska społecznego kultywującego przez pokolenia te wartości życia publicznego, o których pisali Mosca i inni.
Co do pkt. 2, to rozwój organizacji formalnych, procesy modernizacji na wielką skalę, tworzą możliwości karier, które niszczą tradycyjne środowiska społeczne, wyrywają jednostki spod kontroli grup również tych, które – zdaniem Pizzorno – kultywują moralność nakazującą szanować normy prawa i moralności. Współczesne organizacje formalne dalece odbiegają od weberowskiego opisu biurokracji, ale jeżeli oderwiemy się od tego opisu, to jego diagnoza jest trafna podwójnie. Po pierwsze, świat współczesny jest światem organizacji formalnych; pod drugie, organizacje te rozwijają się obecnie osłabiając kulturowe podłoże, od którego w znacznym stopniu zależy jego dalsza egzystencja.
Profesor; politolog, socjolog; pracuje w Instytucie Studiów Politycznych PAN; aktywny uczestnik polskiego życia obywatelskiego, m.in. założyciel i pierwszy prezes Transparency International - Polska; jeden z liderów ruchu społecznego na rzecz reformy ordynacyjnej (Jednomandatowe Okręgi Wyborcze) oraz przewodniczący Kuratorium Fundacji Konkurs Pro Publico Bono; członek Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka