Antoni Z. Kamiński Antoni Z. Kamiński
771
BLOG

Kilka uwag banalnych nt. podtopień

Antoni Z. Kamiński Antoni Z. Kamiński Polityka Obserwuj notkę 18

 

Otrzymałem dziś wiadomość od mojego przyjaciela, że centymetry brakują, by woda wlała mu się do mieszkania. Oczywiście, jest on w znacznie lepszej sytuacji od tysięcy ludzi, którym woda mieszkania zalała. Mój przyjaciel mieszka od kilkunastu lat w nowym domu, wybudowanym na terenach podwarszawskich, które do lat 1990-tych wykorzystywane były dla celów rolniczych. Później wkroczyli tam „deweloperzy”, którzy nie dbając o system odwadniania pól, który istniał tam od niepamiętnych czasów budowali domy i mieszkania. Sytuacja mojego przyjaciela byłaby znacznie lepsza, gdyby nie to, że jeden z jego sąsiadów zasypał rów odwadniający. Rów prowadził do stawu, który zbierał wodę z okolicznych pól, gdzie stoją teraz domy. W wyniku zasypania kanałów odwadniających, staw jest pusty, gdy domy zalewa woda. Sąsiad, który zasypał rów odprowadzający wodę z posesji, między innymi, mojego sąsiada nie zgadza się na to, by rów ten odkopać. Interes jednego człowieka znalazł się w kolizji z interesem szerszej zbiorowości, która nie posiada skutecznych narzędzi nacisku. Miałaby je, gdyby rząd uznał, że mamy do czynienia ze stanem klęski żywiołowej. Rząd tego nie robi, bo wtedy musiałby przesunąć wybory na jesień, a to nie odpowiada interesom PO i jej kandydata.

Problem ma jednak inny wymiar. Developerzy uzyskali wszystkie zgody i zezwolenia od administracji dzielnicy. To administracja powinna przecież zadbać o to, by nie niszczyli oni systemu odwadniającego. Przecież gospodarka wodna na terenie dzielnicy jest dziedziną właściwą dla administracji samorządowej. Ona powinna, wydając zezwolenia, dbać o utrzymanie odpowiedniej infrastruktury także w tym zakresie. Co więcej, powinna jej stan dość regularnie kontrolować. Oczywiście tego nie robi.

Dalej, od co najmniej stu lat wiadomo, że Polska ma kłopoty z wodą – nie z jej nadmiarem, ale z brakiem. Pod względem wyposażenia w wodę, jesteśmy – o ile wiem – mniej więcej na poziomie Egiptu. W okresie dwudziestolecia międzywojennego ponoć próbowano coś z tym zrobić. W czasach komunizmu i później nie robiono nic. Ktoś powie, że powódź wiąże się z nadmiarem wody, a zatem nie ma związku z zapobieganiem suszy. Otóż ma, bo zapobieganie stepowieniu gruntów wymaga zwiększenia zdolności retencyjnych, a więc budowy zbiorników, polderów, i tworzenia systemów melioracji, które umożliwiają nawadnianie i odwadnianie w zależności od potrzeb. Działania takie nie wymagają niczego nadzwyczajnego – powinny należeć do rutyny administracyjnej. Nie należą jednak.

Słyszałem rano rozmowę z posłem PiS, który zarzucał obecnej koalicji, iż nie podjęła pomysłów ś. p. Grażyny Gęsickiej mających na celu wykorzystanie funduszy unijnych dla wzmocnienia wałów powodziowych. Jeżeli jest to prawdą, to odpowiedzialność za to spada na rząd. Ale, jak próbowałem wykazać, stan obecny jest skutkiem dziesiątków lat zaniedbań, a te z kolei są skutkiem niewydolności instytucjonalnej naszego państwa.

Dodam na koniec, iż czytelnikom niniejszego tekstu ostrożność, bo problemach hydrologii, podobnie jak i łaciny, nie znam się. 

Profesor; ​politolog, socjolog; pracuje w Instytucie Studiów Politycznych PAN; aktywny uczestnik polskiego życia obywatelskiego, m.in. założyciel i pierwszy prezes Transparency International - Polska; jeden z liderów ruchu społecznego na rzecz reformy ordynacyjnej (Jednomandatowe Okręgi Wyborcze) oraz przewodniczący Kuratorium Fundacji Konkurs Pro Publico Bono; członek Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (18)

Inne tematy w dziale Polityka