Nie jest moim zamiarem agitacja na rzecz któregokolwiek z kandydatów. Pragnę tylko zwrócić kilka kwestii, które nasunęły mi się w związku z obecną kampanią wyborczą. Kandydat PiS, kojarzony do niedawna z ideologiczną ofensywą i agresywnym językiem wypowiedzi, przestawił się obecnie na ton pokojowy. Ta próba zmiany wizerunku wzbudza wśród większości komentatorów podejrzenie, że ma ona charakter taktyczny; kiedy wybór się rozstrzygnie „szydło ponownie wyjdzie z worka”. Kandydat PO postrzegany jest zaś wciąż jako przedstawiciel partii współpracy i miłości, mimo że to ona właśnie podejmuje teraz działania zaczepne, wykorzystując w tym celu głównie posłów Palikota i Nowaka, z Niesiołowskim w rezerwie. Komorowski też zresztą retuszuje swój wizerunek zapewniając, na przykład, że odtąd będzie polował wyłącznie z aparatem fotograficznym.
Kiedy słyszę zapowiedź o nadawaniu spotów wyborczych kandydatów na urząd prezydenta, natychmiast wyłączam radio. Wieje od nich nudą, a ich wartość informacyjna jest zerowa. Myślę, iż podobnie postępuje większość rodaków. Jest to bodaj najmniej efektywny sposób wydania środków na kampanię wyborczą. Przypuszczam, że chodzi tu głównie o to, do kogo mają dotrzeć pieniądze podatników.
Oglądając - przyznam pobieżnie – wiadomości telewizyjne różnych stacji, odnoszę wrażenie, że są one stosunkowo najbardziej wyważone na kanale TVP1, a najbardziej stronnicze w TVN. Jest to sprzeczne z często spotykanymi opiniami osób publicznych, że kanał TVP1 uprawia propagandę na rzecz PiS. Na przykład, TVN w swoich Faktach, by zdiagnozować Jarosława Kaczyńskiego jako psychopatę, wykorzystał wypowiedź Janusza Korwina Mikke. Jako osoba publiczna, Mikke jest postacią egzotyczną i trudno uznać go za autorytet w dziedzinie psychiatrii. Przy całym szacunku dla jego inteligencji, widziałbym w nim raczej przedmiot zainteresowań tej dyscypliny medycznej.
Nie rozumiem skąd bierze się wśród polskich komentatorów politycznych zamiłowanie do „pokojowych kampanii” wyborczych. Wybory powinny być walką o umysły i serca wyborców. Kampania pokojowa jest zaprzeczeniem istoty procesu wyborczego. Oczywiście, każdą walką powinny rządzić pewne reguły, ale w ich ramach walka powinna być ostra. Wybierając człowieka na urząd publiczny oceniamy nie tylko jego program, ale także jego kompetencje, charakter i osobowość. Te cechy właśnie w ostrej walce ujawniają się najpełniej. Pewien politolog amerykański zauważył, iż demokracja najlepiej funkcjonuje wtedy, kiedy elita polityczna jest podzielona, a naród połączony wspólnotą wartości. Wtedy Oni muszą Nas-obywateli brać pod uwagę.
Czego dotyczą obecne wybory? Wedle Konstytucji, urząd Prezydenta RP jest urzędem przede wszystkim honorowym. Posiada on jednak pewne kompetencje, które mogą utrudnić rządowi przeprowadzenie jego inicjatyw legislacyjnych, tj. prawo weta. W praktyce, o zakresie kompetencji prezydenta decydują osobowości głównych aktorów politycznych oraz czynniki sytuacyjne. Osobowość prezydenta ma więc istotne znaczenie.
Niektórzy ludzie identyfikują się ze swoim kandydatem uważając, że jest znakomity, najlepszy, itp.; są też tacy, którzy głosują na „mniejsze zło”. Przeciętny wyborca kieruje się ogólnym wrażeniem, jakie sprawia kandydat. To ogólne wrażenie jest częściowo trafne –mało ludzi jest zdolnych, by całkiem ukryć swą prawdziwą naturę. Niemniej, w pewnym zakresie, każdemu z nas się to udaje. W przypadku kampanii wyborczych, sam kandydat stara się kreować swój wizerunek tak, by ukryć swe słabości. Ponadto, pracują nad nim zespoły specjalistów, które starają się dodatkowo go uatrakcyjnić. Wszystkie te zabiegi przypominają handlarza końmi z powieści Szołochowa, który słomką nadmuchał sprzedawanego przez siebie konia, by ukryć jego zapadłe boki.
Należy pamiętać, że głosując na kandydata głosujemy też na liczny sztab ludzi, których ciągnie on za sobą. Niektórzy z nich są widoczni, aktywnie uczestnicząc w kampanii; inni – pozostają z różnych powodów w ukryciu, pojawiając się dopiero, kiedy zwycięski polityk obsadza stanowiska w zajętym przez siebie urzędzie. Wiedząc o niepopularności swego szefa kancelarii, Mieczysława Wachowskiego, Lech Wałęsa formalnie usunął go ze stanowiska, lecz był to ruch wyłącznie pozorny. Kiedy skupiamy uwagę wyłącznie na kandydacie, to tracimy z pola widzenia oczywisty fakt, że znajduje się on w znacznej mierze w rękach swojego otoczenia – w sieci starych i nowych zobowiązań.
Z mojej perspektywy, jeżeli ograniczyć się tylko do Bronisława Komorowskiego i Jarosława Kaczyńskiego, decyzja wyborcza zależy od przyjętego kryterium, które ma mało wspólnego z osobą kandydata. Z jednej strony, zwycięstwo kandydata PO ułatwiłoby tej partii wdrożenie reform zawartych w jej programie, bo eliminowało by groźbę prezydenckiego weta. Pozwoliło by to więc sprawdzić, czy ten program jest głoszony w dobrej wierze. Oczywiście, aby to w pełni sprawdzić, konieczne byłoby uzyskanie przez PO konstytucyjnej większości w parlamencie, lub co najmniej zwykłej większości, pozwalającej uniknąć rządu koalicyjnego. Taka pełnia władzy budziłaby jednak niepokój co bardziej sceptycznie nastawionych do polityków obywateli – byłaby to bowiem władza, nad którą my - obywatele nie mielibyśmy skutecznej kontroli.
Zatem sceptyk może dojść do wniosku, że – aby utrzymać kontrolę nad władzą polityczną - niezbędnym jest istnienie niezależnego ośrodek w ramach władzy wykonawczej, mogącego skutecznie nadzorować pracę rządu. Z tego punktu widzenia racjonalny byłby wybór prezydenta z innej partii niż dominująca partia rządzącej koalicji. Z tym również wiąże się zagrożenie: chociaż formalne prerogatywy Prezydenta są ograniczone, to przecież może on, wykorzystując prawo veta oraz podejmując różne inne działania na forum publicznym, skutecznie utrudniać pracę rządu. A przecież rząd musi rządzić.
Z tym dylematem pozostawiam moich ewentualnych czytelników i czytelniczki.
Profesor; politolog, socjolog; pracuje w Instytucie Studiów Politycznych PAN; aktywny uczestnik polskiego życia obywatelskiego, m.in. założyciel i pierwszy prezes Transparency International - Polska; jeden z liderów ruchu społecznego na rzecz reformy ordynacyjnej (Jednomandatowe Okręgi Wyborcze) oraz przewodniczący Kuratorium Fundacji Konkurs Pro Publico Bono; członek Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka