W dawnej Polsce pito klarety czyli tanie wina, często bardzo młode, głównie reńskie wzbogacane miodem i przyprawami: imbirem, gożdzikami czy cynamonem. Jednak w Anglii nazywano claretem wina bordoskie. Na butelce z kalifornijskich winnic od Francisa Coppoli złotymi literami na czarnej etykiecie napisano: Diamond Collection, Black Label, 2022 CLARET (1910 Type) Cabernet Sauvignon.
Oznacza to, że pijemy wino złożone ze szczepów charakterystycznych dla win bordoskich z zaznaczeniem, że ten Claret jest z przewagą szczepu cabernet sauvignon. Typ 1910 to przypomnienie, że w tej kalifornijskiej winnicy udało się namieszać pierwszy Claret - czyli wino złożone z bordoskich szczepów - w 1910 roku.
W Krugerze - odpowiedniku naszej Biedronki - kupiłem 6 butelek, wtedy cena spadła do 11,99 dolara za sztukę. Pięć butelek powędruje do bagażu bo na tyle zezwalają przepisy, a szóste dla mnie na dzisiejszy wieczór, jutro odlot do Krakowa. W Polsce cena takiej butelki to 180 zł.
Nigdy nie ukrywałem, że wina bordoskie, a właściwie ten kupaż cabernet sauvignon, merlota i cabernet franc to ideał wina. Bywają gorsze i lepsze wina bordoskie, ale od najlepszych bordoskich nie ma lepszych innych. W degustacji w ciemno win bordoskich czyli bez wiedzy co się degustuje - a takie zasady panują w każdym prestiżowym konkursie win - od kilkunastu lat wygrywają wina niekoniecznie z Francji. Niedawno pisałem o winnicy z Węgier, która dokonała tej sztuki, może za jakiś czas przeczytamy o winnicy Francisa Coppoli. A może już mogą się tym poszczycić? Nie śledzę przecież wszystkich wyników.
Pisałem o kupażu win charakterystycznych dla regionu Bordeaux. Dla wielu - w tym jak widać dla tej winnicy z Kalifornii, której dziś właścicielem jest Francis Coppola - esencją w tej mieszance jest cabernet sauvignon. Moje zdanie jest inne
Opowiadanie o winie to jak opowiadanie siebie światu. Jedna z wielu opowieści, więc póki jeszcze można to snujmy tę opowieść. W czasach studenckich przez szereg nieprawdopodobnych koincydencji udało mi się w tym słynnym roku 1981 dostać pracę przy zbiorze winogron we Francji. Był to cabernet sauvignon.
Wiem, że to niezbyt popularne - ale to moja opowieść - przewaga cabernet sauvignon w kupażach bordoskich odpowiada za zbyt duże ilości aromatów owocowych w tym tych rześkich i powierzchownych a dopiero odpowiednia ilość merlota sprowadza to nieco niżej, do jagód i leśnych aromatów, a dopiero dodatek cabernet franc czyni całość i tworzy bazę, która dla mnie - Ślązaka - oznacza kontakt z rzeczywistością. Kontakt ze światem i bycie z nim jednością.
Spytacie czy to mam po jednej czy dwóch butelkach wina? Pytanie zasadne, na miarę mojego poczucia rzeczywistości. Ironia i sarkazm to jak leżakowanie w dębowej beczce i odzieranie tej owocowości wina z jego esencji. Tajemnicza przemiana owocu w wino. Natury w co?
W ducha bym rzekł, ale moja żona twierdzi, że jestem bardziej złośliwy po dwóch kieliszkach tego bordoskiego złota i żadnego ducha tam nie widzi. Ale przecież bywają złośliwe duchy?
Jak widać świat rzeczy i świat ducha bywają oglądane z różnych perspektyw. W tym tej mojej z natury złośliwej.
Czas się pakować - pogoda taka, że nie wiadomo czy wylecimy oraz czy przylecimy - jak notka się ukaże to będę gdzieś w podróży. Jak to w życiu. Gdzieś się wyląduje, może w Krakowie jak niezłośliwe duchy pozwolą.
Ślązak od zawsze, studiował Ekonomię na UE w Katowicach, Psychologię i Nauki Polityczne na UŚ w Katowicach, Pisanie scenariuszy w PWSzFTviT w Łodzi. Pisze felietony kulinarne do tygodnika "Nowe Info". Jest prywatnym przedsiębiorcą.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości