Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka
1162
BLOG

Boże co oni z nami robią ! Ossolineum bankrutem !!!

Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka Kultura Obserwuj notkę 3

ZAKŁAD NARODOWY OSSOLINEUM

 

image

image

image

image

image

 

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114873,10686178,Lwow__Dziela_z_Ossolineum_przewozone_w_skandalicznych.html

 

Lwów: Dzieła z Ossolineum przewożone w skandalicznych warunkach [WIDEO]

pc, nadesłał tylda
 
22.11.2011 10:26
A A A Drukuj
image
Zbiory polskich ksiąg i pism Ossolineum pozostałe we Lwowie transportowane są do nowego magazynu. Na opublikowanym w internecie filmie widać, jak żołnierze rzucają książkami. Jedna, jak stwierdza dyrektor wrocławskiego Ossolineum, wśród "przeprowadzanych" książek nie ma bezcennych dzieł, a głównie duplikaty i ukraińskie i rosyjskie książki, m. in. dzieła Marksa i Lenina.
Żołnierze przerzucają książki do ciężarówki

Żołnierze przerzucają książki do ciężarówki (fot. Youtube.com)

 LWÓW 

- Z Kościoła Jezuitów we Lwowie w skandaliczny sposób wywożone są zabytkowe zbiory dawnego Ossolineum. Kilka osób w mundurach wojskowych rzuca XVIII-XIX wiecznymi książkami z rąk do rąk, a wypadające z nich kartki latają po ulicy. Proszę zobaczyć materiał filmowy na portalu kresy.pl - napisał czytelnik serwisu Alert24.

Ukraińska dziennikarka nagrała ludzi niszczących książki 

Na portalu opublikowano materiał filmowy nakręcony przez dziennikarkę ukraińskiego portalu. Pokazuje on trójkę mężczyzn w mundurach, przerzucających między sobą zabytkowe książki. - Bywa że leżące w kościele od 65 lat księgi wypadają żołnierzom z rąk i upadają na ziemię. Wylatujące z nich kartki są wkładane z powrotem byle jak i przypadkowo - informuje ukraińska dziennikarka.

Jak donosi ukraiński portal, nagranie starał się uniemożliwić o. Stepan Sus, przewodniczący kurialnego Centrum Kapelaństwa Wojskowego Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, wykręcając dziennikarce ręce i próbując odebrać kamerę.

Dyrektor Ossolineum: To nie są bezcenne dzieła. Raczej duplikaty 

Dyrektor wrocławskiego Ossolineum w rozmowie z wrocławską redakcją "Gazety Wyborczej" mówi, że wśród książek nie ma raczej cennych tomów. - Oglądałem wielokrotnie książki w kościele jezuitów. Owszem, zdarzały się tam woluminy z naszym znakiem, ale to w większości dublety. Nic cennego nigdy tam nie znalazłem. Wielokrotnie jednak prosiłem dyrekcję Biblioteki Stefanyka o przeniesienie ich w inne miejsce, bo w kościele jezuickim panują fatalne warunki do przechowywania książek. Są naprawdę bardzo zniszczone - tłumaczy Adolf Juzwenko, dyrektor wrocławskiego Ossolineum. 

Książki przewiezione do magazynu zostaną posortowane i wtedy zbiór polski zostanie wydzielony. - Nie sądzę jednak, żeby udało się przy tej okazji odnaleźć cenne książki. To naprawdę głównie dublety - mówi dyrektor.

image

image

image

LWÓW - WROCŁAW

zbankrutował !!!

 

PO OWOCACH ICH POZNACIE - KUSTOSZE KULTURY I DZIEDZICTWA NARODOWEGO.

Wikimedia Polska Conference 2011 Adolf Juzwenko 2.jpg

Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bohdan Zdrojewski i pan Profesor dr Adolf Juzwenko już się o to postarali !

https://pl.wikipedia.org/wiki/Adolf_Juzwenko

Sam rękopis Pana Tadusza wykupiony od Rodziny Tarnowskich w Dzikowie - uprzednio u Stroynowskich w Harochowie: to 200 000 USD

["W 1990 powierzono mu funkcję dyrektora Biblioteki Zakładu Narodowego im. Ossolińskich PAN. Dzięki m.in. jego zabiegom 5 stycznia 1995 roku Sejm przyjął uchwałę nadającą Zakładowi Narodowemu im. Ossolińskich status fundacji prawa publicznego. Rada Kuratorów Ossolineum powierzyła mu w tym samym roku stanowisko dyrektora Zakładu im. Ossolińskich, które pełni do dziś[3]. W styczniu 2007 Senat Uniwersytetu Wrocławskiego uhonorował Adolfa Juzwenkę – „za konsekwencję działania i perspektywiczność myślenia” oraz za doprowadzenie do restytucji fundacji – Złotym Medalem Uniwersytetu Wrocławskiego.

W 1999 roku Juzwenko wynegocjował z braćmi Janem i Pawłem Tarnowskimi, właścicielami oryginalnego rękopisu Pana Tadeusza Adama Mickiewicza, cenę 200 000 USD za to dzieło – 1/3 szacowanej wówczas jego wartości[4]. Kwotę tę zapłaciło miasto, a rękopis przechowywany jest w skarbcu Biblioteki Ossolineum. Dyrektor Juzwenko planuje wraz z prezydentem miasta uruchomienie we Wrocławiu Muzeum „Pana Tadeusza”.

Od 1994 roku jest członkiem Polsko-Ukraińskiej Komisji do spraw Wspólnego Dziedzictwa Kulturalnego, a od 2001 przewodniczącym Rady Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego we Wrocławiu. W 2005 był członkiem Honorowego Komitetu Poparcia Lecha Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich. W 2008 przystąpił do stowarzyszenia Dolny Śląsk XXI. Od 2009 członek Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa (SKOZK).

Nagrody i odznaczenia[edytuj | edytuj kod]

W listopadzie 2007 otrzymał Złoty Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”[5]. Postanowieniem Prezydenta RP z dnia 30 czerwca 2009 za wybitne zasługi w propagowaniu wiedzy o wspólnym dziedzictwie historycznym narodów tworzących Rzeczpospolitą Obojga Narodów został odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski[6]."]

Większość udziałów w nowo utworzonej Spółce po bankructwie OSSOLINEUM ma

ADOLF JUZWENKO

Rozmawiał Mirosław Maciorowski

Jak przesiedlić kulturę pozostawioną na Kresach

Jak przesiedlić kulturę pozostawioną na Kresach

Po 1945 roku z Kresów przesiedlono polskich obywateli, ale nie udało się przywieźć polskiego dziedzictwa narodowego. Dopiero dziś, powoli i nie bez kłopotów, przywracamy je polskiej kulturze. - Dla Ossolineum jest miejsce zarówno we Wrocławiu, jak i we Lwowie - mówi Adolf Juzwenko, dyrektor Zakładu Narodowego im. Ossolińskich

W kasie brakowało 2,5 miliona złotych aby spłacić Wierzyciela ZUS !!!

W tym czasie ile wydano na imprezy związane z Kulturą Żydowską.

Ile wydano na Muzeum Historii Żydow Polskich ?

Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN

www.polin.pl/

Informacje oraz bogate materiały wizualne dotyczące dziedzictwa Żydów polskich; archiwalne i współczesne zdjęcia.

 

ADOLF JUZWENKO - Gazeta Wyborcza

info.wyborcza.pl/temat/wyborcza/adolf+juzwenko
Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego prof. Rafał Habielski; historyk i dyrektor Zakładu Narodowego im. Ossolińskich dr Adolf Juzwenko; dyrektor Biura ...

ADOLF JUZWENKO - info.wiadomosci.gazeta.pl

tematy.wiadomosci.gazeta.pl/szukaj/wiadomosci/adolf+juzwenko
dyrektor Ossolineum Adolf Juzwenko, dyrektor wrocławskiego oddziału IPN prof. Włodzimierz Suleja, prezes zarządu Kolegium Europy Wschodniej Jan Andrzej.

KOCHAJMY BANDEROWCÓW PANIE JAROSŁAWIE KACZYŃSKI !

Pan Paweł KOWAL dobrze wie o co chodzi.

http://w.kki.com.pl/pioinf/przemysl/dzieje/rus/ossolineum.html

Barbarzyńcy we Lwowie

Adam Śmiech

Jak podają m.in. ZIK i Istoriczna Prawda, we Lwowie żołnierze usuwają z dawnego jezuickiego kościoła Piotra i Pawła (obecnie cerkiew grekokatolicka) przechowywane tam od 65 lat zbiory Ossolineum, konkretnie, przede wszystkim, niezwykle bogata, unikatowa kolekcja prasy polskiej (źródła ukraińskie oczywiście Ossolineum nie wymieniają, tylko bibliotekę im. Stefanyka). Mają one być przeniesione do nowego magazynu na ulicy Awiacyjnej 1 do 28 listopada b.r. Nie wiadomo jednak w jakim stanie i czy w komplecie dotrą one do miejsca przeznaczenia. A może chodzić nawet o 2 miliony 300 tysięcy woluminów.

Nakręcony 19.11.11 przez ukraińską dziennikarkę z ZIK film (do obejrzenia niżej) pokazuje barbarzyńskie metody obchodzenia się z książkami pochodzącymi z XVIII-XIX wieku przez żołnierzy. Są one rzucane przez kolejnych żołnierzy ustawionych w łańcuch. “Fruwają po ulicy”, upadają, wypadają z nich kartki, żołnierz w ciężarówce urządza sobie zawody w ilości złapanych woluminów, niektóre odrzuca z hukiem (pewnie uderzają w boki “budy” ciężarówki) w głąb… Nie musimy przypominać, że zbiory Ossolineum stanowią nieoceniony skarb kultury polskiej, przywłaszczony sobie przez ZSRR (z bezpośrednim beneficjentem – Ukraińską SRR), a po uzyskaniu niepodległości przez Ukrainę, przetrzymywany dalej przez nowe, “wolne i demokratyczne” państwo ukraińskie. Władze polskie są całkowicie bezsilne, a wręcz bezpłodne, jeśli chodzi o podjęcie jakichś sensownych kroków celem odzyskania tego skarbu należnego wyłącznie Polsce. A chodzi o 2/3 oryginalnych zbiorów Zakładu Narodowego im. Ossolińskich (tylko 1/3 udało się uratować w 1945 r.). Po raz kolejny wiara ukrainna bierze górę nad interesem Polski. Bezprzykładna niemoc, milczenie, i uwłaczający brak wiedzy w Polsce o tym, czym te zbiory są dla kultury polskiej.

Oto przykład zwykłej, codziennej ignorancji – fragment relacji z pobytu, rzekomo, w Bibliotece Zakładu im Ossolińskich we Lwowie (!?!), grupy polskich bibliotekarzy całego kraju – “W dniach od 8.09. – 11.09.2011. przebywałam na Ukrainie., Miałam możliwość być także w Bibliotece Zakładu im Ossolińskich we Lwowie. (…) Uczestniczyli w niej bibliotekarze z różnych bibliotek z całego kraju. Pracownicy biblioteki ukraińskiej przywitali nas bardzo serdecznie.(…) Obecnie Biblioteka Zakładu im Ossolińskich we Lwowie jest skomputeryzowana.(…) Do 2010 roku Biblioteka Ossolineum we Lwowie korzystała z dwóch zagranicznych baz (…)” – Link. Biblioteka istniejąca obecnie we Lwowie to Lwowska Narodowa Naukowa Biblioteka Ukrainy im. W. Stefanyka. Anonimowa Autorka relacji jest tego najwyraźniej zupełnie nieświadoma, ważne, że Ukraińcy przywitali bardzo serdecznie…

Polska złożyła w 1997 r. wniosek o zwrot pozostałej we Lwowie kolekcji Ossolineum. Do dziś pozostaje on bez odpowiedzi, a i Polska, jak wspomniałem wyżej, nie czyni nic, żeby zmienić sytuację. Efekt widzimy – bezcenne zabytki kultury polskiej są niedbale wrzucane do ciężarówki. Co będzie dalej? W tej smutnych okolicznościach należy przypomnieć wielką postać cichego bohatera, którego najpewniej prawie nikt w Polsce nie zna – Mieczysława Gębarowicza, bibliotekarza, historyka sztuki, strażnika Ossolineum lwowskiego za czasów ZSRR, który świadomie pozostał w “zawsze wiernym” mieście po 1944 r. Jakże brakuje nam dzisiaj, w tzw. wolnej Polsce, podobnego zaangażowania, podobnego oddania sprawie narodowej, podobnych ludzi.

Boże co oni z nami robią ! Ossolineum bankrutem !!!

Zbiory Ossolineum w Kościele Jezuitów - zdjęcie z roku 2006 r.


* * *

Rola profesora Mieczysława Gębarowicza w ratowaniu polskich dóbr kulturalnych we Lwowie

MACIEJ MATWIJÓW

Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo Wschodnich - Wrocław 1994. 

Naukowe osiągnięcia prof. Mieczysława Gębarowicza i jego ogromne zasługi położone w dziele dokumentowania i naukowego opracowania polskich zabytków sztuki i kultury we Lwowie i na dawnych południowo-wschodnich ziemiach Rzeczypospolitej są dość dobrze znane. Najkompetentniej mogliby wypowiadać się tutaj historycy sztuki. Natomiast ja chciałbym przedstawić prawie w ogóle dotąd nie znany, ale Jednocześnie bardzo ważny fragment biogram Profesora. Dotyczy on okresu II wojny światowej i pierwszych lat powojennych, kiedy to prof. Gębarowicz, rezygnując ze swoich ambicji naukowych i dalszej kariery zawodowej, całkowicie poświęcił się ratowaniu dla Polski zgromadzonych we Lwowie polskich zbiorów kulturalnych. Działalność ta nierozerwalnie złączona była z Zakładem Narodowym im. Ossolińskich, na którego czele stanął z nominacji kuratora najpierw w lipcu 1941 r. jako kierownik, a od kwietnia 1943 r. jako dyrektor. Stanowisko to, pełnione w konspiracji, w tajemnicy przed okupantami – przypomnijmy, że Zakład został w 1940 r. zlikwidowany przez władze sowieckie – łączył w latach 1941-1946 z oficjalnym stanowiskiem kierownika Biblioteki Ossolineum, włączonej w latach okupacyjnych najpierw do struktur niemieckiej Staatsbibliothek Lemberg, a od sierpnia 1944 r. jako tzw. Sektor Polski do Lwowskiej Biblioteki Akademii Nauk USRR. Spośród lwowskich placówek naukowo-kulturalnych Zakład Narodowy im. Ossolińskich (do 1939 r- łączący w sobie Bibliotekę, Wydawnictwo i Muzeum im. Lubomirskich) był jednym z najważniejszych i najbardziej zasłużonych ośrodków kultury polskiej, o czym decydowały przede wszystkim niezwykle bogate zbiory biblioteczne, pod względem wartości drugie w kraju po Bibliotece Jagiellońskiej.

W latach okupacji niemieckiej kierowane przez prof. Gębarowicza Ossolineum stało się miejscem schronienia dla różnego rodzaju zbiorów polskich, narażonych na zniszczenie lub rozproszenie w warunkach wojennych. Taką akcję ratowania dóbr kultury prof. Gębarowicz podjął już w 1941 r., przyjmując w formie depozytów księgozbiory wielu polskich uczonych, zagrożonych aresztowaniem lub zmuszonych do wyjazdu ze Lwowa. W Ossolineum znalazły wówczas schronienie m.in. księgozbiory profesorów Uniwersytetu Lwowskiego: filologa Jerzego Manteuffla, fizyka Stanisława Lorii, historyka ks. Józefa Umińskiego, filozofa Kazimierza Twardowskiego, a także znanego chirurga Adama Grucy. Największym osiągnięciem było Jednak uratowanie w lutym 1943 r. bibliotek seminaryjnych kilku zakładów uniwersyteckich (filologii polskiej, romańskiej i klasycznej oraz historii, prawa i filozofii), które M. Gębarowicz zgodził się przyjąć do Ossolineum natychmiast po wydanym przez władze niemieckie zarządzeniu ewakuacji gmachu uniwersytetu i zajęciu go przez niemieckie wojska lotnicze. Pomimo niesprzyjających warunków atmosferycznych i braku środków transportowych w ciągu kilkunastu dni pracownicy Ossolineum przenieśli do gmachu Biblioteki ok. 100 tysięcy książek.

Innym, choć jednocześnie jak się później okazało połowicznym sukcesem M. Gębarowicza było uratowanie od zniszczenia nie rozprowadzonych przed 1939 r. nakładów Wydawnictwa Ossolineum (były to m.in. podręczniki szkolne, prace naukowe i dzieła z literatury pięknej), których ilość szacowano orientacyjnie na 2-3 wagony towarowe. W 1942 r. do książek tych, znajdujących się wówczas w dawnych magazynach Ossolińskich przy ul. Kaleczej, pretensje wysunęło ukraińskie przedsiębiorstwo handlowe Knyhotorh, planując przekazanie ich w zależności od decyzji niemieckiej cenzury na sprzedaż lub na przemiał. M. Gębarowicz, interweniując jednak skutecznie u swoich władz zwierzchnich, nie dopuścił do wydania tych książek Ukraińcom i spowodował przeniesienie ich do gmachu Ossolineum.

Troska o los polskich dóbr kulturalnych we Lwowie zmuszała prof. Gębarowicza do szukania różnych sposobów ich ochrony. W związku ze zbliżaniem się linii frontu do ziem polskich i coraz wyraźniej rysującą się perspektywą objęcia Lwowa działaniami wojennymi, a co za tym idzie ponowną okupacją sowiecką, M. Gębarowicz w ścisłym porozumieniu z dyrektorem Biblioteki Jagiellońskiej dr. Edwardem Kuntze wystąpił w jesieni 1943 r. z inicjatywą ewakuacji najcenniejszej części zbiorów Ossolińskich z zagrożonego Lwowa do Krakowa. Podjęcie ostatecznej decyzji w tej sprawie na pewno nie było dla niego łatwe, ale rozwój wypadków wojennych przesądził sprawę. W początkach 1944 r. władze niemieckie zarządziły przeprowadzenie ewakuacji lwowskich zbiorów bibliotecznych – oprócz Ossolineum także bibliotek uniwersyteckiej i politechnicznej oraz Towarzystwa im. Szewczenki – co prof. Gębarowicz wykorzystał do realizacji swoich planów. Przygotowane przez niego z udziałem nielicznych pracowników Biblioteki dwa transporty ewakuacyjne zawierały – wbrew wyraźnym instrukcjom niemieckim, nakazującym przede wszystkim ewakuację niemieckiej literatury fachowej i księgozbiorów podręcznych czytelni głównych – najcenniejsze i starannie wyselekcjonowane zbiory specjalne i cymelia Ossolineum. Było to ok. 2300 rękopisów, ok. 2200 dokumentów (dyplomów), ok. 1700 starych druków, ok. 2400 rycin i rysunków z dawnych zbiorów Muzeum im. Lubomirskich i kolekcji Pawlikowskich oraz kilkaset sztuk numizatów. Ponadto znalazło się tam ok. 170 najcenniejszych rękopisów innej fundacyjnej biblioteki polskiej – Biblioteki Baworowskich, oraz najcenniejsze rękopisy i inkunabuły Biblioteki Uniwersyteckiej we Lwowie.

W celu zilustrowania wartości ewakuowanych wówczas ze Lwowa zbiorów Ossolińskich można podać, że znajdowały się tam prawie wszystkie najstarsze ossolińskie kodeksy średniowieczne od XII w. poczynając, materiały do historii Polski XVI-XVIII w., w tym miscellanea historyczne, diariusze sejmów, reiacje poselstw zagranicznych, zbiory oryginalnych dokumentów oraz listów królów polskich i obcych, zbiory praw i przywilejów koronnych i litewskich, akta sądowe, majątkowe i cechowe miast (m.in. Biecza, Grodziska, Kościerzyny, Stanisławowa, Lwowa), archiwa polskich rodzin magnackich Mniszchów, Rzeczyckich, Wodzickich i Fredrów oraz utwory i papiery najwybitniejszych polskich pisarzy i poetów epoki staropolskiej: Łukasza Opalińskiego, Wacława Potockiego (w tym autograf Wojny okocimskiej), Jana Andrzeja Morsztyna i Ignacego Krasickiego

Wśród ewakuowanych materiałów literackich XIX i XX w. znalazł się autograf Pana Tadeusza Adama Mickiewicza, całe spuścizny rękopiśmienne Juliusza Słowackiego (z autografami Mazepy, Lilli Wenedy, Króla Ducha) i Aleksandra Fredry (z autografami Pana Jowialskiego, Ślubów Panieńskich, Zemsty i Dożywocia), a w dalszej kolejności autografy prac Seweryna Goszczyńskiego, Teofila Lenartowicza, Józefa Conrada Korzeniowskiego, Henryka Sienkiewicza (w tym autograf Potopu), Józefa Ignacego Kraszewskiego, Jana Kasprowicza, Władysława Reymonta (w tym autograf Chłopów), Stefana Żeromskiego. Ponadto ewakuowano spuścizny rękopiśmienne lwowskich uczonych: Wojciecha Kętrzyńskiego, Ludwika Bernackiego, Oswalda Balzera, Karola Szajnochy oraz archiwum galicyjskich działaczy ruchu ludowego Bolesława i Marii Wysłouchów. Jeśli idzie o dokumenty, do ewakuacji wytypowano przede wszystkim egzemplarze najstarsze i najcenniejsze, poczynając od dokumentów papieża Grzegorza IX z 1227 r. i ks. śląskiego Henryka Brodatego z 1229 r.

Ewakuowane zbiory Ossolineum dotarty w ciągu marca i kwietnia 1944 r. do Krakowa, gdzie w bezpiecznych piwnicach Biblioteki Jagiellońskiej przeczekać miały okres działań wojennych. Zbiory te jednak zostały niespodziewanie w lecie 1944 r. wywiezione przez Niemców dalej na zachód i zmagazynowane w miejscowości Adelin (obecnie Zagrodno) koło Złotoryi na Dolnym Śląsku. Szczęśliwie przetrwały tam wojnę i w 1947 r. zasiliły reaktywowaną we Wrocławiu Bibliotekę Ossolineum. Wywieziony wówczas do Krakowa zbiór grafiki obejmował w większości grafikę polską. Prof. Gębarowicz nie chciał zapewne przekazywać w ręce Niemców najcenniejszych zabytków sztuki zachodnioeuropejskiej, obawiając się, aby nie podzieliły one losów rysunków Albrechta Durera, skonfiskowanych przez nich w Ossolineum w 1941 r. Jest natomiast prawdopodobne, że zdecydował się wówczas poza wiedzą władz niemieckich na wyekspediowanie ze Lwowa do Krakowa drogą prywatną kilkudziesięciu rysuków obcych mistrzów ze zbiorów Muzeum im. Lubomirskich, w tym zwłaszcza kolekcji rysunków Rembrandta. W końcu marca 1944 r. prawdopodobnie powierzył je wyjeżdżającemu do Krakowa konserwatorowi lwowskiemu Janowi Marksenowi, który z kolei w połowie kwietnia tego roku złożył je jako depozyt w Muzeum Narodowym w Krakowie u dyrektora Feliksa Kopery. W tym samym czasie prof. Gębarowicz wspólnie z muzealnikami lwowskimi wziął udział w wyekspediowaniu ze Lwowa trzech dużych obrazów Jana Matejki, tj. będącej przed wojną własnością Muzeum im. Lubomirskich “Unii Lubelskiej” oraz prawdopodobnie “Rejtana” i “Batorego pod Pskowem”. Dwa te ostatnie obrazy znalazły się we Lwowie w 1943 r. po przewiezieniu ich z Łucka, i jak świadczy zachowana w papierach M. Gębarowicza fragmentaryczna dokumentacja fotograficzna, podjęto wówczas nad nimi wstępne prace zabezpieczające, a w Ossolineum spisano ich dzieje wojenne.

Warto przy tej okazji zaznaczyć, że podobne starania ewakuacyjne podjęły również archiwa lwowskie. Wówczas to-w lutym 1944 r. – ewakuowano z Archiwum Państwowego do Tyńca pod Krakowem najcenniejsze archiwalia, w tym komplet ksiąg grodzkich i ziemskich przemyskich. Natychmiast po zajęciu Krakowa w styczniu 1945 r. księgi te zostały zabrane przez Rosjan i przewiezione z powrotem do Lwowa, gdzie dotąd się znajdują.

Wobec coraz bardziej rysującej się od momentu zajęcia Lwowa przez Rosjan w lecie 1944 r. perspektywy, że Lwów znajdzie się po wojnie poza granicami państwa polskiego, uwagę M. Gębarowicza zaczął wówczas zaprzątać problem dalszych losów Zakładu Narodowego im. Ossolińskich. Są przesłanki pozwalające stwierdzić, że pierwsze starania o uratowanie tych zbiorów dla Polski podjął już pod koniec 1944 r. W każdym razie bezporny jest fakt, że co najmniej od początków 1945 r. opowiadał się za przeniesieniem Zakładu ze Lwowa, jako przyszłe miejsce jego lokalizacji proponując Kraków. Stał się wówczas jednym z najgorliwszych i najbardziej aktywnych rzeczników rewindykacji całych bez wyjątku zbiorów Ossolińskich przez Polskę, a jednocześnie gorącym przeciwnikiem reprezentowanych przez stronę ukraińską planów podziału zbiorów i przekazania Polsce jedynie ich małej części jako “daru” od narodu ukraińskiego. Prof. Gębarowicz uważał Ossolineum za polską instytucję narodową. Jako dzieło całego narodu przez kilka pokoleń tworzone i utrzymywane” i za niedopuszczalne uznawał pozostawienie go w całości lub w części poza granicami Polski. Prowadzona przez niego w latach 1945-1946 działalność zmierzająca do uratowania dla polskiej kultury i nauki zbiorów Ossolińskich była rzeczywiście imponująca, zważywszy na warunki, w których przyszło mu działać, i ograniczone, coraz bardziej kurczące się możliwości.

Przede wszystkim ze względu na rozstrzygające się wówczas losy Ossolineum nie zdecydował się na opuszczenie Lwowa. Pozostając na miejscu miał możliwość bezpośredniego czuwania nad sprawami instytucji, obserwowania poczynań władz ukraińskich, a także podejmowania konkretnych prób ratowania zbiorów.

Jednym z ważniejszych kierunków jego działalności było nieustanne informowanie odpowiednich władz i środowisk w kraju o stanie spraw Ossolińskich, a także ciągłe przypominanie o konieczności pełnej rewindykacji zbiorów. Służyć temu miały przede wszystkim zarówno pisane przez niego liczne memoriały i relacje, jak i osobiste spotkanie z przebywającym we wrześniu 1945 r. we Lwowie z oficjalną wizytą wiceprzewodniczącym Krajowej Rady Narodowej prof. Stanisławem Grabskim. Uczestniczył również w pracach polskiego środowiska nauko-wo-kulturalnego we Lwowie i w sierpniu 1945 r. został wybrany na przewodniczącego działającej pod egidą Związku Patriotów Polskich we Lwowie Komisji Ekspertów dla Przejęcia Polskiego Dobra Kulturalnego, która miała się zająć zebraniem danych dotyczących polskich dóbr kulturalnych w tym mieście. W przygotowanym wówczas – w sierpniu 1945 r. – przez M. Gębarowicza memoriale wśród podlegających zwrotowi Polsce dóbr kulturalnych wymieniano przede wszystkim całość zbiorów dwóch polskich bibliotek fundacyjnych, tj. Ossolineum i Ba-worowskich, polonica ze zbiorów bibliotek uniwersyteckiej i pedagogicznej, lwowskie zbiory miejskie, akta archiwalne dotyczące terenów należących do Polski, archiwa i zbiory prywatne oraz zabytki kościelne. Memoriał ten, będący najpełniejszą i najkompetentniejszą charakterystyką polskich dóbr kulturalnych we Lwowie, został wręczony wiceprzewodniczącemu KRN prof. Grabskiemu oraz dostarczony do instytucji polskich zajmujących się sprawami rewindykacyjnymi (Wydział Rewindykacji i Odszkodowań Ministerstwa Kultury i Sztuki, Polska Akademia Umiejętności).

M. Gębarowicz był na pewno jeśli nie autorem, to przynajmniej współautorem kolejnego memoriału skierowanego do polskich władz państwowych w pierwszej połowie 1946 r. W memoriale tym domagano się niezwłocznego podjęcia oficjalnych rozmów z ZSRR na temat rewindykacji dóbr kultury, a rozwiązanie całej sprawy widziano jedynie w zawarciu stosownego porozumienia, “gwarantującego Rzeczypospolitej całkowity zwrot prawnie się Jej należącego mienia kulturalnego z obszarów wschodnich, które przez tyle wieków pozostawały w nierozdzielnej łączności z Macierzą”. Jak argumentowano, “nie wolno tych skarbów kulturalnych uważać za zdobycz wojenną Związku Radzieckiego. Jesteśmy bowiem państwem sprzymierzonym, a nie pokonanym wrogiem, którego można ogołacać z jego dóbr kulturalnych, nagromadzonych żmudnym wysiłkiem wielu pokoleń”.

Niestety, wbrew nadziejom prof. Gębarowicza, polskie władze państwowe nie podjęły żadnych aktywniejszych starań w sprawie rewindykowania polskich dóbr kulturalnych, nie doszło również do oficjalnych rozmów z ZSRR czy Ukrainą na ten temat. W sprawę tę najsilniej zaangażowały się środowiska naukowe skupione w Polskiej Akademii Umiejętności w Krakowie, występujące z własnymi memoriałami do rządu i prezydenta Bieruta. Warto przypomnieć nazwiska tych naukowców, którzy w kraju wspierali działania prof. Gębarowicza. Byli to dawni profesorowie Uniwersytetu Jana Kazimierza: Franciszek Bujak, Stanisław Łempicki, Stefan Inglot oraz najbliższy przyjaciel M. Gębarowicza, dr Tadeusz Mańkowski.

M. Gębarowicz nie ograniczał się tylko do działań propagandowo-informacyjnych, lecz zgodnie z przyjętą przez siebie zasadą, że ,-jeśli istnieje możliwość wyrwania stąd [tj. ze Lwowa] czegokolwiek, należy z niej skorzystać”, podjął razem z innymi zaufanymi pracownikami lwowskiego Ossolineum akcję ratowania dla Polski zbiorów Ossolińskich. Jest to najmniej znana, podejmowana z osobistym ryzykiem strona jego działalności. Z zachowanej w jego papierach fragmentarycznej dokumentacji, a także prywatnej korespondencji i akt archiwalnych Ossolineum można stwierdzić, że w latach 1945-1946 zdołał on potajemnie przekazać do bibliotek i muzeów krakowskich poza wiedzą władz sowieckich, za pośrednictwem osób prywatnych i instytucji opuszczających Lwów, pewną ilość głównie nie zinwentaryzowanych zbiorów Ossolineum. Najważniejszą i udokumentowaną rolę odegrali tutaj oo. Dominikanie lwowscy, którzy przesiedlając się ze Lwowa w organizowanych przez siebie transportach przewieźli do Krakowa dużą partię nie zinwentaryzowanych rękopisów i starych druków Ossolineum. Była to zapewne jakaś część zbiorów, która ukryta przez Ossolineum na wiosnę 1944 r. w podziemiach klasztoru Dominikanów w obawie przed bombardowaniami nie została później stamtąd zabrana i bez większych przeszkód mogła zostać wyekspediowana ze Lwowa. Z cenniejszych wywiezionych wówczas do Krakowa rękopisów warto wymienić autografy prac Józefa Maksymiliana Ossolińskiego, spuściznę rękopiśmienną prezydenta Lwowa Tadeusza Rutowskiego, archiwa rodzinne Prusiewiczów, Massalskich i Pruszyńskich, zbiór autografów wybitnych Polaków, rękopisy ormiańskie i korespondencję arcybiskupa Józefa Teodorowicza, rękopisy ze zbioru księgarza i historyjka krakowskiego Ambrożego Grabowskiego, kartoteki i wykazy legionistów polskich z lat I wojny światowej oraz depozyty złożone w Ossolineum w latach wojny (archiwa biskupa lwowskiego Bilczewskiego i księży zmartwychwstańców oraz archiwum lwowskiej Armii Krajowej). Na stare druki składały się głównie zbiory Biblioteki Poturzyckiej Dzieduszyckich oraz mniejszych kolekcji.

Wiele szczegółów tych osłoniętych zrozumiałą tajemnicą działań nie zostanie zapewne nigdy już wyjaśnione. Przy tak szeroko zakrojonej akcji nieuniknione były też straty. Nie wszystkie przesyłki dochodziły na miejsce swego przeznaczenia, wiele zbiorów zaginięło, a pozostający we Lwowie M. Gębarowicz nie miał żadnych możliwości kontrolowania dalszych losów przekazywanych w pełnej dyskrecji zbiorów. W sumie Jednak w latach 1945-1946 dzięki inicjatywie i wysiłkom M. Gębarowicza oraz innych pracowników lwowskiego Ossolineum przekazano do Krakowa znaczną ilość zbiorów lwowskich, które w latach 1948-1957 były sukcesywnie przejmowane przez wrocławskie Ossolineum.

Nie udało się natomiast M. Gębarowiczowi doprowadzić do wywiezienia ze Lwowa nie rozprowadzonych przed 1939 r. wydawnictw Ossolineum. Próby wpłynięcia na stanowisko władz Akademii Nauk USRR, zainteresowania tą sprawą Związku Patriotów Polskich, jak i nakłonienia polskiego Ministerstwa Oświaty do podjęcia interwencji nie przyniosły rezultatu, wskutek czego książki te, których wartość dla polskiej kultury i nauki po zniszczeniach wojennych wielokrotnie wzrosła, nie trafiły do polskiego czytelnika i całkowicie bezużyteczne pozostały zmagazynowane we Lwowie.

Przedstawiona działalność M. Gębarowicza była tym ważniejsza, że możliwości jego wpływu na ukraińską politykę wydzielenia części zbiorów Ossolineum jako tzw. “daru” dla Polski były od samego początku dość ograniczone. Ostateczna decyzja w sprawie wyboru druków i rękopisów do przekazania Polsce pozostać miała w rękach ukraińskiej komisji, w której zabrakło dyrektora Ossolineum. W ten sposób, gdy we wrześniu 1945 r. pełną parą ruszyły prace około przygotowania “daru” dla Polski, M. Gębarowicz , jako “element niepewny i niepożądany” – został całkowicie odsunięty od jakiegokolwiek wpływu na podejmowanie zasadniczych decyzji, przy czym nadzorująca przygotowanie “daru” ukraińska komisja nie szczędziła mu licznych szykan i przykrości.

Uwagi powyższe staną się może bardziej zrozumiałe, gdy przybliżymy realia dokonanego w latach 1946-1947 przez Ukraińców podziału zbiorów lwowskich. Przyjętą przez nich generalną zasadą było, że wszystkie materiały pochodzące lub odnoszące się do ziem leżących na wschód od linii Curzona, a zwłaszcza materiały związane (w pojęciu komisji ukraińskiej) z historią i kulturą zachodniej Ukrainy, a także w jakikolwiek sposób wiążące się z Rosją, Białorusią, Podolem, Wołyniem, Litwą, Turcją itd. miały pozostać we Lwowie. Zasady tej przestrzegano nawet w stosunku do materiałów, w których była choćby jedna wzmianka dotycząca zachodniej Ukrainy. Znany był przypadek, że wielki fascykuł zawierający materiały wielkopolskie i śląskie nie mógł być zwrócony Polsce, gdyż znalazła się w nim tylko jedna karta poświęcona Żółkwi. Odnosiło się to także do wszelkich materiałów obcych, nie wiążących się w opinii komisji ukraińskiej z Polską.

Jak wyglądał podział w praktyce? Z Biblioteki Ossolineum Ukraińcy planowali pierwotnie przekazać zaledwie 30 tysięcy tomów książek. Liczba ta była kilkakrotnie podwyższana, aby wreszcie ostatecznie dojść w maju 1946 r. do 150 tysięcy starych druków, druków XIX i XX w. i rękopisów, co stanowiło zaledwie ok. 15-20% całości zbiorów, przy czym nie uwzględniono w ogóle zbiorów graficznych, kartograficznych oraz praktycznie całego zbioru czasopism polskich z XIX-XX w. Personel polski wykonywał prace tylko techniczne, natomiast decyzja, kierownictwo i kontrola została powierzona Ukraińcom. Lokale, w których odbywało się pakowanie, były zamykane i personel polski nie miał do nich dostępu, a cała praca odbywała się w ogromnym pośpiechu. Podczas dzielenia zbiorów stosowano dość oryginalne kryteria. Zakwestionowano m.in. akt abdykacji króla Stanisława Augusta ponieważ nastąpił w Grodnie, druki leszneńskie Jana Amosa Komeńskiego jako bohemica, wszelkie druki dotyczące dysydentów, materiały dotyczące konfederacji barskiej, korespondencję dyplomatyczną dotyczącą rozbiorów Polski.

Podobnie przedstawiała się sytuacja w muzeach lwowskich. W Muzeum Historycznym polski personel został całkowicie odsunięty, a większość pierwotnie wytypowanych do przekazania Polsce eksponatów komisja ukraińska zakwestionowała. Tak np. z pierwotnego spisu obrazów, który obejmował 1000 pozycji, pozostało zaledwie 105, wśród których tylko nieznaczny procent stanowiły cenniejsze. W Galerii Obrazów większość wytypowanych do wysłania przez polskich pracowników obrazów komisja ukraińska zakwestionowała. Polecono m.in. wyłączyć wszystkie tzw. martwe natury, portrety dzieci, obrazy przedstawiające zwierzęta, sceny i widoki ze Wschodu, Francji itd., malowane zresztą przez polskich artystów, oraz obrazy poruszające ogólniejsze tematy, jak np. cykl “Wojna” Grottgera, motywując to tym, że wszystkie te dzieła posiadają “międzynarodową wartość”. Argumentowano także, że portrety osobistości polskich malowane przez artystów obcych nie posiadają żadnego związku z kulturą polską, że wszystkie portrety kobiece, malowane nawet przez artystów polskich, nie mają znaczenia dla narodu polskiego. Sprzeciwiono się wysłaniu do Polski szkicu Jana Stanisławskiego przedstawiającego widok Zakopanego, ponieważ w tej miejscowości bawił kiedyś “nasz wielki Lenin”, oraz portretu dzieci Jana Matejki, gdyż uznano, że jest to zbyt ładny obraz na prezent. Poza tym skreślono wszystkie cenniejsze eksponaty (np. popiersie Chopina Xawerego Dunikowskiego, portrety Boznańskiej, rysunki Wyspiańskiego, obrazy Jacka Malczewskiego i Juliusza Kossaka) motywując to tym, że w Polsce znajduje się wiele dzieł tych artystów, we Lwowie natomast musi być odpowiednio reprezentowana sztuka “najbliższego sąsiada Ukrainy”. Na takich samych zasadach w Muzeum Przemysłu Artystycznego odpadła porcelana korecka itp. jako ukraińska, pasy słuckie jako białoruskie, meble gdańskie jako niemieckie.

Pozbawiony oficjalnego wsparcia ze strony władz polskich i coraz bardziej ograniczany w swoich kompetencjach prof. Gębarowicz był bezsilnym świadkiem poczynań Ukraińców. Tak, jak w latach pierwszej okupacji sowieckiej 1940-1941, tak i teraz obserwował rozgrabianie i zawłaszczanie polskich zbiorów narodowych. Szczególnie podział zbiorów Ossolińskich, dokonany arbitralnie przez Ukraińców bez liczenia się ze zdaniem i racjami strony polskiej, był nie tylko klęską jego ponad dwuletnich wysiłków o uratowanie dla Polski tej substancji narodowej, ale także osobistą tragedią ostatniego lwowskiego dyrektora tej instytucji.

Pozostając na swoim posterunku we Lwowie, M.Gębarowicz zrobił wszystko, co mógł, dla ratowania dóbr polskiej kultury. A zrobił rzeczywiście wiele. Najwięcej zawdzięcza mu wrocławskie Ossolineum. Niestety, ciągle sprawa ratowania polskich dóbr kultury we Lwowie jest przysłowiową “białą plamą”. Przez wiele lat nie można było o tym oficjalnie pisać, obecnie nie żyje już większość uczestników i świadków wydarzeń. Również i prof. Gębarowicz nigdy nie doczekał się uznania za swoje zasługi. Dlatego też przypomnienie tych faktów w setną rocznicę jego urodzin jest jakąś formą oddania hołdu temu wybitnemu polskiemu humaniście i wielkiemu patriocie.

 

Opracowanie strony:  © P.Jaroszczak - Przemyśl 2012

Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka ... - Wikipedia

https://pl.wikipedia.org/.../Kolegium_Europy_Wschodniej_im._Jana_No...
Misją Kolegium jest budowanie mostów pomiędzy narodami Europy Środkowej i Wschodniej i przełamywanie dzielącej je nieufności. Siedziba Kolegium mieści ...

Kolegium Europy Wschodniej

www.kew.org.pl/
Stawia sobie za cel zbliżenie i pojednanie społeczeństw Europy Wschodniej, oragnizując m.in. wymianę młodzieży.

Instytut Europy Środkowo-Wschodniej

www.iesw.lublin.pl/struktura.php
Kolegium Dyrekcyjne Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej. dr hab. Mirosław Filipowicz, prof. nadzw. dyrektor Instytutu. vacat, zastępca dyrektora ds.

PRAWDA jest tylko jedna Panie Pawle Kowal i Radosławie ...

albatros.salon24.pl/602869,prawda-jest-tylko-jedna-panie-pawle-kowal-i...
29.08.2014 - Kolegium Dyrekcyjne Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej. dr hab. .....Kolegium d/s Europy Srodkowo-Wschodniej we Wrocławiu planuje ...

 A to Polska wlaśnie:

Opis ksiązki

Okładka - Kresy
Kup Teraz

Kresy

Kolbuszewski Jacek

Ocena ( 0 )
imageimageimageimageimageimage
Wydawnictwo: Dolnośląskie 
Data wydania: 2006 
Kategoria: Podróżnicze 
ISBN: 83-7384-476-7 
Liczba stron: 258
Dodał/a książkę:Wojciech Polak
 
 
Boże co oni z nami robią ! Ossolineum bankrutem !!!
image image image
Boże co oni z nami robią ! Ossolineum bankrutem !!!
 
Kresy... Słowo to ciągle budzi niezwykłe i silne wzruszenia. Wiążą się z nim wspomnienia osobiste, niesie ze sobą pamięć o wielkich, tragicznych nieraz, zdarzeniach. Któż jednak pamięta o tym, że wyraz ten w znaczeniu wschodnich obszarów Polski żyje w naszym języku mniej więcej od stu pięćdziesięciu lat...
 

prof. dr hab. Jacek Kolbuszewski - Instytut Filologii Polskiej ...

www.ifp.uni.wroc.pl/pracownik/jacek-kolbuszewski

Jacek Kolbuszewskiemerytowany profesor zwyczajny ..... Kolbuszewski J., 2005,Kresy, [A To Polska Właśnie], Wrocław: Wydawnictwo Dolnośląskie.

 

JACEK KOLBUSZEWSKI KRESY

JACEK KOLBUSZEWSKI KRESY

Cena: 1,00 zł

próbowalem wydać pod znakiem Ossolineum antologią Poezji Kresowej w latach 2006-2007.

innego Autora, postać znakomitą w naszej Historii

Okazoło się, że NIE TEN ADRES !

Gdyby to był jakiś romans, erotyk to może jeszcze byłyby rozmowy.

 
 
0
 
Okładka książki Kresy
 
 
 
6,83 (29 ocen i 1 opinia)
 
 
 
szczegółowe informacje
 
 
 
 

książka z serii "A to Polska właśnie"

Zakład Narodowy im. Ossolińskich – Wikipedia, wolna ...

https://pl.wikipedia.org/wiki/Zakład_Narodowy_im._Ossolińskich
Po wysiedleniu Polaków ze Lwowa i odłączeniu miasta od Polski w 1945 Ossolineumzostało przeniesione do Wrocławia, gdzie znajduje się do dzisiaj.

Ossolineum - Wikipedia, the free encyclopedia

https://en.wikipedia.org/wiki/Ossolineum
Tłumaczenie strony
The building of the Ossolineum Institute in Lwów (now Lviv, Ukraine). ...Ossolińskich, ZNiO) is a non-profit foundation located in Wrocław, Poland since 1947,  ...

Jak powstawało lwowskie Ossolineum - Lwów

lwow.home.pl/os1.htm
Charakterystyczny znak Ossolineum umieszczany na wydawnictwach Zakładu ... w zaplombowanych wagonach, wysłane ze Lwowa zbiory Biblioteki Zakładu ...

niszczenie polskich zbiorów ossolineum we lwowie - Kki

w.kki.com.pl/pioinf/przemysl/dzieje/rus/ossolineum.html
Obecnie Biblioteka Zakładu im Ossolińskich we Lwowie jest skomputeryzowana.(…) Do 2010 roku Biblioteka Ossolineum we Lwowie korzystała z dwóch ...

Zakład Narodowy imienia Ossolińskich - Lwów

www.lwow.com.pl/ossolineum/ossolineum1.html
OssolińskichOssolineum ostoją polskości we Lwowie ... Kuratorowie, dyrektorowie i urzędnicy Zakładu Narodowego imienia Ossolińskich · Przypisy

Ossolineum « Lwów i Politechnika Lwowska

www.politechnikalwowska.com/index.php/lwow/ossolineum
Zakład Narodowy im. Ossolińskich – Biblioteka został ufundowany w 1817 r. przez Józefa Maksymiliana hr.Ossolińskiego i przekazany narodowi polskiemu.

MKiDN: najcenniejsze zbiory Ossolineum we Lwowie od ...

dzieje.pl › kultura i sztuka
15.12.2011 - Część lwowskich zbiorów Ossolineum przewieziona ostatnio do nowego magazynu znajduje się w warunkach odbiegających od standardów ...

„Zdrada!”, „Grabież!”, „Nie oddamy!”, „To wszystko ukraińskie!”

kresy24.pl/.../zdrada-grabiez-nie-oddamy-to-wszystko-ukrainskie-wokol...
24.07.2015 - 8 lipca we Lwowie na frontonie Biblioteki naukowej im. Wasyla Stefanyka (dawne Ossolineum) została odsłonięta tablica pamiątkowa, ...

 

A teraz wiem dlaczego. Dzięki m.inn. Tobie @Sao Paulo !

W grobie przewraca się fundator Ossoliński i Tarnowski

za rękopis Pana Tadeusza, ktorego Rodzina Stroynowskich wykupiła od Syna Adama Mickiewicza w Paryżu kiedy wyprzedawał On dobra Ojca. RĘKOPIS PANA TADEUSZA !

 

  • @Autor

    Przytoczę tutaj obszerny materiał na temat OSSOLINEUM

    http://www.opoka.org.pl/biblioteka/P/PS/pk201231-ossolineum.html#

    Marcin Kuberka

    Bankructwo, które nie powinno się zdarzyć



    Likwidacja Ossolineum, najstarszej polskiej oficyny wydawniczej, to wypadkowa braku wizji państwa co do przekształceń własnościowych w kulturze, błędów w zarządzaniu wydawnictwem i konfliktów personalnych podszytych walką o majątek i prestiż. Tu jak w soczewce skupiły się wszystkie błędy zmian własnościowych przeprowadzanych w Polsce.

    Informacja o postawieniu w stan likwidacji Ossolineum była dla opinii publicznej jak grom z jasnego nieba. Ale dla śledzących branżę wydawniczą i wiernych czytelników upadek oficyny nie był zaskoczeniem. Zbyt długo funkcjonowało ono na granicy życia i śmierci.

    Taniec na linie

    Wydawnictwo Ossolineum kończy działalność z zadłużeniem blisko 2 mln zł.

    Na markę Zakładu Narodowego im. Ossolińskich (ZNiO) we Wrocławiu składają się trzy podmioty: biblioteka, Muzeum Książąt Lubomirskich i wydawnictwo. Właścicielem wydawnictwa jest Fundacja Ossolineum, która ma 95 proc. udziałów. Pozostałe 5 proc. jest w posiadaniu pracowników. Szefem fundacji od 1995 r. jest doktor historii Adolf Juzwenko. Od roku 1990 jest również dyrektorem Biblioteki Ossolineum. W latach komunizmu związany z KIK, w 1981 r. był doradcą NSZZ „Solidarność”, a w 1989 r. przewodniczącym Komitetu Obywatelskiego „S”. Dzięki swoim zabiegom i znajomościom politycznym, pielęgnowanym do dziś na lewicy i prawicy, został szefem restytuowanej na mocy ustawy Fundacji Ossolineum. We Wrocławiu ma silną pozycję polityczną. W skład Rady Kuratorów wchodzą m.in. prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz, prof. Władysław Bartoszewski i Jacek Taylor, były poseł związany z Unią Demokratyczną, a później Unią Wolności. W radzie nadzorczej wydawnictwa zasiada m.in. Tomasz Wróblewski, szef dziennika „Rzeczpospolita”. Zastanawia więc, dlaczego tak szacowne towarzystwo nie zapobiegło tragedii Ossolineum.

    Zakład Narodowy im. Ossolińskich to instytucja zasłużona dla polskiej nauki i kultury, ufundowana dla narodu polskiego w 1817 r. przez Józefa Maksymiliana Ossolińskiego we Lwowie, po wojnie przeniesiona do Wrocławia. Był to jeden z najważniejszych ośrodków kultury polskiej posiadający niezwykle bogate zbiory biblioteczne, pod względem wartości drugie w kraju po Bibliotece Jagiellońskiej. W jego zbiorach są na przykład takie rarytasy jak m.in. rękopis Pana Tadeusza. Od 1953 r., czyli od momentu ustanowienia Polskiej Akademii Nauk, Biblioteka i Wydawnictwo Ossolineum wchodziły w skład placówek tejże Akademii jako dwie odrębne instytucje. 2 lipca 2012 r. Nadzwyczajne Zgromadzenie Wspólników spółki Wydawnictwo Ossolineum podjęło decyzję o likwidacji firmy.

    Na początku lat 90. wydawnictwo miało ponad 7 mln długu wraz z odsetkami i pełny magazyn nikomu niesprzedawalnych książek. Przez cały ten czas było dotowane przez Ministerstwo Edukacji Narodowej, które zlecało mu wydawanie podręczników akademickich.

    Konflikt w rodzinie

    W czerwcu 2008 r. nowym prezesem wydawnictwa została jego długoletnia pracownica dr Dobrosława Platt. Ku jej zaskoczeniu okazało się wówczas, że instytucja po prywatyzacji ma aż dwa kredyty, 3,7 mln zł długu i od roku niezapłacone składki ZUS.

    Prezes Platt przygotowała raport o stanie wydawnictwa z elementami programu naprawczego. Za jej czasów sprzedano nierentowną drukarnię, ograniczono zatrudnienie, oddano we franczyzę księgarnie wydawnictwa i wyprzedano „niechodliwe” zapasy. Jednak to nie poprawiło sytuacji. „W ciągu półtora roku mojej działalności nie sposób było uzdrowić wydawnictwa, ale udało się zmniejszyć zobowiązania krótkoterminowe do 2,5 mln zł i wydać 86 tytułów w 100 tys. egzemplarzy” — wspominała w jednym z wywiadów.

    Między szefową Dobrosławą Platt i dyrektorem Adolfem Juzwenką wybuchł konflikt związany z majątkiem wydawnictwa. Zdaniem Platt, dyrektor Juzwenko chciał oddać wszystkie prawa autorskie Ossolineum w długoterminową licencję wskazanemu przez siebie wydawcy. Jednocześnie inwentaryzacji i wyceny tych praw miała dokonać kancelaria prawna wynajęta przez przyszłego nabywcę. Zresztą przeciw wykorzystywaniu przez wydawnictwo znaku towarowego Ossolineum od 1995 r. protestowała restytuowana Fundacja Ossolińskich.

    Niestety po konflikcie z dyrektorem Juzwenką Dobrosława Platt w listopadzie 2010 r. straciła stanowisko. Nie wskazano przy tym żadnych merytorycznych powodów. Był to zresztą warunek ministra Bogdana Zdrojewskiego, który uzależnił od tego dotację dla tej instytucji. W czym mu przeszkadzała kompetentna pani prezes, nie wiadomo. Gdy nowy prezes, a dziś likwidator Ossolineum Andrzej Głuchowski (pensja prezesa i likwidatora jest taka sama) obejmował stanowisko, lokalna prasa wskazywała, że nie ma on doświadczenia w branży wydawniczej. Pracował tylko w jednym z funduszy inwestycyjnych i w spółce telekomunikacyjnej. Załamanie się starego systemu rynku książek, konflikt na tle personalno-finansowym z wrocławskim oddziałem PAN, to znów doraźne sojusze wydawnicze z PAN i wydawanie podręczników dla studentów, wrocławskie środowisko naukowe czyhające na znak towarowy i dorobek edytorski Ossolineum oraz pojawiająca się niestety w takich przypadkach niegospodarność — tak wyglądała sytuacja Ossolineum balansującego na granicy życia i śmierci. Zresztą samo wydawnictwo nie było pożądanym łupem, ale przede wszystkim jego majątek. Tworzy go przede wszystkim teka umów autorskich oraz oczywiście charakterystyczny znak firmowy i nazwa związana z założycielem fundacji — Józefem Maksymilianem Ossolińskim.

    Prywatyzacja, czyli likwidacja

    W momencie zakończenia prywatyzacji w listopadzie 2007 r. z audytu ministra Skarbu Państwa wynikało, że oficyna jest na ogromnym minusie, a poza tym utraciła płynność finansową. Ówczesne kierownictwo wydawnictwa było przeciwne prywatyzacji, ale była to wówczas firma państwowa, jego zdania nie wzięto więc pod uwagę. Formalnie w maju 2008 r. nowym właścicielem wydawnictwa została Fundacja Ossolineum.

    Zdaniem ministra Zdrojewskiego, który był bezpośrednio zaangażowany w przekształcenie, błędem był proces przejęcia wydawnictwa przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego (MKiDN) od ministra Skarbu Państwa. Ministerstwo nie miało rozeznania w kondycji finansowej oficyny. Tym bardziej że Fundacja Ossolińskich wcale nie miała ochoty na przejęcie, jakby nie było macierzystego wydawnictwa. „Bankruta przekształcono w spółkę i obdarowano nią ZNiO” — mówił wówczas „Gazecie Wyborczej” Juzwenko.

    Dziś raczej nie ulega wątpliwości, że podjęcie decyzji o tym sposobie prywatyzacji państwowego wydawnictwa było błędem. Zamiast prywatyzacji może lepiej by było od razu przekształcić oficynę w instytucję kultury podległą MKiDN, co dopiero teraz postuluje minister Zdrojewski. Działałaby ona wtedy nie na zasadach komercyjnych i jednocześnie mogła korzystać z ministerialnych dotacji. Zawiedli wszyscy zainteresowani, ponieważ ich interesy były sprzeczne. Smutne, że o interes polskich czytelników upomniało się jedynie lewicowo-liberalne Stowarzyszenie Obywatele Kultury, które postuluje przeniesienie dorobku Ossolineum do domeny publicznej. Prezydent Wrocławia zadecydował, za zgodą rady miejskiej, że pożyczy wydawnictwu 600 tys. zł, aby chociaż zdążyło ocalić znak towarowy i prestiżowe serie wydawnicze.

    Ale to nie oznacza zniszczenia wydawnictwa. Rozpoczęliśmy procedurę przejmowania znaku towarowego i najcenniejszych serii, m.in. ukazującej się od 1819 r. „Biblioteki Narodowej”. Wydawnictwo niedługo się odrodzi, tylko w innej formule prawnej — tłumaczy dr Adolf Juzwenko, dyrektor ZNiO, posiadający w spółce większościowy pakiet udziałów. Poczekamy, zobaczymy.

    Ostatnią książką Ossolineum jest Generalissimus. To rozmowa Dariusza Wilczaka z gen. Wojciechem Jaruzelskim i bliskimi mu ludźmi. Zakrawałoby to na ponury chichot historii, jeśli historię wydawniczą najstarszej polskiej oficyny zakończyłaby książka poświęcona tak kontrowersyjnej postaci.


    opr. mg/mg




    >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>


    Ważny materiał ale film na który powołuje się autor jest usunięty. Poszukam jeszcze , może gdzieś będzie pod innym linkiem


    a target="_blank" href=" 
    https://marucha.wordpress.com/2011/11/22/barbarzyncy-we-lwowie/#more-16872>https://marucha.wordpress.com/2011/11/22/barbarzyncy-we-lwowie/#more-16872


    Barbarzyńcy we Lwowie

    Posted by Marucha w dniu 2011-11-22


    Jak podają m.in. ZIK i Istoriczna Prawda, we Lwowie żołnierze usuwają z dawnego jezuickiego kościoła Piotra i Pawła (obecnie cerkiew grekokatolicka) przechowywane tam od 65 lat zbiory Ossolineum, konkretnie, przede wszystkim, niezwykle bogata, unikatowa kolekcja prasy polskiej (źródła ukraińskie oczywiście Ossolineum nie wymieniają, tylko bibliotekę im. Stefanyka). Mają one być przeniesione do nowego magazynu na ulicy Awiacyjnej 1 do 28 listopada b.r. Nie wiadomo jednak w jakim stanie i czy w komplecie dotrą one do miejsca przeznaczenia. A może chodzić nawet o 2 miliony 300 tysięcy woluminów.


    image

    Nakręcony 19.11.11 przez ukraińską dziennikarkę z ZIK film (do obejrzenia niżej) pokazuje barbarzyńskie metody obchodzenia się z książkami pochodzącymi z XVIII-XIX wieku przez żołnierzy. Są one rzucane przez kolejnych żołnierzy ustawionych w łańcuch. „Fruwają po ulicy”, upadają, wypadają z nich kartki, żołnierz w ciężarówce urządza sobie zawody w ilości złapanych woluminów, niektóre odrzuca z hukiem (pewnie uderzają w boki „budy” ciężarówki) w głąb… Nie musimy przypominać, że zbiory Ossolineum stanowią nieoceniony skarb kultury polskiej, przywłaszczony sobie przez ZSRR (z bezpośrednim beneficjentem – Ukraińską SRR), a po uzyskaniu niepodległości przez Ukrainę, przetrzymywany dalej przez nowe, „wolne i demokratyczne” państwo ukraińskie. Władze polskie są całkowicie bezsilne, a wręcz bezpłodne, jeśli chodzi o podjęcie jakichś sensownych kroków celem odzyskania tego skarbu należnego wyłącznie Polsce. A chodzi o 2/3 oryginalnych zbiorów Zakładu Narodowego im. Ossolińskich (tylko 1/3 udało się uratować w 1945 r.). Po raz kolejny wiara ukrainna bierze górę nad interesem Polski. Bezprzykładna niemoc, milczenie, i uwłaczający brak wiedzy w Polsce o tym, czym te zbiory są dla kultury polskiej.

    Oto przykład zwykłej, codziennej ignorancji – fragment relacji z pobytu, rzekomo, w Bibliotece Zakładu im Ossolińskich we Lwowie (!?!), grupy polskich bibliotekarzy całego kraju – „W dniach od 8.09. – 11.09.2011. przebywałam na Ukrainie., Miałam możliwość być także w Bibliotece Zakładu im Ossolińskich we Lwowie. (…) Uczestniczyli w niej bibliotekarze z różnych bibliotek z całego kraju. Pracownicy biblioteki ukraińskiej przywitali nas bardzo serdecznie.(…) Obecnie Biblioteka Zakładu im Ossolińskich we Lwowie jest skomputeryzowana.(…) Do 2010 roku Biblioteka Ossolineum we Lwowie korzystała z dwóch zagranicznych baz (…)” – Link. Biblioteka istniejąca obecnie we Lwowie to Lwowska Narodowa Naukowa Biblioteka Ukrainy im. W. Stefanyka. Anonimowa Autorka relacji jest tego najwyraźniej zupełnie nieświadoma, ważne, że Ukraińcy przywitali bardzo serdecznie…

    image

    Mieczysław Gebarowicz

    Polska złożyła w 1997 r. wniosek o zwrot pozostałej we Lwowie kolekcji Ossolineum. Do dziś pozostaje on bez odpowiedzi, a i Polska, jak wspomniałem wyżej, nie czyni nic, żeby zmienić sytuację. Efekt widzimy – bezcenne zabytki kultury polskiej są niedbale wrzucane do ciężarówki. Co będzie dalej? W tej smutnych okolicznościach należy przypomnieć wielką postać cichego bohatera, którego najpewniej prawie nikt w Polsce nie zna – Mieczysława Gębarowicza, bibliotekarza, historyka sztuki, strażnika Ossolineum lwowskiego za czasów ZSRR, który świadomie pozostał w „zawsze wiernym” mieście po 1944 r. Jakże brakuje nam dzisiaj, w tzw. wolnej Polsce, podobnego zaangażowania, podobnego oddania sprawie narodowej, podobnych ludzi.


    http://www.lwow.home.pl/wladek/mistrz.html

    Władysław Szczepański
    MISTRZ I NAUCZYCIEL

    Świetlanej pamięci 
    Profesora Mieczysława Gębarowicza



    Profesor Mieczysław Gębarowicz (ur. 17 XII 1893 w Jarosławiu, zm. 2 IX 1984 we Lwowie) wielki uczony i humanista - historyk sztuki i historyk, w latach 1923-1939 wykładowca Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie i Politechniki Lwowskiej, ostatni dyrektor Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Lwowie; wybitnie zasłużony dla sprawy kultury i sztuki Lwowa, w którym pozostał do śmierci. Autor licznych prac naukowych. Został pochowany na cmentarzu Łyczakowskim. CZYTAJ DALEJ...




     
    SAO PAULO19:01
    01733
  • @Autor


    jESZCZE RAZ WKLEJAM LINK BO W POPRZEDNIM KOMENTARZU NIE BYŁ KLIKALNY

    https://marucha.wordpress.com/2011/11/22/barbarzyncy-we-lwowie/#more-16872


    Piotrx said

    2011-11-22 (wtorek) @ 21:00:59

    MACIEJ MATWIJÓW

    Rola profesora Mieczysława Gębarowicza w ratowaniu polskich dóbr kulturalnych we Lwowie


    Naukowe osiągnięcia prof. Mieczysława Gębarowicza i jego ogromne zasługi położone w dziele dokumentowania i naukowego opracowania polskich zabytków sztuki i kultury we Lwowie i na dawnych południowo-wschodnich ziemiach Rzeczypospolitej są dość dobrze znane. Najkompetentniej mogliby wypowiadać się tutaj historycy sztuki. Natomiast ja chciałbym przedstawić prawie w ogóle dotąd nie znany, ale Jednocześnie bardzo ważny fragment biogram Profesora. Dotyczy on okresu II wojny światowej i pierwszych lat powojennych, kiedy to prof. Gębarowicz, rezygnując ze swoich ambicji naukowych i dalszej kariery zawodowej, całkowicie poświęcił się ratowaniu dla Polski zgromadzonych we Lwowie polskich zbiorów kulturalnych. Działalność ta nierozerwalnie złączona była z Zakładem Narodowym im. Ossolińskich, na którego czele stanął z nominacji kuratora najpierw w lipcu 1941 r. jako kierownik, a od kwietnia 1943 r. jako dyrektor. Stanowisko to, pełnione w konspiracji, w tajemnicy przed okupantami – przypomnijmy, że Zakład został w 1940 r. zlikwidowany przez władze sowieckie – łączył w latach 1941-1946 z oficjalnym stanowiskiem kierownika Biblioteki Ossolineum, włączonej w latach okupacyjnych najpierw do struktur niemieckiej Staatsbibliothek Lemberg, a od sierpnia 1944 r. jako tzw. Sektor Polski do Lwowskiej Biblioteki Akademii Nauk USRR. Spośród lwowskich placówek naukowo-kulturalnych Zakład Narodowy im. Ossolińskich (do 1939 r- łączący w sobie Bibliotekę, Wydawnictwo i Muzeum im. Lubomirskich) był jednym z najważniejszych i najbardziej zasłużonych ośrodków kultury polskiej, o czym decydowały przede wszystkim niezwykle bogate zbiory biblioteczne, pod względem wartości drugie w kraju po Bibliotece Jagiellońskiej.

    W latach okupacji niemieckiej kierowane przez prof. Gębarowicza Ossolineum stało się miejscem schronienia dla różnego rodzaju zbiorów polskich, narażonych na zniszczenie lub rozproszenie w warunkach wojennych. Taką akcję ratowania dóbr kultury prof. Gębarowicz podjął już w 1941 r., przyjmując w formie depozytów księgozbiory wielu polskich uczonych, zagrożonych aresztowaniem lub zmuszonych do wyjazdu ze Lwowa. W Ossolineum znalazły wówczas schronienie m.in. księgozbiory profesorów Uniwersytetu Lwowskiego: filologa Jerzego Manteuffla, fizyka Stanisława Lorii, historyka ks. Józefa Umińskiego, filozofa Kazimierza Twardowskiego, a także znanego chirurga Adama Grucy. Największym osiągnięciem było Jednak uratowanie w lutym 1943 r. bibliotek seminaryjnych kilku zakładów uniwersyteckich (filologii polskiej, romańskiej i klasycznej oraz historii, prawa i filozofii), które M. Gębarowicz zgodził się przyjąć do Ossolineum natychmiast po wydanym przez władze niemieckie zarządzeniu ewakuacji gmachu uniwersytetu i zajęciu go przez niemieckie wojska lotnicze. Pomimo niesprzyjających warunków atmosferycznych i braku środków transportowych w ciągu kilkunastu dni pracownicy Ossolineum przenieśli do gmachu Biblioteki ok. 100 tysięcy książek.

    Innym, choć jednocześnie jak się później okazało połowicznym sukcesem M. Gębarowicza było uratowanie od zniszczenia nie rozprowadzonych przed 1939 r. nakładów Wydawnictwa Ossolineum (były to m.in. podręczniki szkolne, prace naukowe i dzieła z literatury pięknej), których ilość szacowano orientacyjnie na 2-3 wagony towarowe. W 1942 r. do książek tych, znajdujących się wówczas w dawnych magazynach Ossolińskich przy ul. Kaleczej, pretensje wysunęło ukraińskie przedsiębiorstwo handlowe Knyhotorh, planując przekazanie ich w zależności od decyzji niemieckiej cenzury na sprzedaż lub na przemiał. M. Gębarowicz, interweniując jednak skutecznie u swoich władz zwierzchnich, nie dopuścił do wydania tych książek Ukraińcom i spowodował przeniesienie ich do gmachu Ossolineum.

    Troska o los polskich dóbr kulturalnych we Lwowie zmuszała prof. Gębarowicza do szukania różnych sposobów ich ochrony. W związku ze zbliżaniem się linii frontu do ziem polskich i coraz wyraźniej rysującą się perspektywą objęcia Lwowa działaniami wojennymi, a co za tym idzie ponowną okupacją sowiecką, M. Gębarowicz w ścisłym porozumieniu z dyrektorem Biblioteki Jagiellońskiej dr. Edwardem Kuntze wystąpił w jesieni 1943 r. z inicjatywą ewakuacji najcenniejszej części zbiorów Ossolińskich z zagrożonego Lwowa do Krakowa. Podjęcie ostatecznej decyzji w tej sprawie na pewno nie było dla niego łatwe, ale rozwój wypadków wojennych przesądził sprawę. W początkach 1944 r. władze niemieckie zarządziły przeprowadzenie ewakuacji lwowskich zbiorów bibliotecznych – oprócz Ossolineum także bibliotek uniwersyteckiej i politechnicznej oraz Towarzystwa im. Szewczenki – co prof. Gębarowicz wykorzystał do realizacji swoich planów. Przygotowane przez niego z udziałem nielicznych pracowników Biblioteki dwa transporty ewakuacyjne zawierały – wbrew wyraźnym instrukcjom niemieckim, nakazującym przede wszystkim ewakuację niemieckiej literatury fachowej i księgozbiorów podręcznych czytelni głównych – najcenniejsze i starannie wyselekcjonowane zbiory specjalne i cymelia Ossolineum. Było to ok. 2300 rękopisów, ok. 2200 dokumentów (dyplomów), ok. 1700 starych druków, ok. 2400 rycin i rysunków z dawnych zbiorów Muzeum im. Lubomirskich i kolekcji Pawlikowskich oraz kilkaset sztuk numizatów. Ponadto znalazło się tam ok. 170 najcenniejszych rękopisów innej fundacyjnej biblioteki polskiej – Biblioteki Baworowskich, oraz najcenniejsze rękopisy i inkunabuły Biblioteki Uniwersyteckiej we Lwowie.

    W celu zilustrowania wartości ewakuowanych wówczas ze Lwowa zbiorów Ossolińskich można podać, że znajdowały się tam prawie wszystkie najstarsze ossolińskie kodeksy średniowieczne od XII w. poczynając, materiały do historii Polski XVI-XVIII w., w tym miscellanea historyczne, diariusze sejmów, reiacje poselstw zagranicznych, zbiory oryginalnych dokumentów oraz listów królów polskich i obcych, zbiory praw i przywilejów koronnych i litewskich, akta sądowe, majątkowe i cechowe miast (m.in. Biecza, Grodziska, Kościerzyny, Stanisławowa, Lwowa), archiwa polskich rodzin magnackich Mniszchów, Rzeczyckich, Wodzickich i Fredrów oraz utwory i papiery najwybitniejszych polskich pisarzy i poetów epoki staropolskiej: Łukasza Opalińskiego, Wacława Potockiego (w tym autograf Wojny okocimskiej), Jana Andrzeja Morsztyna i Ignacego Krasickiego

    Wśród ewakuowanych materiałów literackich XIX i XX w. znalazł się autograf Pana Tadeusza Adama Mickiewicza, całe spuścizny rękopiśmienne Juliusza Słowackiego (z autografami Mazepy, Lilli Wenedy, Króla Ducha) i Aleksandra Fredry (z autografami Pana Jowialskiego, Ślubów Panieńskich, Zemsty i Dożywocia), a w dalszej kolejności autografy prac Seweryna Goszczyńskiego, Teofila Lenartowicza, Józefa Conrada Korzeniowskiego, Henryka Sienkiewicza (w tym autograf Potopu), Józefa Ignacego Kraszewskiego, Jana Kasprowicza, Władysława Reymonta (w tym autograf Chłopów), Stefana Żeromskiego.

    Ponadto ewakuowano spuścizny rękopiśmienne lwowskich uczonych: Wojciecha Kętrzyńskiego, Ludwika Bernackiego, Oswalda Balzera, Karola Szajnochy oraz archiwum galicyjskich działaczy ruchu ludowego Bolesława i Marii Wysłouchów. Jeśli idzie o dokumenty, do ewakuacji wytypowano przede wszystkim egzemplarze najstarsze i najcenniejsze, poczynając od dokumentów papieża Grzegorza IX z 1227 r. i ks. śląskiego Henryka Brodatego z 1229r.

    Ewakuowane zbiory Ossolineum dotarty w ciągu marca i kwietnia 1944 r. do Krakowa, gdzie w bezpiecznych piwnicach Biblioteki Jagiellońskiej przeczekać miały okres działań wojennych. Zbiory te jednak zostały niespodziewanie w lecie 1944 r. wywiezione przez Niemców dalej na zachód i zmagazynowane w miejscowości Adelin (obecnie Zagrodno) koło Złotoryi na Dolnym Śląsku. Szczęśliwie przetrwały tam wojnę i w 1947 r. zasiliły reaktywowaną we Wrocławiu Bibliotekę Ossolineum. Wywieziony wówczas do Krakowa zbiór grafiki obejmował w większości grafikę polską. Prof. Gębarowicz nie chciał zapewne przekazywać w ręce Niemców najcenniejszych zabytków sztuki zachodnioeuropejskiej, obawiając się, aby nie podzieliły one losów rysunków Albrechta Durera, skonfiskowanych przez nich w Ossolineum w 1941 r. Jest natomiast prawdopodobne, że zdecydował się wówczas poza wiedzą władz niemieckich na wyekspediowanie ze Lwowa do Krakowa drogą prywatną kilkudziesięciu rysuków obcych mistrzów ze zbiorów Muzeum im. Lubomirskich, w tym zwłaszcza kolekcji rysunków Rembrandta. W końcu marca 1944 r. prawdopodobnie powierzył je wyjeżdżającemu do Krakowa konserwatorowi lwowskiemu Janowi Marksenowi, który z kolei w połowie kwietnia tego roku złożył je jako depozyt w Muzeum Narodowym w Krakowie u dyrektora Feliksa Kopery. W tym samym czasie prof. Gębarowicz wspólnie z muzealnikami lwowskimi wziął udział w wyekspediowaniu ze Lwowa trzech dużych obrazów Jana Matejki, tj. będącej przed wojną własnością Muzeum im. Lubomirskich „Unii Lubelskiej” oraz prawdopodobnie „Rejtana” i „Batorego pod Pskowem”. Dwa te ostatnie obrazy znalazły się we Lwowie w 1943 r. po przewiezieniu ich z Łucka, i jak świadczy zachowana w papierach M. Gębarowicza fragmentaryczna dokumentacja fotograficzna, podjęto wówczas nad nimi wstępne prace zabezpieczające, a w Ossolineum spisano ich dzieje wojenne.

    Warto przy tej okazji zaznaczyć, że podobne starania ewakuacyjne podjęły również archiwa lwowskie. Wówczas to-w lutym 1944 r. – ewakuowano z Archiwum Państwowego do Tyńca pod Krakowem najcenniejsze archiwalia, w tym komplet ksiąg grodzkich i ziemskich przemyskich. Natychmiast po zajęciu Krakowa w styczniu 1945 r. księgi te zostały zabrane przez Rosjan i przewiezione z powrotem do Lwowa, gdzie dotąd się znajdują.

    Wobec coraz bardziej rysującej się od momentu zajęcia Lwowa przez Rosjan w lecie 1944 r. perspektywy, że Lwów znajdzie się po wojnie poza granicami państwa polskiego, uwagę M. Gębarowicza zaczął wówczas zaprzątać problem dalszych losów Zakładu Narodowego im. Ossolińskich. Są przesłanki pozwalające stwierdzić, że pierwsze starania o uratowanie tych zbiorów dla Polski podjął już pod koniec 1944 r. W każdym razie bezporny jest fakt, że co najmniej od początków 1945 r. opowiadał się za przeniesieniem Zakładu ze Lwowa, jako przyszłe miejsce jego lokalizacji proponując Kraków. Stał się wówczas jednym z najgorliwszych i najbardziej aktywnych rzeczników rewindykacji całych bez wyjątku zbiorów Ossolińskich przez Polskę, a jednocześnie gorącym przeciwnikiem reprezentowanych przez stronę ukraińską planów podziału zbiorów i przekazania Polsce jedynie ich małej części jako „daru” od narodu ukraińskiego. Prof. Gębarowicz uważał Ossolineum za polską instytucję narodową. Jako dzieło całego narodu przez kilka pokoleń tworzone i utrzymywane” i za niedopuszczalne uznawał pozostawienie go w całości lub w części poza granicami Polski. Prowadzona przez niego w latach 1945-1946 działalność zmierzająca do uratowania dla polskiej kultury i nauki zbiorów Ossolińskich była rzeczywiście imponująca, zważywszy na warunki, w których przyszło mu działać, i ograniczone, coraz bardziej kurczące się możliwości.

    Przede wszystkim ze względu na rozstrzygające się wówczas losy Ossolineum nie zdecydował się na opuszczenie Lwowa. Pozostając na miejscu miał możliwość bezpośredniego czuwania nad sprawami instytucji, obserwowania poczynań władz ukraińskich, a także podejmowania konkretnych prób ratowania zbiorów.

    Jednym z ważniejszych kierunków jego działalności było nieustanne informowanie odpowiednich władz i środowisk w kraju o stanie spraw Ossolińskich, a także ciągłe przypominanie o konieczności pełnej rewindykacji zbiorów. Służyć temu miały przede wszystkim zarówno pisane przez niego liczne memoriały i relacje, jak i osobiste spotkanie z przebywającym we wrześniu 1945 r. we Lwowie z oficjalną wizytą wiceprzewodniczącym Krajowej Rady Narodowej prof. Stanisławem Grabskim. Uczestniczył również w pracach polskiego środowiska nauko-wo-kulturalnego we Lwowie i w sierpniu 1945 r. został wybrany na przewodniczącego działającej pod egidą Związku Patriotów Polskich we Lwowie Komisji Ekspertów dla Przejęcia Polskiego Dobra Kulturalnego, która miała się zająć zebraniem danych dotyczących polskich dóbr kulturalnych w tym mieście. W przygotowanym wówczas – w sierpniu 1945 r. – przez M. Gębarowicza memoriale wśród podlegających zwrotowi Polsce dóbr kulturalnych wymieniano przede wszystkim całość zbiorów dwóch polskich bibliotek fundacyjnych, tj. Ossolineum i Ba-worowskich, polonica ze zbiorów bibliotek uniwersyteckiej i pedagogicznej, lwowskie zbiory miejskie, akta archiwalne dotyczące terenów należących do Polski, archiwa i zbiory prywatne oraz zabytki kościelne. Memoriał ten, będący najpełniejszą i najkompetentniejszą charakterystyką polskich dóbr kulturalnych we Lwowie, został wręczony wiceprzewodniczącemu KRN prof. Grabskiemu oraz dostarczony do instytucji polskich zajmujących się sprawami rewindykacyjnymi (Wydział Rewindykacji i Odszkodowań Ministerstwa Kultury i Sztuki, Polska Akademia Umiejętności).

    M. Gębarowicz był na pewno jeśli nie autorem, to przynajmniej współautorem kolejnego memoriału skierowanego do polskich władz państwowych w pierwszej połowie 1946 r. W memoriale tym domagano się niezwłocznego podjęcia oficjalnych rozmów z ZSRR na temat rewindykacji dóbr kultury, a rozwiązanie całej sprawy widziano jedynie w zawarciu stosownego porozumienia, „gwarantującego Rzeczypospolitej całkowity zwrot prawnie się Jej należącego mienia kulturalnego z obszarów wschodnich, które przez tyle wieków pozostawały w nierozdzielnej łączności z Macierzą”. Jak argumentowano, „nie wolno tych skarbów kulturalnych uważać za zdobycz wojenną Związku Radzieckiego. Jesteśmy bowiem państwem sprzymierzonym, a nie pokonanym wrogiem, którego można ogołacać z jego dóbr kulturalnych, nagromadzonych żmudnym wysiłkiem wielu pokoleń”.

    Niestety, wbrew nadziejom prof. Gębarowicza, polskie władze państwowe nie podjęły żadnych aktywniejszych starań w sprawie rewindykowania polskich dóbr kulturalnych, nie doszło również do oficjalnych rozmów z ZSRR czy Ukrainą na ten temat. W sprawę tę najsilniej zaangażowały się środowiska naukowe skupione w Polskiej Akademii Umiejętności w Krakowie, występujące z własnymi memoriałami do rządu i prezydenta Bieruta. Warto przypomnieć nazwiska tych naukowców, którzy w kraju wspierali działania prof. Gębarowicza. Byli to dawni profesorowie Uniwersytetu Jana Kazimierza: Franciszek Bujak, Stanisław Łempicki, Stefan Inglot oraz najbliższy przyjaciel M. Gębarowicza, dr Tadeusz Mańkowski.

    M. Gębarowicz nie ograniczał się tylko do działań propagandowo-informacyjnych, lecz zgodnie z przyjętą przez siebie zasadą, że ,-jeśli istnieje możliwość wyrwania stąd [tj. ze Lwowa] czegokolwiek, należy z niej skorzystać”, podjął razem z innymi zaufanymi pracownikami lwowskiego Ossolineum akcję ratowania dla Polski zbiorów Ossolińskich. Jest to najmniej znana, podejmowana z osobistym ryzykiem strona jego działalności. Z zachowanej w jego papierach fragmentarycznej dokumentacji, a także prywatnej korespondencji i akt archiwalnych Ossolineum można stwierdzić, że w latach 1945-1946 zdołał on potajemnie przekazać do bibliotek i muzeów krakowskich poza wiedzą władz sowieckich, za pośrednictwem osób prywatnych i instytucji opuszczających Lwów, pewną ilość głównie nie zinwentaryzowanych zbiorów Ossolineum. Najważniejszą i udokumentowaną rolę odegrali tutaj oo. Dominikanie lwowscy, którzy przesiedlając się ze Lwowa w organizowanych przez siebie transportach przewieźli do Krakowa dużą partię nie zinwentaryzowanych rękopisów i starych druków Ossolineum. Była to zapewne jakaś część zbiorów, która ukryta przez Ossolineum na wiosnę 1944 r. w podziemiach klasztoru Dominikanów w obawie przed bombardowaniami nie została później stamtąd zabrana i bez większych przeszkód mogła zostać wyekspediowana ze Lwowa. Z cenniejszych wywiezionych wówczas do Krakowa rękopisów warto wymienić autografy prac Józefa Maksymiliana Ossolińskiego, spuściznę rękopiśmienną prezydenta Lwowa Tadeusza Rutowskiego, archiwa rodzinne Prusiewiczów, Massalskich i Pruszyńskich, zbiór autografów wybitnych Polaków, rękopisy ormiańskie i korespondencję arcybiskupa Józefa Teodorowicza, rękopisy ze zbioru księgarza i historyjka krakowskiego Ambrożego Grabowskiego, kartoteki i wykazy legionistów polskich z lat I wojny światowej oraz depozyty złożone w Ossolineum w latach wojny (archiwa biskupa lwowskiego Bilczewskiego i księży zmartwychwstańców oraz archiwum lwowskiej Armii Krajowej). Na stare druki składały się głównie zbiory Biblioteki Poturzyckiej Dzieduszyckich oraz mniejszych kolekcji.

    Wiele szczegółów tych osłoniętych zrozumiałą tajemnicą działań nie zostanie zapewne nigdy już wyjaśnione. Przy tak szeroko zakrojonej akcji nieuniknione były też straty. Nie wszystkie przesyłki dochodziły na miejsce swego przeznaczenia, wiele zbiorów zaginięło, a pozostający we Lwowie M. Gębarowicz nie miał żadnych możliwości kontrolowania dalszych losów przekazywanych w pełnej dyskrecji zbiorów. W sumie Jednak w latach 1945-1946 dzięki inicjatywie i wysiłkom M. Gębarowicza oraz innych pracowników lwowskiego Ossolineum przekazano do Krakowa znaczną ilość zbiorów lwowskich, które w latach 1948-1957 były sukcesywnie przejmowane przez wrocławskie Ossolineum.

    Nie udało się natomiast M. Gębarowiczowi doprowadzić do wywiezienia ze Lwowa nie rozprowadzonych przed 1939 r. wydawnictw Ossolineum. Próby wpłynięcia na stanowisko władz Akademii Nauk USRR, zainteresowania tą sprawą Związku Patriotów Polskich, jak i nakłonienia polskiego Ministerstwa Oświaty do podjęcia interwencji nie przyniosły rezultatu, wskutek czego książki te, których wartość dla polskiej kultury i nauki po zniszczeniach wojennych wielokrotnie wzrosła, nie trafiły do polskiego czytelnika i całkowicie bezużyteczne pozostały zmagazynowane we Lwowie.

    Przedstawiona działalność M. Gębarowicza była tym ważniejsza, że możliwości jego wpływu na ukraińską politykę wydzielenia części zbiorów Ossolineum jako tzw. „daru” dla Polski były od samego początku dość ograniczone. Ostateczna decyzja w sprawie wyboru druków i rękopisów do przekazania Polsce pozostać miała w rękach ukraińskiej komisji, w której zabrakło dyrektora Ossolineum. W ten sposób, gdy we wrześniu 1945 r. pełną parą ruszyły prace około przygotowania „daru” dla Polski, M. Gębarowicz ~ jako „element niepewny i niepożądany” – został całkowicie odsunięty od jakiegokolwiek wpływu na podejmowanie zasadniczych decyzji, przy czym nadzorująca przygotowanie „daru” ukraińska komisja nie szczędziła mu licznych szykan i przykrości.

    Uwagi powyższe staną się może bardziej zrozumiałe, gdy przybliżymy realia dokonanego w latach 1946-1947 przez Ukraińców podziału zbiorów lwowskich. Przyjętą przez nich generalną zasadą było, że wszystkie materiały pochodzące lub odnoszące się do ziem leżących na wschód od linii Curzona, a zwłaszcza materiały związane (w pojęciu komisji ukraińskiej) z historią i kulturą zachodniej Ukrainy, a także w jakikolwiek sposób wiążące się z Rosją, Białorusią, Podolem, Wołyniem, Litwą, Turcją itd. miały pozostać we Lwowie. Zasady tej przestrzegano nawet w stosunku do materiałów, w których była choćby jedna wzmianka dotycząca zachodniej Ukrainy. Znany był przypadek, że wielki fascykuł zawierający materiały wielkopolskie i śląskie nie mógł być zwrócony Polsce, gdyż znalazła się w nim tylko jedna karta poświęcona Żółkwi. Odnosiło się to także do wszelkich materiałów obcych, nie wiążących się W opinii komisji ukraińskiej z Polską.

    Jak wyglądał podział w praktyce? Z Biblioteki Ossolineum Ukraińcy planowali pierwotnie przekazać zaledwie 30 tysięcy tomów książek. Liczba ta była kilkakrotnie podwyższana, aby wreszcie ostatecznie dojść w maju 1946 r. do 150 tysięcy starych druków, druków XIX i XX w. i rękopisów, co stanowiło zaledwie ok. 15-20% całości zbiorów, przy czym nie uwzględniono w ogóle zbiorów graficznych, kartograficznych oraz praktycznie całego zbioru czasopism polskich z XIX-XX w. Personel polski wykonywał prace tylko techniczne, natomiast decyzja, kierownictwo i kontrola została powierzona Ukraińcom. Lokale, w których odbywało się pakowanie, były zamykane i personel polski nie miał do nich dostępu, a cała praca odbywała się w ogromnym pośpiechu. Podczas dzielenia zbiorów stosowano dość oryginalne kryteria. Zakwestionowano m.in. akt abdykacji króla Stanisława Augusta ponieważ nastąpił w Grodnie, druki leszneńskie Jana Amosa Komeńskiego jako bohemica, wszelkie druki dotyczące dysydentów, materiały dotyczące konfederacji barskiej, korespondencję dyplomatyczną dotyczącą rozbiorów Polski.

    Podobnie przedstawiała się sytuacja w muzeach lwowskich. W Muzeum Historycznym polski personel został całkowicie odsunięty, a większość pierwotnie wytypowanych do przekazania Polsce eksponatów komisja ukraińska zakwestionowała. Tak np. z pierwotnego spisu obrazów, który obejmował 1000 pozycji, pozostało zaledwie 105, wśród których tylko nieznaczny procent stanowiły cenniejsze. W Galerii Obrazów większość wytypowanych do wysłania przez polskich pracowników obrazów komisja ukraińska zakwestionowała. Polecono m.in. wyłączyć wszystkie tzw. martwe natury, portrety dzieci, obrazy przedstawiające zwierzęta, sceny i widoki ze Wschodu, Francji itd., malowane zresztą przez polskich artystów, oraz obrazy poruszające ogólniejsze tematy, jak np. cykl „Wojna” Grottgera, motywując to tym, że wszystkie te dzieła posiadają „międzynarodową wartość”. Argumentowano także, że portrety osobistości polskich malowane przez artystów obcych nie posiadają żadnego związku z kulturą polską, że wszystkie portrety kobiece, malowane nawet przez artystów polskich, nie mają znaczenia dla narodu polskiego. Sprzeciwiono się wysłaniu do Polski szkicu Jana Stanisławskiego przedstawiającego widok Zakopanego, ponieważ w tej miejscowości bawił kiedyś „nasz wielki Lenin”, oraz portretu dzieci Jana Matejki, gdyż uznano, że jest to zbyt ładny obraz na prezent. Poza tym skreślono wszystkie cenniejsze eksponaty (np. popiersie Chopina Xawerego Dunikowskiego, portrety Boznańskiej, rysunki Wyspiańskiego, obrazy Jacka Malczewskiego i Juliusza Kossaka) motywując to tym, że w Polsce znajduje się wiele dzieł tych artystów, we Lwowie natomast musi być odpowiednio reprezentowana sztuka „najbliższego sąsiada Ukrainy”. Na takich samych zasadach w Muzeum Przemysłu Artystycznego odpadła porcelana korecka itp. jako ukraińska, pasy słuckie jako białoruskie, meble gdańskie jako niemieckie.

    Pozbawiony oficjalnego wsparcia ze strony władz polskich i coraz bardziej ograniczany w swoich kompetencjach prof. Gębarowicz był bezsilnym świadkiem poczynań Ukraińców. Tak, jak w latach pierwszej okupacji sowieckiej 1940-1941, tak i teraz obserwował rozgrabianie i zawłaszczanie polskich zbiorów narodowych. Szczególnie podział zbiorów Ossolińskich, dokonany arbitralnie przez Ukraińców bez liczenia się ze zdaniem i racjami strony polskiej, był nie tylko klęską jego ponad dwuletnich wysiłków o uratowanie dla Polski tej substancji narodowej, ale także osobistą tragedią ostatniego lwowskiego dyrektora tej instytucji.

    Pozostając na swoim posterunku we Lwowie, M.Gębarowicz zrobił wszystko, co mógł, dla ratowania dóbr polskiej kultury. A zrobił rzeczywiście wiele. Najwięcej zawdzięcza mu wrocławskie Ossolineum. Niestety, ciągle sprawa ratowania polskich dóbr kultury we Lwowie jest przysłowiową „białą plamą”. Przez wiele lat nie można było o tym oficjalnie pisać, obecnie nie żyje już większość uczestników i świadków wydarzeń. Również i prof. Gębarowicz nigdy nie doczekał się uznania za swoje zasługi. Dlatego też przypomnienie tych faktów w setną rocznicę jego urodzin jest jakąś formą oddania hołdu temu wybitnemu polskiemu humaniście i wielkiemu patriocie.


    RSA said

    2011-11-22 (wtorek) @ 21:59:01
    Taka okazja… gdyby w Polsce były służby…
    wystarczyłaby cysterna spirytusu dla żołnierzy, wagon makulatury na podmianę i kilkanaście tysięcy dolarów na łapówki…
    za 2 tygodnie całość zbioru mogłaby być w Warszawie.


    Maciej said

    2011-11-22 (wtorek) @ 22:52:01
    odp: 9

    Genialny plan … służby specjalne to fundament sewerennego państwa … w Polsce ostatnim takim ciałem suwerennego państwa Polskiego była przedwojenna sekcja 2 … Zdemaskowany oficer hasbary wie to najlepiej …
    SAO PAULO19:19
    01733

 

 

Zakorzeniony w historii Polski i Kresów Wschodnich. Przyjaciel ludzi, zwierząt i przyrody. Wiara i miłość do Boga i Człowieka. Autorytet Jan Paweł II

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Kultura