Aleksander Rybczyński Aleksander Rybczyński
2329
BLOG

Rozmowa z profesorem Wiesławem Biniendą

Aleksander Rybczyński Aleksander Rybczyński Polityka Obserwuj notkę 7

 Godność Polaków wymaga profesjonalnego śledztwa


Rozmowa z profesorem Uniwersytetu w Akron, członkiem Grupy Ekspertów do spraw Wypadków Lotniczych FAA i NASA, Wiesławem Biniendą


Profesor Wiesław Binienda i doktor Kazimierz Nowaczyk są polskimi naukowcami, mieszkającymi i pracującymi w Stanach Zjednoczonych, autorami naukowej prezentacji przedstawionej komisji sejmowej do badania katastrofy smoleńskiej pod kierownictwem Antoniego Macierewicza. Dokonali w niej analizy raportów komisji MAK i komisji Jerzego Millera, przeprowadzając komputerową symulację, która podważyła kluczowe ustalenia tych komisji. Wnioski polskich naukowców są jednoznaczne.


W raportach MAK i KBWL nie podano metodologii badań i weryfikowalnych metod analizy poszczególnych etapów katastrofy; odczytane dane z instrumentów samolotu zostały poddane nieuzasadnionym korekcjom, a część z nich (n.p. alarmy TAWS i FMS) nie została uwzględniona w końcowych wnioskach. 


Komputerowa symulacja, wykonana w laboratorium, przystosowanym do najbardziej skomplikowanych doświadczeń i sprawdzona podczas badania NASA przyczyn katastrofy wahadłowca Columbia, dowodzi że skrzydło samolotu TU-154M przecina brzozę niezależnie od wysokości uderzenia w drzewo, orientacji samolotu, czy odległości miejsca uderzenia od końca skrzydła; uszkodzenie krawędzi skrzydła nie zmniejsza jego powierzchni nośnej, ani stabilności samolotu. 


Analiza polskich specjalistów wyklucza możliwość, by samolot  po uderzeniu w brzozę "wykonał beczkę" i upadł na grzbiet w smoleńskim lesie.


W przytoczonej poniżej rozmowie, profesor Wiesław Binienda odpowiada na pytania Aleksandra Rybczyńskiego.


Aleksander Rybczyński:  Wnioski, które są konkluzją przeprowadzonych przez Panów badań naukowych, są oczywiste dla osób niepodatnych na medialną manipulację i skłonnych poddać swój umysł ćwiczeniom z wyobraźni. Jest bardzo duża grupa społeczeństwa przekonana o tym, że katastrofa smoleńska nie była wypadkiem. Są to głównie ludzie, zadający sobie trud samodzielnego myślenia i szperania w Internecie oraz niezależnych publikacjach. Nie można bowiem dowiedzieć się wiele z oficjalnych, namaszczonych rządową koncesją, środków przekazu. Propaganda „zwykłej katastrofy” i winy polskich pilotów jest tak nachalna i niestety skuteczna, że karmieni nią ludzie nie są w stanie zaakceptować najbardziej racjonalnych i logicznych tez. Prezentacja Panów, w tak porażająco precyzyjny i łatwy do zrozumienia sposób obala kluczowe wnioski raportu MAK i komisji Jerzego Millera, że powinno to stanowić przełom w całym smoleńskim śledztwie. Czy tak się stało?


Wiesław Binienda: Śledztwo prowadzone przez obie komisje nie spełnia żadnych aktualnych standardów badań katastrof lotniczych. Nie zabezpieczono terenu katastrofy. Przygodni ludzie zabierali fragmenty samolotu na pamiątkę. Nie oznaczono oryginalnych pozycji nawet dużych fragmentów samolotu, co było pokazane za pomocą zdjęć satelitarnych przez profesora Nowaczyka. Cięto i niszczono wrak samolotu na oczach polskich dziennikarzy. Nie wiadomo mi o przeprowadzeniu jakichkolwiek analiz powierzchni pęknięć materiału wraku. Nie przeprowadzono żadnych symulacji matematyczno-fizycznych, a moje symulacje starano się przemilczeć lub zdyskredytować. W żadnym programie telewizyjnym, radiowym lub dzienniku rządowym nie poświęcono uwagi moim symulacjom, poza informacją przekazaną z konferencji prasowej przez PAP. Odnoszę wrażenie, że wróciliśmy do czasów stalinowskich, kiedy nie wolno było mówić o Katyniu. Dziś słowo „Smoleńsk” jest podobnie cenzurowane, jak słowo “Katyń.”



A.R.: Jest cisza w mediach, nie ma oficjalnych komentarzy, protestów generał Anodiny ani polskiej prokuratury wojskowej. Spotkałem się z opinią: "jedni eksperci mówią tak, drudzy inaczej" (sic). Powinno być oczywiste, że przeprowadzona przez Panów symulacja, oparta na precyzyjnych matematycznych i fizycznych obliczeniach, różni się zasadniczo od animacji dyspozycyjnych komisji, podległych rządowi Rosji i bezwolnemu, klęczącemu w upokorzeniu rządowi Polski. Okazuje się jednak, że w dzisiejszym świecie relatywizacji prawdy, nawet złapanie oszusta za rękę nie wystarcza do pobudzenia biernej świadomości ogółu. Dla patriotycznie nastawionej części narodu wyjaśnienie tragedii smoleńskiej jest nie tylko koniecznością poznania prawdy, ale także koniecznością ocalenie polskiej niepodległości. Czy zgadza się Pan z tak dramatyczną oceną sytuacji naszej Ojczyzny?


W.B.: Godność Polaków wymaga, aby śledztwo w sprawie przyczyny katastrofy prezydenckiego samolotu było prowadzone z dołożeniem należytej staranności. Wszystkie fragmenty samolotu i czarne skrzynki powinny bezzwłocznie być przewiezione do Polski, należycie zabezpieczone w strzeżonej hali. Teren katastrofy winien być jeszcze raz dokładnie przeszukany. Powinno się ocenić, jaka część samolotu została rozkradziona bądź zniszczona. Wszystkie odzyskane fragmenty winny być przeanalizowane przy pomocy mikroskopu, aby zrozumieć dynamikę pękania materiału, następnie fragmenty te winny być użyte do rekonstrukcji samolotu, aby móc ocenić kolejność rozpadu, która może wskazać przyczynę katastrofy.


A.R.: Mają Panowie kontakty ze środowiskiem naukowym nie tylko Ameryki Północnej, ale także całego świata. Jakie jest stanowisko tych środowisk w sprawie katastrofy i prowadzonego śledztwa?


W.B.: Ludzie związani profesjonalnie z badaniem katastrof lotniczych nie mogą uwierzyć, że można było tak nieprofesjonalnie prowadzić tego typu śledztwo w tak ważnej sprawie. Dziwią się, że w dobie demokracji Polska godzi się na taką sytuację, a rząd wynagradza ludzi odpowiedzialnych za bezpieczeństwo tego lotu, zamiast ich odwołać z zajmowanych stanowisk. Nikt nie mógł nawet uwierzyć, że pan Miller, który był odpowiedzialny za przygotowanie prezydenckiego lotu, był również odpowiedzialny za przygotowanie raportu na temat przyczyn katastrofy tego lotu.


A.R.: Jaka jest szansa, by tragedią smoleńską zainteresowały się międzynarodowe kręgi opinii publicznej?


W.B.: To, czy jesteśmy w stanie zmusić opinię międzynarodową do zajęcia się katastrofą smoleńską niestety zależy tylko i wyłącznie od samych Polaków. Nikt inny za nas tego nie zrobi. Trzeba zacząć od wyłonienia reprezentacji narodu, która będzie w stanie dochodzić prawdy.


A.R.: W świecie krążą szkalujące Polskę kłamstwa o obecności w kabinie pilotów pijanego generała, nieodpowiedzialnym prezydencie i źle wyszkolonych lotnikach. Sam widziałem w najpoważniejszych kanadyjskich dziennikach propagandowe komentarze, będące korespondencjami…z Rosji. I były to jedyne komentarze. Jak przeciwstawić się tej cynicznie egzekwowanej propagandzie, na którą zachodnie media są cały czas tak podatne?


W.B.: Należy natychmiast reagować na nieprawdziwe relacje poprzez zgłaszanie zastrzeżeń do mediów, które podają nieprawidłowe bądź tendencyjne informacje. W USA większość mediów reaguje, jeżeli udowodni się im błąd lub tendencyjność..


A.R.: Rozmawiałem ze znajomym, który także zajmuje się wytrzymałością materiałów i pracuje w przemyśle lotniczym. Twierdzi on, że Tu 154, po przymusowym lądowaniu, do jakiego miało dojść przed lotniskiem w Siewiernyj, rozpadłby się na dwie, co najwyżej trzy części i większość pasażerów powinna ocaleć z takiej katastrofy. Podobnego zdania jest profesor Mirosław Dakowski, który nawet złożył przed rokiem, 10 października, na ręce prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta doniesienie o popełnieniu przestępstwa.. Głosy te, jak większość głosów krytykujących sposób prowadzenia śledztwa oraz uległość rządu, pozostają bez odpowiedzi. Czy możliwe byłoby przeprowadzenie wirtualnej symulacji, która by potwierdziła obliczenia profesora Dakowskiego?


W.B.: Chetnie porozmawiam z profesorem Dakowskim o jego założeniach i analizie, gdyż nie znam szczegółów. Symulacje uderzenia w ziemię można przeprowadzić, ale trzeba wyznaczyć warunki początkowe z wiarygodnych źródeł.


A.R.: Rezultaty pracy Panów nie będą wykorzystane ani przez komisję MAK, ani przez komisję Millera, ani prokuraturę wojskową. Możemy jedynie liczyć na to, że w przyszłości sprawą Smoleńska zajmie się międzynarodowa, niezależna struktura. Słychać opinie, że na przeprowadzenia skutecznych badań jest już za późno. Teren katastrofy został zrównany z ziemią, wycięto drzewa, ocalone części wraku leżą rzucone na betonowej płycie w okolicy lotniska. Nie dokonuje się także ekshumacji zwłok (z wyjątkiem spóźnionej zapewne ekshumacji Zbigniewa Wassernanna), nie odzyskano żadnych materiałów dowodowych. Czy jest jeszcze szansa na znalezienie i przedstawienie koronnego dowodu, który by rozwiał mgłę smoleńskiej tajemnicy, odsłaniając całą prawdę?


W.B.: Szansa zawsze istnieje, ale wygląda na to, że istnieją potężne grupy interesu, które zrobią wszystko, żeby do tego nie dopuścić..


A.R.: Wszyscy domagający się rzetelnego i uczciwego śledztwa, dla których niepodległość Polski nie jest tylko iluzoryczną fikcją, przyjęli z wielkim uznaniem prezentację Pana i Pana doktora Kazimierza Nowaczyka. Jest ona bowiem nie tylko przyczynkiem do poznania prawdy o tym, co wydarzyło się w Smoleńsku, ale także krzepiącym serca dowodem, że jeszcze Polska nie zginęła, póki są wśród nas, w Polsce i na obczyźnie odważni patrioci, skłonni poświęcić swój talent i wiedzę „pro publico bono”.. Co dla dobra sprawy mogą zrobić politycy, niezależne media, dziennikarze i blogerzy, ludzie dobrej woli oraz ci wszyscy, którzy chcą wiedzieć? W jaki sposób możemy przeciwstawiać się kłamstwu, by rewelacyjne wyniki Panów analiz nie przeszły bez echa?


W.B.: Na pewno warto udostępniać wyniki naszych badań jak najszerszemu gronu ludzi polityki, mediom oraz środowisku akademickiemu. Symulacja komputerowa zderzenia skrzydła z brzozą oparta na prawach fizyki i prawach zachowania materiałów demonstruje jasno, że bez względu na kąt uderzenia uszkodzenie skrzydła ogranicza się tylko do małego odcinka krawędzi, nie uszkadzając powierzchni nośnej skrzydła.

W Polsce jest wielu naukowców, którzy są w stanie wykonać takie obliczenia, jakie ja zaprezentowałem. Wszystkich tych, którzy mieli zastrzeżenia do mojej analizy zaprosiłem, aby złożyli abstrakt swoich wyników na konferencję naukową „Earth and Space”, która odbędzie się w Kalifornii w kwietniu 2012 roku. Niestety, termin składania zgłoszeń minął i nie dostałem z Polski żadnego zgłoszenia na tę konferencję. Poinformowano mnie, że jest obecnie “nieroztropnie” zajmować się w Polsce tym tematem.

Wygląda na to, że nikt z Polski nie czuje się na siłach przedstawić swoich wyników symulacji katastrofy na forum międzynarodowym, niezależnie od tego czy potwierdzają one, czy podważają oficjalną wersję katastrofy.


A.R.: Dziękuję bardzo za rozmowę!


Wywiad ukazał się 30 września w kanadyjskim tygodniku "Merkuriusz polski"; będzie go także można znaleźć w październikowym numerze olsztyńskiej "Debaty"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka