Parlament Ugandy uchwalił prawo, na mocy którego za niektóre rodzaje aktów homoseksualnych może grozić kara nawet dożywotniego pozbawienia wolności. Dym się zrobił straszny, wyznawcy tęczowej tolerancji włosy z głów rwać zaczęli i biadolić nad nieszczęściem, które spotkało biednych, niehetoeronormatywnych mieszkańców tego afrykańskiego kraju. Ciekawe, że jakoś żaden z obrońców seksualnej wolności nie zauważył, że najwyższa przewidziana kara grozi za kontakty z udziałem nosiciela wirusa HIV a jej głównym celem jest zahamowanie rozprzestrzeniania epidemii tegoż wirusa, z którym Uganda – podobnie jak większość krajów czarnej Afryki – ma poważny problem. Ponadto, wbrew plotkom i wrzaskom poprawnych politycznie dziennikarzy i polityków, ugandyjscy parlamentarzyści nie wprowadzili prawa penalizującego homoseksualizm a jedynie czyny homoseksualne. Różnica jest to ogromna, choć nie dla każdego jasna i dostrzegalna, a już zwłaszcza ślepe są na nią środowiska, dla których tzw. ekspresja seksualna jest podstawową formą wyrażania własnej osobowości.
Byłoby to może i śmieszne, gdyby nie było idiotyczne. Po pierwsze dlatego, że wejście w życie ustawy oznacza tak naprawdę złagodzenie prawa, które – zgodnie z poprzednią, zaprojektowaną w 2009 roku wersją – za kontakty homoseksualne przewidywało nawet karę śmierci. Po drugie zaś jakoś obrońcy praw człowieka wrzeszczący, że ugandyjska ustawa jest „najgorsza na świecie” nie wykazują aż takiej gorliwości w przypadku krajów islamskich, których prawodawstwo przewiduje drakońskie kary za zwykłe, damsko - męskie kontakty seksualne jeżeli wykraczają one poza stosunki małżeńskie. Skąd ta niekonsekwencja? Moim zdaniem to proste – lobby puszczalskich żon jest o wiele słabsze niż lobby homoseksualne i nie zdołało ono jeszcze wytworzyć struktur oplatających rządy i wpływowych polityków. Dla mnie to wystarczający dowód na to, że nie chodzi o jakąś wyimaginowaną wolność seksualną ale o konkretne interesy i po prostu – o władzę. Puszczalskie żony to kiepski target dla kulturowych marksistów, wszak nawet oni nie lubią pić z jednej flaszki z obcym facetem.
Warto też zauważyć, że podobny nacisk jak na obronę praw homoseksualistów kładzie się na promocję tzw. zdrowia reprodukcyjnego, czyli – nie ma co owijać w bawełnę – aborcji, do której prawo mają mieć wszystkie kobiety bez względu na wiek, kolor skóry i wyznawaną religię. Nie, nie chodzi o żadne prawa – czy to do własnego brzucha, czy to do własnego łóżka (by nie napisać dosadniej), chodzi o – jak już zaznaczyłem kawałek wcześniej – władzę. Rozochocony zaspokajaniem chuci na wszelkie możliwe sposoby ludek pracujący nawet nie zauważy, kiedy zakują go w kajdany i każą pracować, walczyć i ginąć ku chwale tego czy innego okolicznego watażki będącego na usługach możnych tego świata. A w zamian? Ryćkanie bez konsekwencji, bez rozróżniania płci i otworów, bez ograniczeń. Zwierzę w rui nie dostrzega niebezpieczeństw, dlatego celem współczesnych rewolucjonistów jest doprowadzić człowieka do zezwierzęcenia a potem wprawić go w stan wiecznej chcicy.
Dupa rządzi światem, to prawda znana od wieków, ale władzę absolutną zdobędzie ten, kto zacznie rządzić dupą.
Inne tematy w dziale Polityka