Alexander Degrejt Alexander Degrejt
683
BLOG

Unijne superpaństwo czyli Rzeczpospolita Traktatowa

Alexander Degrejt Alexander Degrejt Polityka Obserwuj notkę 5

„Musimy zbudować Stany Zjednoczone Europy z Komisją jako rządem i dwiema izbami: Parlamentem Europejskim oraz Senatem państw członkowskich” - powiedziała parę dni temu wiceszefowa Komisji Europejskiej Viviane Reding dając jasno do zrozumienia, że suwerenność poszczególnych krajów UE, już i tak w znacznym stopniu ograniczona, ma zostać całkowicie zlikwidowana na rzecz europejskiego superpaństwa. Podobne pomysły już od dawna przebijały się z wypowiedzi niektórych polityków (w tym polskich, by przypomnieć chociażby słowa Palikota o konieczności wyrzeczenia się przez Polaków swojej polskości) ale nigdy nie zostały powiedziane aż tak dobitnie i wprost. Poparł ją zresztą szef Komisji, Jose Manuel Barroso, który w Atenach powiedział: „Żadna inna konstrukcja polityczna dotychczas nie okazała się lepszym sposobem życia, pozwalającym zmniejszyć zagrożenie wystąpienia zorganizowanego barbarzyństwa w tym świecie. Ważne jest, aby przypomnieć to szczególnie w tym roku, w którym przypada setna rocznica rozpoczęcia pierwszej wojny światowej. Nigdy nie wolno nam brać pokoju, demokracji i wolności za pewnik”. Wielu zapewne taka retoryka przekona, zwłaszcza wśród rozmemłanych dobrobytem obywateli państw tzw. „Starej Unii”, jednak my, Polacy (a także Litwini, Łotysze, Węgrzy, Czesi i wszyscy ci, którzy pamiętają czasy przymusowego trwania w obozie krajów pokój miłujących) powinniśmy nieco zmodyfikować słowa szefa KE: Nigdy nie wolno nam brać suwerenności, niezawisłości i wolności za pewnik – bo zawsze może znaleźć się ktoś, kto zechce nam je odebrać.

W sukurs swoim pryncypałom z Komisji Europejskiej przyszedł Janusz Lewandowski, nasz rodzimy przedstawiciel w tym zacnym gremium, który począł ostrzegać przed głosowaniem polityków eurosceptycznych i ugrupowania preferujące interes narodowy przed europejskim: „Sęk w tym, że to, co do tej pory było marginesem, w roku 2014 nabierze zapewne większej mocy. Organizuje się antyunijna międzynarodówka, skupiająca Front Narodowy Le Pena i pokrewne formacje z Holandii, Austrii i Skandynawii, pod hasłem egoizmu narodowego - czyli mniej budżetowej solidarności, blokada rynków pracy, a w skrajnej postaci również odtworzenie kontroli granicznej” - powiedział dziennikowi „Polska The Times”. Byłoby śmiesznie, gdyby nie było strasznie, to nie partie narodowe, czy nacjonalistyczne jak wolą je nazywać euroentuzjaści, ale rządy unijnych rozgrywających takich jak Niemcy czy Francja, kierują się narodowym egoizmem tak układając europejskie prawo by od ich decyzji zależały losy pozostałych państw członkowskich. By daleko nie szukać przykładem niech będzie unia fiskalna czy pakiet klimatyczny, skutecznie blokujące rozwój gospodarczy krajów takich jak Polska. A pan komisarz Lewandowski radośnie przyklaskuje pomysłom dążącym do tego by jeszcze bardziej ograniczyć suwerenność poszczególnych krajów.

Dziwnie to wszystko przypomina sytuację sprzed dwustu lat, kiedy po Kongresie Wiedeńskim powołano do życia – również przyjmowane entuzjastycznie przez niektórych – Królestwo Polskie, kraj całkowicie zależny od metropolii w Sankt Petersburgu i rezydującego tam cara dla niepoznaki nazywanego polskim królem. Wtedy też mieliśmy własne wojsko, własny Sejm, monetę a nawet konstytucję, jednak to obca władza podejmowała wszelkie decyzje a rządził de facto rezydujący w Warszawie namiestnik carski. I podobnie jak dziś ludzi marzących o całkowitej suwerenności wyszydzano i określano wszelkimi możliwymi epitetami a ci, którzy potrafili się w tej rzeczywistości znaleźć i czerpać z niej osobiste profity nie wyobrażali sobie zmian broniąc się przed jakąkolwiek myślą o tym, że Polska może na powrót być krajem wielkim i znaczącym, a przede wszystkim samodzielnym. Dziś tych ludzi nazywamy zdrajcami ale nie dostrzegamy przy tym analogii, choć biją one w oczy z siła fotograficznego flesza. Królestwo Kongresowe zamieniło się w Rzeczpospolitą Traktatową, centrala przeniosła się z Petersburga do Brukseli a carskie ukazy zastąpiły dyrektywy Komisji Europejskiej ale cała reszta jest dokładną kopią tamtej smutnej rzeczywistości.

Czy my naprawdę jesteśmy jedynym na świecie narodem, który zamiast wyciągać z historii wnioski i uczyć się na błędach musi je wciąż i na okrągło powtarzać? Jesteśmy niczym wąż Uroboros kręcący się w szalonym tańcu z własnym ogonem w pysku, któremu szczękościsk nie pozwala się wyprostować i ruszyć naprzód. Smutne to. Pozostaje jedynie nadzieja, że najbliższe wybory do Parlamentu Europejskiego pokażą to, co już raz przerabialiśmy w roku 1830 – że tak naprawdę Naród stoi po stronie szalonych podchorążych pod wodzą Piotra Wysockiego a nie zasuszonych mumii bojących się naruszyć delikatne status quo.

Zapraszam do księgarni

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka