Alexander Degrejt Alexander Degrejt
1223
BLOG

Prezesa pomysł na kryzys czyli socjalizm albo śmierć

Alexander Degrejt Alexander Degrejt Polityka Obserwuj notkę 40

„... co najmniej 500 złotych na jedno dziecko w rodzinie, by Polska była wieczna” - tak zdaniem Jarosława Kaczyńskiego powinna wyglądać polityka prorodzinna. Jakoś mnie to nie dziwi, prezes zawsze miał janosikowe ciągoty do odbierania jednym i rozdawania innym, nie tak dawno zapowiedział nawet, że nikt kto nie ma poglądów prosocjalnych nie będzie mógł w jego rządzie objąć teki ministra. Cały kłopot w tym, że jego oferta trafiła na podatny grunt nastawionego roszczeniowo społeczeństwa uważającego, że obowiązkiem państwa jest zapewnienie ludowi pracującemu bytu. Z perspektywy kampanii wyborczej jest to zagrywka doskonała, gwarantująca pozyskanie głosów zdesperowanej biedoty, z drugiej jednak strony będąca zapowiedzią kompletnego załamania i tak niewielkiego rozwoju gospodarczego kraju.

Lud niestety widzi tylko jedną stronę medalu nie zastanawiając się zupełnie nad tym skąd te pieniądze, które się przecież słusznie należą i kropka, mają się wziąć. Kłopot w tym, że rząd nie ma żadnych, absolutnie żadnych własnych pieniędzy, wszystkie środki jakimi dysponuje zostały przymusowo odebrane obywatelom w charakterze podatków. Mówiąc krótko i węzłowato: Jarosław Kaczyński obiecując pieniądze jednym równocześnie zapowiada, że zabierze innym. Komu? Oczywiście tym, którzy je mają (przynajmniej teoretycznie), czyli przedsiębiorcom. Zresztą mówił o tym wielokrotnie publicznie bez owijania w bawełnę postulując wprowadzenie trzeciego progu podatkowego (zlikwidowanego niegdyś przez rząd SLD). Dla coraz większej rzeszy ludzi żyjących na skraju ubóstwa jest to obietnica atrakcyjna, zamożność kłuje w oczy zwłaszcza tych, którzy nie mają czym zapełnić brzuchów swoich rodzin. Niestety mało kto zdaje sobie sprawę, że każdy podatek uderza ostatecznie w najbiedniejszych, w konsumentów, którzy będą go płacić w cenach towarów i usług – przedsiębiorcy nie są filantropami, swoje interesy prowadzę by zarabiać a nie po to by utrzymywać innych.

Wiele już atramentu wylano i bitów w wirtualnej pajęczynie zużyto by wytłumaczyć, że jedynym sposobem na poprawienie sytuacji (nie tylko demograficznej) w kraju jest rozdanie ludziom wędek a nie ryb, ograniczenie biurokratycznego kagańca i obniżenie podatków by ludzie mogli rozwijać działalność i żyć tak, jak chcą, pracować i zarabiać pieniądze. Państwo nie ma pomagać, państwo ma nie przeszkadzać i w jak najmniejszym zakresie ingerować w ludzką działalność. To wystarczy, niestety prezes Kaczyński nawet słyszeć nie chce o takim rozwiązaniu – dla niego silne i bogate państwo to te, które za mordę trzyma swoich obywateli stosując zasadę kija i marchewki. Naród nie jest dla niego związkiem wolnych ludzi połączonych historią i ideą, ale karną armią wykonującą bez szemrania polecenia wodza. Dowodzi tego chociażby (wychodząc poza aspekt ekonomiczny) stanowczy sprzeciw wobec postulatów zmiany ordynacji wyborczej na jednomandatową, gdzie to lud pracujący a nie szef partii wskazuje kto ma być jego przedstawicielem. Poglądy gospodarcze to tylko konsekwencja takiego postawienia sprawy.

P.S.: Ja sobie zdaję sprawę, że w chwili obecnej Prawo i Sprawiedliwość jest jedyną szansą by pogonić zdrajców i złodziei siedzących przy korycie. Jednak głosowanie na tę partię to jedynie zamiana dżumy na średnio łagodną wersję kokluszu nie dająca nadziei na rychłe uzdrowienie całego organizmu.

Zapraszam do księgarni

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (40)

Inne tematy w dziale Polityka