Alexander Degrejt Alexander Degrejt
1471
BLOG

Ukraińska gra Putina

Alexander Degrejt Alexander Degrejt Polityka Obserwuj notkę 26

„Rosja gotowa jest pomóc w zażegnaniu kryzysu na Ukrainie” - powiedział minister spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej Siergiej Ławrow. Te słowa powinny być kubłem zimnej wody dla polityków europejskich, którzy Ukrainę właściwie oddali Putinowi bez walki. Wszyscy doskonale wiemy na czym owa „bratnia pomoc” będzie polegała – na wprowadzeniu swoich sił i spacyfikowaniu protestujących, bunt przerodzi się w otwartą wojnę a ta skończy się bez wątpienia zwycięstwem Rosji i wcieleniem naszych wschodnich sąsiadów do odradzającego się powoli imperium. Jeżeli komuś się wydaje, że Kreml na tym poprzestanie, że nasyci Ukrainą swój apetyt i w związku z tym roztropnie jest ją poświęcić to albo jest naiwnym pięknoduchem albo pożytecznym idiotą – smoczej żądzy nie da się zaspokoić jedną dziewicą, ona tylko wzmoże chęć zdobywania dalszych łupów. Po Ukrainie przyjdzie kolej na republiki bałtyckie, państwa kaukaskie a w końcu na kraje, które jeszcze nie tak dawno były satelitami Związku Sowieckiego. Taki jest cel Putina, problem w tym, że nie ma w Europie polityka zdolnego przeciwstawić się władcy Kremla ani, co jest o wiele bardziej niebezpieczne, nie ma politycznej woli zablokowania rosyjskich zapędów – jeden Jarosław Kaczyński wiosny nie czyni, zwłaszcza, że nie ma wsparcia ani europejskiego, ani polskiego establishmentu.

Ukraiński bunt od samego początku jest sprawą międzynarodową, uznanie go za problem wewnętrzny, który powinni między sobą rozwiązać Wiktor Janukowycz i jego adwersarze jest laniem wody na rosyjski młyn. Putin się cyrtolił nie będzie, jeżeli Ukraińcy nie uzyskają wsparcia Unii Europejskiej to zagarnie ich kraj i co najwyżej mlaśnie zadowolony. Dlatego zastanawiam się gdzie podziali swoje rozumy krytycy prezesa Kaczyńskiego zarzucający mu, że na Majdanie stał w towarzystwie członków Swobody wymachujących flagami UPA? Toż on jako jedyny podszedł do sprawy pragmatycznie, odsunął na bok polityczno – historyczny spór i na pierwszym miejscu postawił polską rację stanu. Tak, polską właśnie, bo to my i kraje tzw. Nowej Unii na stowarzyszeniu się Ukrainy z brukselskimi strukturami możemy ugrać najwięcej. Jeżeli UE naprawdę zechce poważnie potraktować europejskie aspiracje Kijowa będzie musiała (przynajmniej chwilowo) wstrzymać się ze swoimi planami budowy superpaństwa, Stanów Zjednoczonych Europy. Ukraińcy mają potężny głód suwerenności, dla nich likwidacja państwowości nie wchodzi w grę, nie po to buntują się przeciwko zacieśnieniu stosunków z Rosją i władzy Kremla by oddać rządy w swoim kraju w ręce eurokratów. To da Polsce czas na zrobienie porządku z eurolizusami i powierzenie władzy człowiekowi, który na pierwszym miejscu będzie stawiał interes swojego narodu, na przykład komuś pokroju Wiktora Orbana.

A'propos Orbana, to ostatnimi czasy on też popełnił błąd podpisując z Rosją umowę na postawienie na Węgrzech elektrowni jądrowej. Jest oczywiście zrozumiałym, że poszukując partnera do tej inwestycji premier Węgier brał pod uwagę wiele czynników, zwłaszcza ekonomicznych. Moim jednak zdaniem nie pomyślał o najważniejszym – dla Putina to porozumienie nie jest czystym interesem, on na wszelkie możliwe sposoby stara się rozlać wpływy Rosji i na powrót uczynić z niej potęgę nie tylko regionalna, ale światową, konkurującą na równych warunkach ze Stanami Zjednoczonymi i Chinami. O Unii nie wspominam, bo ona już dziś prędzej dostanie zadyszki niż dotrzyma kroku Rosji. Oczywiście ta rosyjska potęga ma mieć charakter gospodarczy nie militarny, dziś już minęły czasy zbrojnych najazdów i trzymania podbitych krajów za mordę przy pomocy stacjonujących na ich terytorium czołgów – dziś wystarczy większościowy pakiet udziałów w strategicznej gałęzi przemysłu, na przykład w energetyce, by całkowicie uzależnić od siebie mniejszy, a nawet całkiem spory, kraj. O to zresztą chodziło w grze o puławskie „Azoty”, o przejęcie jednej z cegiełek, z których zbudowane jest polskie bezpieczeństwo energetyczne.

Na koniec napiszę rzecz może kontrowersyjną, ale oczywistą dla każdego, kto choć trochę orientuje się w międzynarodowej polityce: Władimira Putina można nie lubić, można uważać go za zbója prowadzącego politykę bandycką, ale trzeba się od niego uczyć i w miarę możliwości go naśladować. Bo nie da się budować wielkości własnego kraju na ustępstwach i uległości wobec konkurentów, nawet jeżeli są oni pozornie silniejsi. Rosja też jeszcze parę lat temu była krajem stojącym na skraju przepaści a dziś, głównie dzięki polityce Putina, aspiruje do roli głównego rozgrywającego.

Zapraszam do księgarni

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (26)

Inne tematy w dziale Polityka