„Polska nie może być uznawana za twórcę kłopotów z powodu własnej, narodowej doktryny, a była za taką uznawana. Polska musi mieć własne interesy, ale umiejętnie wpisywać je w interesy Zachodu. Bo największym zagrożeniem w politycznej konfrontacji z Rosją byłoby osamotnienie Polski i brak zrozumienia naszego poglądu na Wschód, Rosję, Ukrainę w innych stolicach europejskich i Waszyngtonie. To warunek sine qua non prowadzenia skutecznej polityki, chociaż ona nadal pozostanie polityką trudną. Widać wyraźnie, że świat Zachodu nie jest zdeterminowany do drastycznych akcji” - powiedział był przewodniczący partii i państwa Donald Tusk w programie funkcjonariuszki Janiny Paradowskiej na antenie radia TOK FM. Czyli, drodzy moi mili kochani, wszystko jasne. Zdaniem szefa rządu nie możemy mieć narodowej doktryny bo to tworzy kłopoty, nasze interesy muszą być podporządkowane interesom krajów zachodnich. Bardzo się cieszę, że wreszcie mogliśmy usłyszeć wypowiedziane otwartym tekstem to, o czym już od dawna wiemy – że Polska nie jest krajem samodzielnym, że nie prowadzimy samodzielnej polityki zagranicznej, że jesteśmy krajem zależnym od wielkich i potężnych czyli – mówiąc wprost i powtarzając to, co swego czasu zauważył Jarosław Kaczyński – jesteśmy kondominium rosyjsko – niemieckim.
Już słyszę głosy oburzonych moim stwierdzeniem czytelników. Jak to? Przecież jesteśmy członkiem Unii Europejskiej, należymy do wspólnoty a skoro tak, to musimy prowadzić wspólną politykę zagraniczną. I nie tylko zagraniczną, musimy swoje działania dostosować do tej wspólnoty a nie wychylać się przed szereg i prowadzić jakieś własne działania nieuzgodnione z resztą krajów „partnerskich”. No tak, ale wspólna polityka i uzgodnione działania to jednak nie to samo co polityka zależna od brukselskiej centrali – czy raczej berlińskiej dyspozytorni – reprezentująca obce interesy. To polska racja stanu powinna być najważniejsza dla premiera rządu Rzeczpospolitej, a jeżeli jest ona sprzeczna z interesami zachodnich państw trzęsących Unią (czyli głównie Niemiec) to... to tym gorzej dla tych państw. A jeżeli już koniecznie Donald Tusk chce „umiejętnie wpisywać ją w interesy Zachodu” to powinien żądać wzajemności i wpisania (umiejętnego) interesów Zachodu w interes Polski. Okazji do tego miał co niemiara, ot choćby Gazociąg Północny – czy Niemcy za wszelką cenę dążące do jego powstania zastanawiały się nad interesem naszego kraju i próbowały się w niego „umiejętnie wpisać”? Albo pakiet klimatyczny – czy forsujące go kraje Unii Europejskiej wzięły pod uwagę interes Polski, posiadającej największe złoża węgla w całej wspólnocie, czy przeciwnie – chodziło im właśnie o zablokowanie nam możliwości korzystania z tego paliwa na rzecz (głównie) rosyjskiego gazu? Jeżeli pan premier w ten sposób chce wpisywać (umiejętnie) nasz interes w interes Zachodu to już za niedługo będzie jeździł po wskazówki do Brukseli – dokładnie tak samo, jak jego poprzednicy z epoki błędów i wypaczeń jeździli do Moskwy.
Ale nie ma się czemu dziwić, już po kilku chwilach premier dokładnie wytłumaczył dlaczego jego polityka wygląda tak a nie inaczej: „Nasza polityka, jeśli chodzi o kwestie wschodnie, jest czymś dokładnie odwrotnym od tego, co proponowali Kaczyńscy. I dzięki temu jesteśmy skuteczniejsi niż poprzednicy. Zakładamy, że Polska może być fundamentalnie bezpieczna i skuteczna w polityce wschodniej tylko wtedy, gdy z innymi państwami regionu dobrze się rozumie i jest w relacjach pozwalających na wpływanie na ich zachowania.” Czy jest jeszcze ktoś, kogo taka postawa dziwi? Parę dni temu Adam Hofman powiedział, że PO mówi głosem PiS co musiało dla Donalda Tuska zabrzmieć jak najstraszniejsza obelga i czym prędzej zmienił retorykę żeby o bluźnierstwo posądzanym nie być. Ale zostawmy i skupmy się na konkretach – mam w związku z tym pytanie: na zachowanie których krajów regionu Polska potrafiła wpłynąć? Na Węgry? Słowację? Rumunię? Czechy? W jakiż to sposób wpłynęła bardzom ciekaw, bo ja prosty chłopek jestem i nie potrafię tego wpływu dostrzec. I gdzie ta skuteczność? Sankcje wprowadzone przez UK wobec Rosji najprawdopodobniej sprawiły, że Władimir Putin przez kilka godzin nie mógł się pozbierać z podłogi. Ze śmiechu. Brakuje jeszcze tylko, żeby dzięki staraniom naszego wybitnego szefa dyplomacji udało się zablokować tłiterowe konto prezydenta Federacji Rosyjskiej – wtedy na pewno ruskie wojska wycofałyby się z Krymu w ekspresowym tempie gubiąc po drodze buty i gacie...
Ma rację Donald Tusk mówiąc, że jego polityka jest przeciwieństwem polityki proponowanej przez Kaczyńskich. Kiedy Lech Kaczyński pojechał do Tbilisi w czasie konfliktu Rosyjsko – Gruzińskiego w 2008 roku udało mu się zmobilizować państwa zachodnie i zatrzymać Rosję. Głównie dzięki pomocy USA, ale jednak to prezydent Polski a nie jakiś inny światowy polityk pojechał do zagrożonego inwazją kraju i twardo sprzeciwił się agresji. Wtedy to była wspólna polityka, wtedy było to skuteczne działanie. Dziś Putin śmieje się Zachodowi w twarz bo ten próbuje go traktować jak szkolnego łobuza i ograniczać się do grożenia palcem. I nie ma się czemu dziwić, bo podział Ukrainy już dawno został ustalony i państwa zachodnie doskonale zdawały sobie sprawę, że on nastąpi – a te dzisiejsze powarkiwania to nic innego jak robienie dobrej miny do bardzo nieciekawej gry. Najgłośniej „łapaj złodzieja” krzyczy ten, kto trzyma rękę w cudzej kieszeni...
A premier Tusk albo to wszystko wie i „umiejętnie wpisuje się w interes Zachodu”, albo robi z siebie konkursowego idiotę...
Inne tematy w dziale Polityka