Matki niepełnosprawnych dzieci okupują Sejm domagając się podwyższenia świadczeń. Poniekąd słusznie, skoro państwo wzięło na siebie obowiązek opieki to niech się z niego wywiązuje a nie rzuca ochłapami traktując ludzi jak żebraków. Z drugiej jednak strony jeżeli owo państwo ugnie się pod presją i da pieniądze matkom, które cały swój czas poświęcają na opiekę nad swoimi dziećmi to będzie musiało zabrać komuś innemu – państwo najzwyczajniej w świecie nie ma żadnych własnych pieniędzy, wszystko czym dysponuje to pieniądze zabrane pod przymusem obywatelom, czyli nam. Zwiększając zasiłek pielęgnacyjny dla dzieci rząd będzie zmuszony zmniejszyć zasiłek dla osób starszych, dając seniorom będzie musiało odebrać kombatantom, pochylając się nad problemami kombatantów zabierze emerytom... i tak dalej, błędne koło.
Pieniądze, niestety, nie spadają z nieba, nie da się bezkarnie dodrukować odpowiedniej sumy i zadowolić wszystkich. W państwie opiekuńczym zawsze ktoś będzie poszkodowany, niezadowolony, pominięty. Swoje dostanie tylko ten, kto potrafi się bić, kto da radę wyrwać państwu z gardła nie oglądając się na innych. Tak, drodzy moi mili kochani, to nie ten krwiożerczy kapitalizm i bezduszny liberalizm generują społeczny darwinizm ale właśnie socjalizm i państwo opiekuńcze, któremu zawsze brakuje pieniędzy, które musi kombinować komu dać, komu zabrać, do kogo się uśmiechnąć a kogo pominąć. Kto ma dość siły i determinacji by przyłożyć rządowi nóż do gardła – ten dostanie, kto nie ma – ten obejdzie się smakiem i w ramach dodatkowego bonusu zapłaci za przywileje tego pierwszego. Taka jest niestety brutalna prawda i dopóki nie wypali się żywym ogniem socjalistycznych ciągot wśród polityków i naiwności pośród elektoratu wierzącego w te wszystkie obietnice, dopóty nic się nie zmieni.
Zapyta ktoś – a co w zamian? Co mają zrobić ci wszyscy ludzie żyjący na granicy nędzy, którzy nie są w stanie przeżyć za te nędzne grosze, które zarabiają? To proste – w zamian należy po prostu drastycznie obniżyć podatki, wywalić na zbity pysk generujących koszty urzędasów zajmujących się rozdzielaniem zrabowanych środków i pozwolić ludziom żyć bez ograniczającego ich państwowego kagańca. Gdyby mężowie kobiet okupujących sejm godnie zarabiali, gdyby państwo nie kradło im większej części zarobków to ich małżonki nie musiałyby żebrać o łaskę państwa opiekuńczego. Tak, żebrać, nie bójmy się tego słowa – bo do tego zostaliśmy dzięki socjalistycznym debilizmom sprowadzeni, my wszyscy ciężko pracujący i płacący podatki - do roli żebraków we własnym kraju, zmuszonych prosić o jałmużnę bo pazerni urzędnicy zgarniają większość tego, co zarobimy.
Bo, powtórzę po raz wtóry – państwo nie ma własnych pieniędzy, jeżeli komuś coś da to musi zabrać komuś innemu. A prędzej czy później zabierze Tobie, drogi wrażliwy społecznie czytelniku.
P.S.: Swoją drogą Donald Tusk nie byłby zmuszony kombinować i szukać środków w pocie czoła, gdyby zamiast wypłacać premie darmozjadom przebranym za polityków i państwowych urzędników przeznaczał budżetowe pieniądze na to, co naprawdę ważne...
Inne tematy w dziale Polityka