Alexander Degrejt Alexander Degrejt
1274
BLOG

Urzędnicza odpowiedzialność czyli martwe prawo, ale prawo

Alexander Degrejt Alexander Degrejt Polityka Obserwuj notkę 12

Trzy lata temu pojawiła się w polskim systemie prawnym ustawa o odpowiedzialności majątkowej urzędników. Bardzo piękna ustawa, która (teoretycznie) miała położyć kres wszechwładzy, samowoli i (przede wszystkim) bezkarności biurokratów zachowujących się często niczym udzielni książęta. Miała, ale nie położyła bo – jak to zwykle w naszym kraju bywa – ustawa co prawda obowiązuje i nie ma żadnych przeciwwskazań żeby jej przepisy zastosować jednak nie działa, bo jeszcze się nie zdarzyło by jakiś urzędas został pociągnięty na jej mocy do odpowiedzialności. Po prostu i całkiem zwyczajnie jeszcze nikt z uprawnionych do tego podmiotów nie wystąpił do prokuratury z wnioskiem o ukaranie urzędnika, który swoim działaniem skrzywdził obywatela i spowodował konieczność wypłacenia mu odszkodowania przez instytucję państwową. Znaczy prawo jest ale nie ma komu go egzekwować – to zupełnie tak jakby wprowadzić doskonały kodeks drogowy wycofując równocześnie z ulic i dróg policyjne patrole łapiące łamiących przepisy kierowców.

Prawdę powiedziawszy ta sytuacja nie powinna nikogo dziwić, przecież państwo pod rządami Donalda Tuska (a i pod wszystkimi poprzednimi rządami też) traktuje obywatela jako zło konieczne a urzędnika, któremu uda się tegoż obywatela zrównać z ulicznym brukiem jak bohatera walczącego z hordami barbarzyńców. W dodatku uprawnionym do złożenia wniosku o ukaranie urzędnika jest jego przełożony, który składając go przyznałby się de facto do tego, że nie nadzoruje pracy swoich podwładnych i nie panuje nad nimi. Idiotyczne prawo skonstruowane w taki sposób, żeby broń Panie Boże nie można było zastosować go w praktyce – no bo kto sam na siebie doniesie do prokuratury? Tylko idiota, masochista albo człowiek chory psychicznie. Dlaczego nie skonstruowano ustawy w taki sposób by to pokrzywdzony przez urzędnika mógł wystąpić z wnioskiem o ukaranie go i odszkodowanie nie od państwa, ale od tego który faktycznie zawinił? Ano to proste – bo wtedy trudno byłoby znaleźć chętnych do pracy w państwowych instytucjach – a już zwłaszcza gotowych do wypełniania poleceń bez szemrania i oglądania się na ich legalność i sensowność.

Ale to wszystko nic, jest kwestia dodatkowa – otóż po wejściu w życie rzeczonej ustawy państwowi urzędnicy zaczęli wykupywać polisy OC. Dla towarzystw ubezpieczeniowych jest to złoty interes, kasują składki nie wypłacając ani grosza. Mam w związku z tym następujące pytanie: jak wielki wpływ na kształt ustawy mieli przedstawiciele ubezpieczeniowego lobby i kto wziął pod stołem kasę za wdrożenie ewentualnych sugestii? Ja oczywiście nikogo nie oskarżam, tak tylko pytam z czystej ciekawości mając jednocześnie nadzieję, że ta kasa była niebagatelna – bo od polityka łapówkarza gorszym jest polityk idiota, a tak należałoby nazwać kogoś, kto za całkowitą darmochę przeforsował bubel prawny w postaci ustawy o odpowiedzialności finansowej urzędników...

Zapraszam do księgarni

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Polityka