Alexander Degrejt Alexander Degrejt
2237
BLOG

Religia źródłem wszelkiego zła. Pytanie: która?

Alexander Degrejt Alexander Degrejt Społeczeństwo Obserwuj notkę 103

„Religia źródłem wszelkiego zła” - transparent o tej treści nieśli sobie dzisiaj ateiści, którzy zorganizowali sobie w Warszawie pochód. Choć może właściwszym byłoby nazwanie tej imprezy procesją, w końcu miała wymiar religijny gromadząc ludzi, którzy wierzą w nieistnienie Boga. Zresztą, jak zwał tak zwał, przeszły sobie ludziska przez stolicę, nikt ich nie zatrzymywał, żaden katolicki oszołom nie próbował wysmagać różańcem, żadna moherowa babcia nie napluła im z obrzydzeniem na buty, nikt nawet kamieniem nie rzucił ani mięsem, piknik i sielanka.

Ale jako żem wredny to trochę zburzę tę sielską atmosferę i zadam pytanie: która religia jest owym „źródłem wszelkiego zła”? Czy ta, która na Placu Czerwonym w Moskwie przechowuje swoją najświętszą relikwię, doczesne szczątki wiecznie żywego wodza rewolucji? Czy ta, której główny kapłan w Kambodży kazał wymordować wszystkich umiejących choćby czytać lub pisać? A może ta, której siepacze podzielili ludzi na übermenschów mających rządzić światem i przeznaczonych do eksterminacji untermenschów? Nie? To może wreszcie ta, której głównym nakazem jest tolerancja ponad wszystko? – toż przecież każde dziecko wie, że dobra tolerować nie trzeba, przeciwnie – to zło domaga się tolerancji, czyli znoszenia ze zgrzytem zębów i bólem wątroby. Odpowiecie, drodzy państwo ateiści czy nabierzecie wody w gęby i zasłonicie się ideologią oraz wrzaskliwymi hasłami?

To zresztą nader ciekawe, że jako dowód na to rzekome religijne zło macie tylko jeden przykład – zgładzonego za głoszenie ateistycznego światopoglądu Kazimierza Łyszczyńskiego, który został skazany na śmierć w roku 1689. Swoją drogą to nie tylko ateizm spowodował, że bohater dzisiejszego marszu spotkał się na szafocie z katem, był on oskarżony m.in. o to, że złamał zakaz zawierania małżeństw między krewnymi wydając swoją córkę za blisko spowinowaconego kawalera. Patrząc z dzisiejszej perspektywy faktycznie może się wydawać, że Łyszczyńskiego potraktowano „zbyt surowo”, że go zwyczajnie w bestialski sposób zamordowano – zwłaszcza, jeżeli weźmiemy pod uwagę sąsiada, Jana Kazimierza Brzoskę, który wykradł jego (niedokończone) dzieło i przekazał je sędziom bo nie miał ochoty spłacać pokaźnego długu. Tak, możemy osądzać, nazywać proces i wyrok barbarzyńskim, możemy robić ze skazanego męczennika. Ale... może najpierw dowiedzmy się czegoś o siedemnastowiecznym prawie, obyczajach i stosunkach społecznych a potem wyrokujmy. No i porównajmy też może jednego człowieka, który życie postradał za ateizm z milionami ludzi zamordowanych za to, że posiadali biblię, chodzili do kościoła i wierzyli w Boga...

P.S.: Prof. Hartmanowi w stroju skazanego na śmierć było wyjątkowo do twarzy, może powinien zmienić imidż na stałe?

P.S.2: Przewodniczącym składu orzekającego, który wydał na Łyszczyńskiego wyrok śmierci był Stanisław Szczuka. Mam nadzieję, że pani Kazimiera zdążyła się odciąć od rodzinnych korzeni?

Zapraszam do księgarni

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (103)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo