Alexander Degrejt Alexander Degrejt
2590
BLOG

A mnie się marzy polski Orban...

Alexander Degrejt Alexander Degrejt Polityka Obserwuj notkę 43

... Tak, tak, dobrze czytacie, mnie, zdeklarowanemu liberałowi i wolnościowcowi (co na jedno wychodzi) marzy się państwowiec i etatysta na fotelu szefa rządu. Zdziwieni? No to niech się dziwić przestaną bo już tłumaczę o co chodzi.

Przede wszystkim nie ma w naszym kraju partii liberalno-konserwatywnej zdolnej do przejęcia władzy i przeprowadzenia reform wolnorynkowych w taki sposób, by nie spowodować katastrofy. Jedyny właściwie na politycznym rynku Kongres Nowej Prawicy wprost mówi o rewolucji, o gwałtownych zmianach, które przynieść mogą więcej strat niż korzyści gwarantując chaos i nędzę dla najuboższych i nieprzystosowanych. Ludzie nagle odcięci od państwowej pomocy zaczną, wybaczcie moi drodzy kolokwializm, zdychać z głodu a beneficjentami zmian staną się dotychczasowi właściciele koryta, którzy upaśli się na bliskich związkach z władzą i „reformach” lat dziewięćdziesiątych. Nie da się wprowadzić liberalnych reform gospodarczych bez silnej i ukształtowanej klasy średniej – a na jej powstanie daje nadzieję polityka prowadzona przez Wiktora Orbana na Węgrzech a nie ta, którą zapowiada Janusz Korwin – Mikke i jego akolici. Kiedy już ta klasa średnia powstanie można zacząć liberalizować gospodarkę i ograniczać wpływ państwa.

Po drugie premier Orban jest gwarantem niezależności Węgier i ograniczenia wpływu unijnych instytucji na ich politykę. Ktoś powie, że w zamian zawiązał sobie na szyi putinowską obrożę, że biorąc dziesięć miliardów dolarów kremlowskiej pożyczki na budowę jądrowej siłowni wepchnął swój kraj w obszar rosyjskich wpływów a Rosja, o czym już wielu się przekonało, jak raz złapie za kark to dobrowolnie nie wypuści. Cóż, to samo można powiedzieć o Unii Europejskiej i jej instytucjach, a jednak Wiktorowi Orbanowi udało się jeżeli nie wyrwać, to przynajmniej poluzować unijne szpony. Ja na oskarżenia o moskiewski dryf Fideszu mam jedną odpowiedź: dywersyfikacja. Węgry nie są potentatem, nie były w stanie samodzielnie sfinansować takiej inwestycji i mogły albo ponownie wpuścić na swój teren lichwiarzy z Międzynarodowego Funduszu Walutowego albo zwrócić się do Rosjan. Mając w pamięci cypryjski scenariusz trudno się dziwić wyborowi, jakiego dokonały. Może za rok, dwa albo dziesięć lat udałoby się znaleźć atrakcyjniejszego i pewniejszego inwestora, ale trzeba brać pod uwagę, że polityk nie działa w bliżej nieokreślonej przyszłości ale decyzje musi podejmować tu i teraz – i Orban podjął najlepszą jaką mógł.

Wielu krytyków polityki Fideszu zwraca uwagę, że wbrew całej niemalże Unii Europejskiej Węgry nie potępiły stanowczo rosyjskiej agresji na Krymie i nie poparły planów sankcji wobec Rosji. A mnie się wydaje, że premier Orban po prostu otwartym tekstem mówi to, co inni robią w ciszy i bez świateł. Przecież całkiem niedawno jednemu z fotoreporterów udało się sfotografować dokument brytyjskiego rządu, w którym wyraźnie było zaznaczone, że Wielka Brytania sankcji popierać nie zamierza. Przecież Francuzi nie zaniechali współpracy z Rosją i nie wycofali się z budowy dwóch supernowoczesnych okrętów desantowych zamówionych przez rosyjską flotę. Przecież niemieckie firmy (jak na przykład Siemens) mają zainwestowane w kraju Putina ciężkie miliardy i nikomu do łba nie przyjdzie zmuszać ich do wycofania się z tych interesów. Przecież nawet nasza bydgoska PESA ma podpisany z Rosjanami kontrakt na dostawę tramwajów i też nikomu to nie przeszkadza. Skąd zatem ten nagły atak na szefa węgierskiego rządu? Kłuje w oczy jego otwartość czy po prostu każdy pretekst jest dobry by w niego uderzyć? Ja też bym wolał, by w Unii panowała solidarność a jej przywódcy działając w myśl zasady „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego” docisnęli Putina sankcjami zmuszając go do wycofania się z Krymu i odstąpienia od roszczeń wobec Ukrainy. Ale dopóki ta solidarność jest mitem nie mam zamiaru potępiać premiera suwerennego kraju za to, że działa przede wszystkim w interesie swojego narodu – a że ten interes jest odmienny od naszego to przecież nie jego wina, Węgry z Rosją nie graniczą i nie potrzebują sobie tworzyć bufora.

Właśnie to postawienie węgierskiego interesu na przedzie listy priorytetów przekonuje mnie do Wiktora Orbana i sprawia, że chciałbym takiego polityka na czele polskiego rządu. Niestety, na naszym podwórku nikogo takiego nie widzę. Bardzo przepraszam wszystkich zwolenników Jarosława Kaczyńskiego, którzy w nim widzieli (a być może niektórzy nadal widzą) polskiego Orbana, ale nie – jeżeli już któryś z polskich polityków mógłby być kimś takim to tylko zmarły w wyniku smoleńskiej katastrofy Lech Kaczyński, który potrafił prowadzić niezależną politykę zagraniczną bez oglądania się na interesy wielkich i potężnych oraz miał wizję Polski jako kraju niepodległego i mającego wpływ na swoje otoczenie. Cóż, będziemy musieli jeszcze poczekać, mam nadzieję, że nie za długo – bo za nieco ponad rok będziemy musieli zdecydować komu powierzyć kierowanie państwem i mieć nadzieję, że nie będzie to taki sam nieudacznik i lizus unijny jak obecny, miłościwie nam panujący przewodniczący partii i państwa...

Zapraszam do księgarni

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (43)

Inne tematy w dziale Polityka