Im bliżej wyborów tym bardziej nerwy puszczają politykom Platformy Obywatelskiej i okolic, którzy zaczynają straszyć Jarosławem Kaczyńskim próbując przedstawić go niczym Mickiewicz Mefistofelesa w swojej balladzie „Pani Twardowska”. Co prawda nikt jeszcze nie wspomniał o krogulczych paznokciach prezesa Prawa i Sprawiedliwości ale myślę, że to tylko kwestia czasu...
„Wymachiwanie szabelką w kierunku Moskwy i jednoczesne obrażanie partnerów i szukanie guza na Zachodzie jest polityką tak skrajnie nieracjonalną i nieodpowiedzialną, że jest głębokim zagrożeniem dla Polski. Jeśli PiS wygra wybory do PE, to Putin będzie rechotał na Kremlu. Jarosław Kaczyński jest sojusznikiem Putina mam nadzieje, że nieświadomym” - powiedział w tefałenowskim „Jeden na Jeden” geniusz finansów Jacek Rostowski. To dość zabawne, bo nie kto inny jak Donald Tusk w swoim orędziu z dziewiętnastego marca straszył Polaków, że we wrześniu dzieci mogą znów nie pójść do szkół. Kiedy premier straszy wojną to jest to pragmatyzm i troska o „poddanych”, kiedy prezes mówi prawdę oczywistą, że Polska musi mieć taką armię, by agresja oznaczała wojnę to potrząsa szabelką i szuka guza – podwójne standardy, cynizm czy zwyczajna głupota?
Donald Tusk oskarżał Kaczyńskiego o to, że chcąc w każdej komisji wyborczej posadzić męża zaufania psuje reputację polskiego państwa oskarżając jego władze o próbę sfałszowania głosowania a co najmniej o nieudolność i wszechobecny bajzel. Dzielnie sekundował mu Leszek Miller, ciągle zapewne licząc na ewentualną koalicję i wicepremierowski stołek: „Jarosław Kaczyński swoimi oświadczeniami buduje jak najgorszy wizerunek Polski, gdzie Polska w żadnym wypadku nie może być wzorem dla żadnego demokratycznego państwa” - powiedział podczas konferencji prasowej w Sejmie. A ja myślałem, że w państwach demokratycznych standardem jest patrzenie władzy i urzędnikom na ręce żeby powstrzymać ich przed ewentualnymi pokusami doczesności i prywaty – w takich Stanach Zjednoczonych, uchodzących za ojczyznę nowoczesnej demokracji, mężowie zaufania to normalność i dzienny porządek a po uszach od mediów dostałby każdy, kto próbowałby ich obecność kwestionować. No cóż, widocznie polska wersja tego najdoskonalszego z ustrojów nie w Waszyngtonie szuka wzorców a w Moskwie. No ale czego się spodziewać po towarzyszu Millerze, skąd pożyczka tam sympatia.
Oczywiście milczeć nie może też Janusz Palikot, który walkę z PiS-em i wszystkim co choć trochę pachnie konserwatyzmem czy patriotyzmem: „Jarosław Kaczyński nie załatwi tą sprawę przez egzorcystów, którymi się otacza, przecież to są techniki, które powinny doprowadzic do takiego stanu świadomości premiera Donalda Tuska, zdaniem egzorcystów, że sam poda się do dymisji. Ale na serio, bo to oczywiście kpina z tego, co się działo w rocznicę smoleńską. Donald Tusk nie ma żadnego wpływu na to, co się dzieje na Ukrainie. Niestety, stety, niestety nasza pozycja jest za słaba żebyśmy mieli wpływ na to, co się dzieje na Ukrainie”. Nie skomentuję, bo przyznam bez bicia i bez wstydu – pojęcia nie mam o co mu chodziło? Że niby ksiądz Małkowski chciał przez egzorcyzmy wypędzić Tuska z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów? No cóż, jak dla mnie to sugerowanie iż szef rządu Najjaśniejszej Rzeczypospolitej to szatan we własnej, kopyciastej osobie jest nieco... hmm... szalone i raczej nie pomoże Palikotowi wprowadzić przedstawicieli TREP-a (Twój Ruch Europa Plus) do Europarlamentu. Ale kto go tam może wiedzieć, ze wszystkich polskich polityków on akurat wydaje się być najbardziej spoufalony z piekielnymi instytucjami.
Ale nie tylko politycy szczekają, ich wierne pieski w mainstreamowych mediach też dają głos zdając sobie doskonale sprawę, że od wyniku kolejnych wyborów zależy ich los i kiesa. Tomasz Lis na ten przykład napisał na łamach Newsweeka: „Jeżeli wyborcy uznają, że Putin jest szaleńcem, to znaczy, że mógł zabić polskiego prezydenta, a wtedy wzrosną szanse tych, którzy tę tezę od lat forsują”. To naprawdę niezła wolta intelektualna, zgodnie z którą Władimir Władimirowicz atakując Ukrainę postępuje całkowicie rozsądnie i trzeźwo a równocześnie wszystkie jego kolejne działania – od wysadzenia wieżowców by mieć pretekst do zorganizowania jatki w Czeczeni, poprzez zaatakowanie Gruzji aż do aneksji Krymu i prób zdestabilizowania sytuacji u naszych wschodnich sąsiadów i doprowadzenia do rozpadu Ukrainy nie mają ze sobą nic wspólnego. Zapewne zdaniem dziennikarskiego guru po śmierci polskiego Prezydenta i towarzyszących mu osób rosyjski prezydent płakał przez tydzień i po dziś dzień nie potrafił dojść do siebie...
Oj boli nasze autorytety ten Kaczyński, boli okrutnie niczym ziarenko piasku w prezerwatywie. Można odnieść wrażenie, że jest on dla nich niczym chory ząb, o którym nie mogą przestać myśleć i dłubią w nim jęzorem choć zdają sobie doskonale sprawę, że to nie pomoże a co najwyżej zaszkodzi. No ale cóż, nie jestem specjalistą nerwicy natręctw, wobec czego mogę mieć dla nich wszystkich tylko jedną radę – udajcie się czym prędzej do psychiatry, on wam pomoże...
Inne tematy w dziale Polityka