„Krytyka Polityczna” opublikowała na swoich internetowych łamach (być może na papierowych też, nie wiem, nie sprawdzałem) dość ciekawy tekst Timothy Snidera zatytułowany „Projekt Putina”. Zamieścił w nim autor kilka zręcznych i sensownych tez próbując dowieść, że Władimir Putin dąży do zbudowania Unii Euroazjatyckiej mającej być przeciwwagą dla zjednoczonej Europy. Okrągłe zdania i oczywiste oczywistości nie zwierające w sobie ani grama odkrywczej esencji, napisane jednak na portalu lewicowym, przepraszam – skrajnie a nawet ultra lewicowym, mogą przyczynić się do otwarcia oczu kilku zabytkowym komunistom widzącym w Putinie kontynuatora wielkiego dzieła Józefa Wissarionowicza Stalina. Widzącym dobrze, należy zaznaczyć, ale być może choć część z nich dzięki tekstowi Snidera przestanie patrzeć na rosyjskiego prezydenta i odradzające się imperium jak na wstającą z grobu na złość krwiożerczym kapitalistom mlekiem i miodem płynącą ojczyznę proletariatu, która słusznie posłała do katyńskich masowych grobów polskich darmozjadów (jak raczył się wyrazić syn pani wicemarszałek Wandy Nowickiej). Mówiąc krótko i reasumując: można by bodaj po raz pierwszy w historii pochwalić publikację KryPy nawet z punktu widzenia polskiego nacjonalisty (tłumaczenie dla czytelników mediów Sławomira Sierakowskiego: faszysty i naziola) gdyby nie jedno zdanie kładące logikę i dokonujące – mówiąc językiem internetowej młodzieży – autotrollingu i samozaorania całości.
„Rosyjska aneksja Krymu została przeprowadzona, dosłownie, przy pomocy Putinowskich sojuszników z politycznej ekstremy w całej Europie”.
Z tekstu wynika, co z uwagi na miejsce jego opublikowania dziwić nikogo nie powinno, że chodzi najgłówniej o ekstremę prawicową i skrajnie prawicową, choć autor uczciwie zauważa również lewacką niemiecką partię Die Linke. Cóż, przyjrzyjmy się zatem jak ta popierająca Władimira Władimirowicza ekstrema wygląda:
Miejsce pierwsze: Francja
Rząd prezydenta Hollande'a buduje dla Federacji Rosyjskiej dwa supernowoczesne okręty desantowe klasy Mistral i mimo aneksji Krymu nie chce słyszeć o zerwaniu kontraktu bo „znalazło przy nim pracę tysiąc osób”.
Miejsce drugie: Wielka Brytania
Minister Rządu Jej Królewskiej Mości przyłapany został z papierami, z których dało się odczytać sprzeciw wobec ewentualnego wprowadzenia sankcji przeciwko Rosji. Działo się to już po zaanektowaniu półwyspu.
Miejsce trzecie: Niemcy
Aneksja Krymu nie spowodowała natychmiastowego zerwania współpracy wojskowej pomiędzy Republiką Federalną a Federacją Rosyjską. Mało tego, kanclerz Angela Merkel zapewniła, że interesy niemieckich biznesmenów, którzy zainwestowali w Rosji grube miliardy nie są zagrożone.
Miejsce czwarte: Węgry
Premier Wiktor Orban podpisuje z Putinem umowę na mocy której Rosja zbuduje na Węgrzech elektrownię atomową i udzieli na tę budowę kredytu.
Miejsce piąte: Polska
Na Krym w charakterze obserwatorów urządzanej przez Rosję hucpy referendalnej nie jadą przedstawiciele jakichś skrajnych ugrupowań z prawej czy lewej strony politycznej sceny, nie NOP czy AntiFa, ale członkowie partii uważającej się za arcyeuropejską – Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Dość wyliczanki, można by ją jeszcze pociągnąć ale nie ma to najmniejszego sensu. Już te pięć przykładów wystarczy by udowodnić, że to nie żadna polityczna ekstrema, skrajna prawica czy ultralewica pomogła Putinowi dokonać oderwania Krymu i destabilizacji Ukrainy ale rządzący Europą politycy należący do ścisłego unijnego establishmentu. To nie nacjonaliści zwani przez ludzi związanych z KryPą faszystami, nie internacjonaliści zwani przez środowiska z przeciwnej strony barykady lewakami doprowadzili do sytuacji, w której wschodnie rubieże Unii Europejskiej zagrożone są wojną, ale jej włodarze nie potrafiący patrzeć dalej niż na czubek własnego nosa, banda porosłych sadłem mięczaków uważających, że z bandytą wyposażonym w łom stojącym u progu ich drzwi należy negocjować i łagodnie skłonić go do zmiany zbrodniczych zamiarów zamiast zwyczajnie i po męsku dać mu w mordę. Jeżeli tak dalej pójdzie to ani się obejrzymy a językiem urzędowym w Przywiślańskim Kraju (i nie tylko) znowu będzie rosyjski a Polityczni Krytykanci będą mogli uprawiać swoją publicystykę gdzieś na dalekiej Syberii. O ile oczywiście uda im się zdobyć kawałek starej gazety, na marginesie której będą mogli zapisać dla potomności swoje złote i jakże cenne dla światowego dziedzictwa myśli...
Inne tematy w dziale Polityka