Dwadzieścia pięć lat temu skończył się w Polsce komunizm...
Tak przynajmniej ogłosiła lekko erotyzującym głosem Joanna Szczepkowska. Grzmijcie w kotły, w trąby grajcie...
Skończył się komunizm i nastała wolność. Miałem wtedy piętnaście lat i guzik rozumiałem, ale i mnie udzieliła się radość rodziców, którzy pobiegli do lokalu wyborczego niesieni nadzieją. A potem premierem został Czesław Kiszczak i wszystko jakby sklęsło. Krótko tym premierem był co prawda, po nim przyszedł Mazowiecki i nadzieja znowu odżyła...
Odżyła i zgasła, bo prezydentem tej podobno wolnej już Polski został towarzysz generał Wojciech Jaruzelski...
A potem?
Potem był kolejny czwarty czerwca i nocna zmiana. Kiedy patrzę na celebransów dzisiejszych obchodów zastanawiam się, czy nie powinni oni nieco zmodyfikować rocznicy i zamiast 25-ciu lat wpisać na plakatach i transparentach 22. Bo to oni wygrali ten czas, dawni esbecy, reżimowi sędziowie i prokuratorzy, milicjanci, kontakty operacyjne, tajni współpracownicy. A przede wszystkim ci, którzy uwłaszczyli się na tzw. „transformacji” przejmując w jej pierwszych latach ogromną część majątku narodowego. Oni mogą świętować, ich nikt nie rozliczył, cieszą się wolnością i pieniędzmi...
W ciągu tych dwudziestu pięciu lat kilka milionów Polaków zamknęło za sobą drzwi własnych mieszkań i domów ruszając na emigrację w poszukiwaniu własnego miejsca na ziemi, miejsca, w którym by mogli spokojnie żyć bez ciągłego kombinowania, zaciskania pasa i zastanawiania się, z czego zrezygnować. Dla nich wolność oznaczała możliwość wyjazdu, prawo do wybrania losu tułacza. W samej tylko Wielkiej Brytanii powstało już czterdzieści tysięcy polskich firm. Firm, które mogły powstać tutaj, budować polski dobrobyt, dawać zatrudnienie Polakom w kraju i płacić podatki do polskiego budżetu. Nie powstały, bo ich właściciele nie byli beneficjentami systemu, nie należeli do uprzywilejowanej kasty, która dziś świętuje na Placu Zamkowym w Warszawie.
Przez te dwadzieścia pięć lat nie rozliczono żadnego z władców PeeReLu, żadnego z tych, którzy wydawali rozkazy strzelania do ludzi, którzy wsadzali ich do więzień i niszczyli im życie. Żadnego z mocodawców, bo paru pomniejszych komuszych sługusów wsadzono – dla zamknięcia ludziom gąb i pozoru rozliczeń. W zamian za kraty wędrują ci, którzy sprzeciwiają się fetowaniu zbrodniarzy na uniwersytetach czy domagają się usunięcia z publicznej przestrzeni pomników sowieckiej okupacji.
Bo ta polska wolność nie jest i nie była dla wszystkich. Bydło, jak raczył nazwać Polaków bezmaturalny profesor, ma siedzieć w oborze i dawać mleko o określonej porze.
Najdoskonalszą ilustracją do tego jest niedawny pogrzeb towarzysza generała. Człowiek uznany przez sąd winnym działania w grupie przestępczej, która bezprawnie wprowadziła na terenie Polski Stan Wojenny, człowiek, który wydał wojnę własnemu narodowi był chowany z honorami niczym bohater. A ci, którzy ośmielili się przeciwko temu zaprotestować są ścigani przez prokuraturę. Tak wygląda nasza wolność...
Jaruzelski jest klamrą doskonale spinającą to ćwierćwiecze, klamrą pokazującą, że ten komunizm, który się podobno skończył dwadzieścia pięć lat temu ma się dobrze i trwa w najlepsze. A wolność, którą każą nam dziś świętować to tylko fasada, pozór mający sprawiać, że ludzie będą kiwać głowami i cieszyć się jak dzieci, że pięćdziesięciu wielkich tego świata przyjechało do nas na darmowy ochlaj – stypę po towarzyszu generale...
- - - - - - - - - -

A tutaj almanach beneficjentów systemu: Kania, Targalski, Marosz "Resortowe dzieci. Media"
Inne tematy w dziale Polityka