Alex_Disease Alex_Disease
1436
BLOG

U.S. Army w Polsce. Refleksja pragmatyczna.

Alex_Disease Alex_Disease NATO Obserwuj temat Obserwuj notkę 17

"Posiadanie dobrych stosunków z Rosją, jest rzeczą dobrą, a nie złą. Tylko głupcy mogą myśleć, że to coś złego". Tak na Twitterze napisał Donald Trump, człowiek, który za kilkanaście dni zostanie zaprzysiężony na 45 prezydenta Stanów Zjednoczonych. Jest to oczywiście deklaracja ogólna, z której nic konkretnego nie wynika, jednak dość ważna w kontekście pojawienia się w Polsce wojsk U.S. Army. Swoją drogą, wiecie jak Amerykanie pomagają np. Izraelowi? Dają grube miliardy na uzbrojenie. Umowa podpisana w ubiegłym roku sprawi, iż największy sojusznik USA na Bliskim Wschodzie, dostanie 3,8 mld dolarów rocznie na wydatki zbrojeniowe, co da łącznie 38 mld w przeciągu 10 lat obowiązywania umowy. To sporo, choć już wcześniej Jankesi nie skąpili grosza na zabezpieczenie swoich interesów w najbardziej zapalnym rejonie świata. 

U nas natomiast trwa radość z wysłania do Polski ponad 4000 amerykańskich żołnierzy, z których część już przybyło nad Wisłę, co ma rzekomo wzmocnić naszą obronność. Komentarze w internecie są różne, część komentatorów nie zostawia na pomyśle suchej nitki. "Właśnie przyjechała beczka prochu, teraz tylko czekać na iskrę" to jeden z łagodniejszych po stronie sceptyków. Są też optymiści, obawiam się jednak, że zamiast pragmatyzmem kierowani silną niechęcią do Rosji. Samo to może jest i bez znaczenia, ale przyjmowanie bez cienia krytyki obecności obcych wojsk na terenie Rzeczpospolitej, budzi co najmniej lekki niesmak. Czy mnie to martwi? Sam fakt stacjonowania U.S. Army, w kontekście tego o czym mówił Trump, niespecjalnie. Tymczasem irracjonalna miłość do braci Amerykanów powinna niepokoić i to dokładnie z tych samych względów, z jakich boimy się Rosji.

Warto bowiem pamiętać, iż Amerykanie raz nas już Rosjanom (wówczas Sowietom) sprzedali. Podzielili się ze Stalinem wpływami i ustawili Europę w taki sposób, że wyjście z kleszczy radzieckich komunistów było możliwe dopiero po przetasowaniu pokoleniowym w ZSRR. Co skutkowało przyznaniem się przez sowieckie elity do porażki w kolonizowaniu zatrutymi ideami połowy kontynentu. Dzisiaj albo uznajemy, że sytuacja jest inna, a Putin to tylko młodsza wersja Gorbaczowa, albo uważamy, że nic się nie zmieniło, Rosja jest dalej taka sama i takie same są siłą rzeczy Stany Zjednoczone. Ja tylko mam nadzieję na jedno. Niezależnie jaka narracja zostanie skrojona na potrzeby wewnętrzne, liczę, iż rząd RP nie będzie mieszał się w kwestie sporne na linii Moskwa -  Waszyngton, jeśli te nie będą dotyczyły naszego kraju. Mam tutaj niestety poważne obawy, ale może nowy prezydent USA nie dopuści do takiej sytuacji, choćby miało nagle odezwać się w nim to nienaturalne dla prezydenta supermocarstwa uczucie miłości do kraju mniej znaczącego. Oby.


PS. Mimo wszystko popieram sojusz z USA. W tym sensie, że on nam w takim układzie nie zaszkodzi. Może za to pomóc w rozgrywkach między nami, a Unią Europejską, pośrednio przez osłabienie wpływów Niemiec. Zobaczymy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka