Artykułem tym chcę zacząć dociekania, jak i polemikę, co zrobić z fantem , któremu Łódź na imię. Miasto bowiem bezwładnie zdaje się staczać przy aprobacie władz. Gdzie tkwią tego przyczyny, jakie są realne problemy i czy można dostrzec szanse na zmianę istniejącego stanu rzeczy - to właśnie będę starał się wyłuskiwać. Niech pierwszym kamyczkiem w tych rozważaniach będzie tekst poniższy.
"Co zrobić, by Łódź dobrze się kojarzyła w kraju i na świecie? Co się składa na tożsamość naszego miasta? Wreszcie co może być marką Łodzi? Na takie pytania próbowali odpowiedzieć uczestnicy konferencji zorganizowanej wczoraj w magistracie przez Wyższą Szkołę Przedsiębiorczości i Zarządzania. Skończyło się na wymianie poglądów.
Wielu uczestników zastanawiało się nawet czy w mieście nie ma pilniejszych spraw od wymyślania marki. - Musimy zmienić postrzeganie Łodzi na zewnątrz, znaleźć sposób, by zachęcić zagranicznych inwestorów, ludzi z pomysłami by przyjeżdżali właśnie do Łodzi - podkreślał Bartłomiej Wojdak, dyrektor biura promocji miasta.
Nie przekonał posła PO Johna Godsona. - Każda dyskusja o przyszłości miasta jest ważna i potrzebna, szczególnie z udziałem ekspertów, ale ta konferencja to dyskusja o opakowaniu, nie o zawartości. Według mnie należałoby zacząć od zawartości - nie krył swoich wątpliwości poseł PO.
O tym, że w Łodzi jest dużo do zrobienia świadczą choćby badania Roberta Ristino z Clark University w USA gościa specjalnego po poniedziałkowej konferencji. Z rozmów amerykańskiego specjalisty od PR z mieszkańcami wynika, że Łódź jest obskurna, brudna, szara, przygnębiająca, ale jednocześnie jest dobrym miejscem do życia, bo tańszym niż Warszawa lub Kraków.
- Łódź wymaga dużych zmian, takich jak Manufaktura czy planowana przebudowa dworca Fabrycznego, na małe zmiany nie ma już czasu - mówił Ristino. - Gdyby wszystkie budynki wyglądały tak jak magistrat miasto byłoby ładniejsze niż Budapeszt. Według Ristino strategia musi ekscytować, być zrozumiała. Ale najważniejsze w każdej strategii jest założenie: by ludziom żyło się lepiej.
- Chcemy by tezy z naszej dyskusji i pomysły jakie się tu pojawią trafiły na biurko prezydenta - mówił Wiktor Kołysko z WSPiZ. - Zorganizowaliśmy to spotkanie, by podzielić się w szerszym gronie spostrzeżeniami na temat sposobów promowania miasta. - Bolączką Łodzi jest brak czegoś co nazywa się ciągłością władzy - mówiła prof. Zdzisława Janowska, poseł SLD.
Zdaniem prof. Janowskiej każdy kolejny prezydent zamiast wybrać kluczowe czy dobre projekty poprzednika i je dalej realizować wprowadza w mieście swoje porządki, zaczynając wiele projektów od początku i zupełnie inaczej niż ci, którzy rządzili wcześniej. - Gdyby Łódź miała prezydentów jak Rafał Dutkiewicz we Wrocławiu czy Wojciech Szczurek w Gdyni wyglądałaby teraz zupełnie inaczej - skwitowała poseł Janowska." ŹRÓDŁO
Ale jak zmienić jeśli raz za razem miasto zamiata ogon rankingów zadowolenia mieszkańców. Czy w ogóle można zmienić postrzeganie miasta gdzie tylko niepoprawni optymiści dostrzegają pozytywy ?
"Gorzej niż w Łodzi żyje się tylko w Kielcach, Jaworznie, Sosnowcu i Radomiu. Lepiej zaś jest w... długo by wymieniać. Z Diagnozy Społecznej 2011 przygotowanej pod kierownictwem prof. Janusza Czapińskiego wynika, że pod względem zadowolenia mieszkańców, Łódź zajmuje 28 miejsce na 32 polskie miasta!
To katastrofalny wynik, prawie 10 razy gorszy niż w Gdyni, gdzie aż 41 procent mieszkańców jest zadowolonych z tego, gdzie mieszka. To najbardziej szczęśliwe polskie miasto. Dalej są Słupsk (25 proc.), Rzeszów (23,6 proc.), Wrocław (21,5 proc.), Kraków (21 proc.).
Eksperci nie mają złudzeń - Łódź dobrze oceniają tylko niepoprawni optymiści. - Ta diagnoza powinna być wstrząsem dla rządzących Łodzią - mówi politolog Leszek Jażdżewski. A Piotr Szukalski, demograf z UŁ stwierdza: - Kiedyś się "wpakowałem" w to miasto, ale szybko poczułem, że chętnie bym się z niego wyniósł. Tylko ten nieszczęsny kredyt hipoteczny mnie zatrzymał. A teraz jestem już za stary i mi się nie chce... - mówi dr Szukalski.
Co zaś do przyczyn pesymizmu, demograf tłumaczy: - Mamy najwyższa śmiertelność w Polsce. Łódź ma najwyższy odsetek osób po 60-roku życia. Poziom wykształcenia jest stosunkowo niski, mamy złą strukturę zatrudnienia. To wszystko przekłada się na niskie zarobki. Nawet jeśłi średnia dla województwa nie jest najgorsza, to fałszują ja wysokie pensje energetyków z Bełchatowa. Co na to władze Łodzi? - Przez wiele lat rządzący Łodzią oddalili się od problemów zwykłych ludzi - mówi prezydent Hanna Zdanowska. I obiecuje to zmienić." ŹRÓDŁO
Zaczynając od końca - Pani prezydent się myli. Rządzący się nie oddalili - oni nigdy się jeszcze nie zbliżyli. Rządzący Łodzią to w linii prostej mentalni spadkobiercy czerwonej, proletariackiej Łodzi. Kombinatów włókienniczych, zakładów zatrudniających po kilka tysięcy osób, miasta, gdzie wmawiano ludziom, że do realizacji ich marzeń powinni zostać prządką albo pielęgniarką. Ich podejście do rządzenia miastem jest systemowe i korzeniami tkwiące w głębokim PRL. Tyle, że świat poszedł naprzód i dzisiaj nie ważne jest to co niesie się na sztandarach, ale to, co jest pod tym całym cukrem i blichtrem. Trudno ująć to lepiej niż uczynił to poseł Goodson - rządcom Łodzi zależy, by jak w czasach Gierka, wylądować na jakimś oddanym do użytku fragmencie drogi i napawać się myślą, że pewnie tam gdzie wzrok nie sięga jest równie dobrze. Zatem stają na rynku Manufaktury i napawają się myślą, że mają piękne miasto. A wystarczy przejść pięć minut spacerkiem do ulicy Wschodniej, albo i dwie, zachodząc do oficyn kamienic przy Ogrodowej, by stwierdzić jak wygląda prawdziwa tkanka Łodzi. Jej pień i konary. Dyskutowanie przeto o tym, że na jednej z gałęzi rozkwitł piękny kwiat jest dla mnie, mieszkańca Łodzi, po prostu żenujące. Jeśli nie zadbamy o "pnie i konary", o prawdziwą tkankę miasta - jego mieszkańców i przedsiębiorców - wkrótce i ten kwiat może obumrzeć i opaść. Jedną ze sztandarowych inwestycji miał być kompleks zbudowany wokół sklepu IKEA na Chocianowicach. Historia jego budowy to najlepszy przykład niedowładu organizacyjnego miasta. Jak jest dziś - nie trzeba się specjalnie przyglądać by stwierdzić, że jest źle. ŹRÓDŁO Czy aż tak wiele potrzeba aby i Manu stała się wyludniona ? Władze Łodzi co rusz pokazują, że zupełnie nie radzą sobie z sytuacją w tym temacie. ŹRÓDŁO
"Dokument poświęcony ul. Piotrkowskiej to spis rzeczy, których urzędnicy nie robią, choć powinni. Pełnomocnik prezydenta rezygnuje z tego powodu z pracy i chyba nie znajdzie się odważny, żeby zająć jego miejsce. W teorii strategia to przygotowanie i realizacja jakiegoś działania lub działań. W łódzkiej praktyce strategia to spis tego, czego urzędnicy nie robią. Tak jest właśnie ze strategią rozwoju ul. Piotrkowskiej. Teoretycznie jej realizacja ma poprawić kondycję ciągle najważniejszej ulicy w mieście. Problem w tym, że niemal na każdej z jej kart znajdziemy szczegółowy opis tego, czego zrobić się nie udało.
Już trzecie kolejne władze nie przykładają należytej uwagi do ulicy Piotrkowskiej i jej problemów. Strategia została uchwalona, kiedy prezydentem był Jerzy Kropiwnicki. Efektów jej realizacji nie było też widać, gdy Łodzią rządził Tomasz Sadzyński. Sukcesów nie odnotowała dotąd również Hanna Zdanowska. Efekt jest taki, że Włodzimierz Adamiak, czyli pełnomocnik prezydenta ds. Piotrkowskiej, rezygnuje właśnie z pracy.
Rezygnuje, bo jego pełnomocnictwo jest fikcyjne. Nie może skłonić urzędników do robienia tego, co jest w strategii zapisane. Nie ma wpływu na to, czy w budżecie zostaną zapisane pieniądze na Piotrkowską. I jest tak, choć strategia jasno określa, jakie powinien mieć kompetencje. "W celu sprawnego i rzeczywistego wpływu na zarządzanie Piotrkowską bezwzględnie konieczna jest silna pozycja Menedżera Piotrkowskiej w strukturze administracyjnej urzędu. (...) Decyzje i polecenia Menedżera Piotrkowskiej będą wiążące dla członków Zespołu Wdrożeniowego" czytamy na stronach szóstej i siódmej dokumentu.
"Zespół Wdrożeniowy" to szefowie poszczególnych biur i wydziałów urzędu miasta, do których należy realizacja strategii. Czego w minionym roku dyrektorzy i kierownicy nie zrobili? Przykładów jest wiele, a wśród nich:
* Urzędnicy i strażnicy miejscy nie usunęli z ulicy nielegalnych reklam i nie określili, jak powinny wyglądać te, które pasują do eklektycznej architektury.
* Służby nie egzekwują obowiązku mycia chodnika przez zarządców nieruchomości. Pracownicy Zarządu Dróg i Transportu nie dopilnowali wymiany zniszczonych elementów małej architektury na nowe. Nie udało się też umyć kompleksowo ulicy kupioną w zeszłym roku za ponad 900 tys. zł maszyną. Piotrkowska jak była, tak jest brudna.
* Miejska Pracownia Urbanistyczna nie zorganizowała konkursu na nowe meble miejskie i iluminację ulicy,
* Radni wykreślili z budżetu pieniądze na przygotowanie projektu remontu pl. Wolności,
* Prezydent nie przedłużył umów na dzierżawę terenów, na których stoją plastikowe budy, ale udało się zlikwidować tylko dwie z nich,
* Nie poprawiła się estetyka riksz,
* Zakaz wjazdu i parkowania na ul. Piotrkowskiej pozostaje fikcją. Nawet strażnicy miejscy go ignorują, jeśli mają akurat potrzebę dostać się do bankomatu lub baru serwującego kebab,
* Nie ma programu zamiany mieszkań dla osób, które chcą mieszkać przy ul. Piotrkowskiej, i dla tych, które chętnie by się z niej wyprowadziły,
* Nie powstał program partnerstwa publiczno-prywatnego wspierający remonty kamienic,
* Turyści nie mogą liczyć na kartę, która miała ułatwiać zwiedzanie nie tylko ul. Piotrkowskiej, lecz także całej Łodzi.
Adamiak deklarował, że pozostanie pełnomocnikiem, jeśli będzie miał wreszcie realny wpływ na to, co się na ulicy dzieje. W strukturze urzędu nic się jednak nie zmieniło, a na stanowisku menedżera będzie zaraz wakat. Czy będą na nie chętni? Tak, jeśli komuś zależy na wynagrodzeniu za to, że i tak nic nie będzie mógł dla Piotrkowskiej zrobić."
Pani prezydent jak widać co innego deklaruje, a co innego robi. Niemniej prawda jest też taka, że gdyby silnie wspierać Piotrkowską, degradacja roli Manufaktury, jako wizytówki miasta, była by znacznie szybsza. Może więc władze Łodzi coś obiecały inwestorom z fabryki Poznańskiego ? Inaczej trudno tę sytuację zrozumieć. A aby się przekonać, że problem Piotrkowskiej jest do rozwiązania wystarczy przejść się po ulicach Starego Miasta w Krakowie. Do rozwiązania jest też problem jak wspierać rozwój centrum przy zachowaniu dychotomii, której współistnienie było by wręcz plusem, odróżniającym Łódź od centrów innych miast. Sposoby jego rozwiązania to jednak temat na osobne rozważanie.
Czołowe inwestycje, które miały świadczyć o pozycji miasta na mapie BPO czy IT również nie decydują dziś o pozytywnym postrzeganiu Łodzi. Philips odsprzedał się Infosysowi. Dell'a w Łodzi trzymają już tylko związki zawodowe, których roszczeń nie chce zaakceptować potencjalny nowy właściciel.
Kulturalnie ? Rzucawka. W jednej chwili przebudowujemy centrum miasta na strefę sztuki i kultury by zaraz potem, sztandarowy projekt tej strefy zmienił lokalizację. Nie silę się nawet na wyobrażanie sobie czy Camerimage ma jeszcze szansę zagościć w Łodzi.
Czy to właśnie chcą pokazać władze Łodzi, czy idąc tropem Radka Sikorskiego chcą mieć jakieś własne bączki ? Bo wszelkie inne opcje nie są na poważnie brane pod uwagę. Jeśli dziś miasto stawia na rozwój indukowany przez autostrady i kolej dużych prędkości to powiem tyle, że te udogodnienia posłużą jego mieszkańcom, by jeszcze szybciej i sprawniej stąd wyjechać.
Najwyższy czas skupić swą uwagę na mieszkańcach a nie inwestorach. Ci ostatni zainteresują się Łodzią kiedy zainteresują się Polską. I tu najważniejsze jest, aby Łódź nie wypadała słabo na tle innych polskich miast. Decydując się na inwestycję w Łodzi zadałbym sobie pytanie, wprost wynikające z powyżej przytaczanych przykładów: dlaczego mam rekrutować pracowników wśród najmniej zadowolonych ludzi w Polsce ? I powiem więcej - pytanie to jest ze wszechmiar słuszne. Stworzywszy kilkadziesiąt miejsc pracy z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że generalnie najmniej zadowoleni z pracy i najbardziej roszczeniowi są pracownicy z Łodzi. Ludzie spoza regionu to zupełnie inna historia, inne podejście, mentalność. Do tego miasto, które zupełnie nie interesuje się przedsiębiorcami i mieszkańcami. Nie robi właściwie nic, by rozwiązywać realne problemy. Zachowuje się czasem jak cesarz, który rozrzuca garściami pieniądze. Czyni to jednak niemal na ślepo i z pewnością nie jest to obrazem zainteresowania, a czymś zupełnie przeciwnym - zupełnym brakiem wsłuchania się w potrzeby lokalnych społeczności, przedsiębiorców, mieszkańców, brakiem strategii. Czasem natomiast wykonuje niepotrzebne, czy wręcz śmieszne ruchy, nastawione na poklask, trwoniąc autorytet, rozmieniając się na drobne. Niech przykładem będzie ostatnio nagłośniona sprawa wycinki drzew przy Piotrkowskiej 235/241 kontra wyburzenie kompleksów fabryk, czy ostatnio pałacyku przy Zgierskiej.
Jeśli życie w Łodzi jest tanie to nie jest to żadnym plusem, a jedynie pochodną standardu jaki oferuje miasto. Tutaj zwyczajnie nie można cenić się wyżej. Postrzeganie Łodzi najlepiej zobrazuje przykład z Gdyni, bezrobotnej matki, wychowującej samotnie dwójkę dzieci. Na propozycję pracy i przeprowadzki do Łodzi powiedziała wprost: "I wyobrażasz sobie, że zamienię morze na Łódź?". Bez komentarza. Łódź odstrasza. Wyludnia się. To Kraków jest dziś drugim, najliczniejszym miastem Polski. I ten proces postępuje. Władze patrzą w żyrandole, miast w przepełnione parkingi dworców skąd odchodzą pociągi do Warszawy. W strategii miasta brak pewników, ciągłości, wszystko się zmienia i fluktuuje, zarówno w rytm wyborów, jak i pojawiających się funduszy. Strategią Łodzi, kiedy jej się bliżej przyjrzeć, jest brak strategii. To walka o "drzewa na skwerze" a nie o wypracowanie jasnej, spójnej koncepcji zagospodarowania ścisłego centrum. To budowa centrum festiwalowego dla nieistniejącego festiwalu. Czy dworca, który przyjmie kolej co do której powstania nie ma żadnych pewników. To papierowe strategie ulicy Piotrkowskiej, czy kuriozalny Park Technologiczny na Dubois. To pokazowe, bo wysokobudżetowe, inwestycje, które nie znajdują umocowania w realnym, a nie życzeniowym bycie, jakim jest Łódź.
Nie zgodzę się tym samym z tezami Roberta Ristino - miasto potrzebuje dużych inwestycji ale nie jeśli chodzi o skalę pieniężną, czy pod względem powierzchni poddanych przemianom, ale o skalę społeczną. Chodzi o przekonanie Łodzian do ich miasta. A jest do czego przekonywać bo Łódź ma i swoje niezaprzeczalne plusy. Jest co zmieniać. Stworzenie klimatu przyjaznego przedsiębiorcom, by nie czuli się ostatni w kolejce do obsłużenia. Dzisiaj bowiem do założenia biznesu w Łodzi najlepiej łodzianinem nie być, a najlepiej w ogóle nie być Polakiem. Odwracając słowa Bartłomieja Wojdaka - musimy zmienić postrzeganie wewnątrz, bo to z wewnątrz, a nie z kolorowych folderów płynie esencja informacji o tym, co w mieście można a czego nie. Jeśli biznesmeni związani z Łodzią źle wypowiadają się o tym mieście, perspektywach, władzach czy pracownikach to tylko zupełni desperaci założą lub przeniosą swój biznes do Łodzi. Drugą grupą są obok nich przedsiębiorcy i firmy, nastawieni na doraźne korzyści w postaci ulg podatkowych, którzy po okresie "obowiązkowego" pobytu biznesy swoje zamykają, przenoszą lub sprzedają. Jeśli Łódź zamiata końcówki wszelkich rankingów to czemu ludzie mają w niej planować swoją przyszłość. A czasem wystarczy fakty czy statystyki ukazać we właściwym świetle. Jeśli odejmiemy płace PGE od statystyk płacowych województwa okaże się, że płaca minimalna w naszym regionie już dawno pewnie przekroczyła połowę średniej. Dlaczego politycy z Łodzi nie protestują przeciwko podniesieniu płacy minimalnej, która postawi małe biznesy w jeszcze cięższej sytuacji, w których podstawowym dylematem jest czy stać mnie na zatrudnienie pracownika. Gdzie jazgotliwy poseł Niesiołowski ? W mieście o wysokim, strukturalnym bezrobociu to pytanie w ogóle nie powinno zaprzątać ich uwagi, a często jest jedynym jakie jest zadawane w kontekście rozwoju biznesu. Tu brylujemy w rankingach, tyle, że nie o te rankingi powinno chodzić.
" W piętnastu województwach w lutym 2011 zwiększyła się liczba bezrobotnych. W dwóch: łódzkim i śląskim, prowadzących na tej niechlubnej liście rekordów wzrost wyniósł 2,7 proc. W naszym województwie przybyło 3800 bezrobotnych, w śląskim 5400 osób." ŹRÓDŁO
Podsumowując powiedzieć należy jedno, że wobec unikalnej historii miasta, rozwiązania jakie należy przyjąć, dla jego promocji wewnętrznej jak i zewnętrznej, muszą być niestandardowe. Nieszablonowe. Podpatrywanie na niewiele się zda. Czy odbudowanie pierzeji do Starego Rynku i udawanie, że Łódź to stare miasto ze swoimi tajemnicami to dobry pomysł ? Albo kłaść nacisk (co faktycznie się robi) na to, że mamy rzesze studentów, podczas gdy średnia wykształcenia plasuje nas w końcu stawki? Posiadamy największą halę widowiskowo-sportową i równie beznadziejną listę problemów wokół jej istnienia. Budowa dworca za miliardy podczas gdy do miasta nie dojeżdża żaden skład InterCity (w odróżnieniu do Włoszczowej) wymaga co najmniej mocnego zastanowienia w szerszym kontekście. Przy tym niszczeje najwartościowsza urbanistycznie i architektonicznie tkanka miasta. Straszące dworce, wyludnione przystanki przy południowej nitce kolei muszą wywierać piorunujące wrażenie na pasażerech pociągów relacji Poznań-Kraków. A Łódź to perła Europy przełomu wieków, Manchester wschodu. Powiedziałby kto z nich? Dzisiaj choćby strona główna onet.pl http://blog.onet.pl/280468,10039438,foto.html prezentuje najpiękniejsze polskie kamienice licznie reprezentowane przez obiekty z Łodzi. Czy w Łodzi istnieje szlak oprowadzający po tychże kamienicach ? Co tam szlak - czy istnieje wszchobecny folder, tłumaczący co w nich jest unikalnego, i dlaczego Łódź, i co to jest secesja (oprócz skojarzenia z wojną w Ameryce) ? Takich uchybień jest cała lista. Zdecydowanie dłuższa niż liczba rzeczy zrobionych dobrze i konsekwentnie. Jeśli trend i postrzeganie Łodzi mają się zmienić, to i te proporcje muszą zostać odwrócone. I proszę mi wierzyć tego właśnie bym sobie życzył, bo czuję się łodzianinem i uparcie próbuję w tym mieście działać, żyć, pracować choć sielanką nie jest.
www.gab.com
Live Your Life
Przede wszystkim żyj a nie udawaj, że żyjesz.
Żyj swoim życiem, nie życiem innych, znajdź własną drogę.
Celebruj życie i dostrzegaj je w innych, dobro zawsze wraca.
"Rewolucja byłaby najlepszym sposobem oczyszczenia stajni Augiasza w jakiej przyszło nam żyć. Jednak z racji tego, że to zadanie na dziś jest niewykonalne trzeba szukać sposobów na zmianę, możliwych do realizacji." - motto bloga od roku 2008. Zadanie okazało się wykonalne. Wolności i godności nikt nie może dać - ją trzeba sobie samemu wziąć.
Nie ma większych niewolników od tych, co błędnie myślą, że są wolni
Goethe
Nie ma rzeczy bardziej niewiarygodnej od rzeczywistości
Dostojewski
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka