Po narciarskim tygodniu spędzonym w Wiśle, postanowiłem zmusić się do przeprowadzenia jakiejś sensownej syntezy wypadków - i upadków - z ław rządowych. Lecz gdy uświadomiłem sobie, że dziś służbami, zamiast Sikorskiego i Dorna, rządzą Wasserman i Macierewicz - prędko odeszła mi ochota na jakiekolwiek dalsze przemyślenia na ten temat.
Chwilę później miałem zamiar uzewnętrznić moją rusofobię na osobie prezydenta jednego z rosyjskojęzycznych krajów euroazjatyckich. Jednak wspomniana fobia urosła na sile (wraz z sugestiami polityków krajów różnych) do tego stopnia, że zauważyłem niebezpieczeństwo zdewastowania mej kochanej klawiatury.
Niemal natychmiast rozgrzał mnie nius o przestępczym zdeaktywowaniu teczki prezydenta. To prawdziwa sensacja! W końcu sam prezydent po zajrzeniu do oficjalnej teczki stwierdził, że czegoś w niej brakuje. I się okazuje że przez tę prezydencką teczkę to i uran chcieli sprzedawać. Tylko że zapomnieli i nie sprzedali. Bo i jak mieli sprzedać, skoro wtedy rządził układ?!
Zirytowany układem do granic wytrzymałości ludzkiej psychiki, rozłupałem orzecha laskowego dziadkiem do orzechów. To pozwoliło mi odzyskać równowagę emocjonalną, ale do tematu prezydenckiej teczki już nie powróciłem. Za to zmartwiłem się okrutnie losem żuczków, pędraków, dżdżownic i innych stworzeń zwanych ogólnie zwierzętami. Bo przecież nie przystoi wyganiać kreta z norki tylko po to, żeby wybudować drogę obok Augustowa.
Zasmucony niedolą stworzeń Bożych porzuciłem temat. W ostatnim przypływie chęci na stukanie w klawiaturę, postanowiłem poddać dokładniejszej analizie sytuację na polskiej scenie politycznej. Moją uwagę przykuła nowa formacja - Partia Zboczonych Kobiet. Pomyślałem - ciekawy temat. Jednak poszukiwania programu zaowocowały wyłącznie konstatacją, że PZK ma dziś tylko jednego członka, w dodatku żeńskiego.
I co? Albo jestem leniem, albo nie ma o czym pisać.
Inne tematy w dziale Polityka
