Podstawową różnicą pomiędzy sposobem uprawiania polityki pomiędzy krajami kultury anglosaskiej i słowiańskiej nie jest istota silnego przywództwa, lecz sposób jego realizacji i pojmowania.
Ocena demokracji w polskim społeczeństwie wypada różnie. Trzeba pamiętać, że pierwszym demokratycznym państwem na wschód od Bugu jest bodaj Japonia. A jednak z tych rządzonych autorytarnie krajów Polska importuje (legalnie bądź nie) najrozmaitsze dobra po korzystnych cenach.
Co gorsza: biedny Polak musi żyć w kraju, gdzie prezydent - taki quasi-król - jest pozbawiony praktycznie wszystkich uprawnień przynależnych władzy wykonawczej. Polak wie że premier - jako tę władzę teoretycznie sprawujący - musi liczyć na zaufanych ministrów, którzy mają zaufanych (?) podwładnych w resortach, na stabilną większość parlamentarną, wreszcie na żmudny proces legislacyjny, by zmienić jakąkolwiek literę prawa.
To nie jest głos za dyktaturą. To głos żalu z powodu słowiańskiej myśli politycznej, która nakazuje kultywować silne przywództwo za wszelką cenę.
Oni byli zbyt niezależni. Płażyński, Gilowska, Marcinkiewicz, Rokita, Sikorski, Dorn. Zostali wycięci. Szukano na nich haków, bądź wyeliminowano z politycznej areny.
Szukano, wyeliminowano. Media skupiły się na ofiarach. Zabrakło spojrzenia z dystansu.
Po ostatnich dymisjach w rządzie, chyba wszystko stało się już jasne. Reguła: niemile widziana jest jakakolwiek indywidualność polityczna. Wyjątek: dowódca.
Silna ręka wodza to w Polsce niemały atut. Jednak to dla niego zbyt mała gwarancja bezpieczeństwa. Bo są ludzie, którzy nie mieszczą się w granicach ustalonych przez swoich guru. Czy stanowią dla nich zagrożenie? To chyba nieważne. Sam fakt ich istnienia jest na tyle irytujący, że na Samej Górze uruchamia się niemal fanatyczny mechanizm obronny.
Dlatego wycina Kaczyński. Dlatego wycina Tusk. Dlatego Olejniczakowi podziękowała już stara klika SdRP. Z tego samego powodu Lepper doszedł tak daleko.
W Polsce i na wschód od niej istnieje żelazna zasada. W jednej frakcji może być tylko jeden lider. Stąd problemy na Ukrainie (Juszczenko-Tymoszenko), Białorusi (Milinkiewicz-Kazulin, choć tu frakcje wyglądają trochę inaczej), pewnie również problemy z uformowaniem rządu w Czechach.
Jednak samo wycinanie wartościowych postaci nie jest tak obrzydliwe, jak ich późniejsze niszczenie. Dla przykładu, czy zemsty? Czy raczej z ostrożności, żeby nie wyhodować sobie jeszcze poważniejszego konkurenta?
Widać jak na dłoni, że polskie partie mają silnych liderów (a komuniści - silną klikę). I to samo w sobie nie jest niczym nadzwyczajnym. Jednak odpychający jest instrumentalny i konsumpcyjny sposób traktowania własnych ugrupowań przez tychże liderów. Partia to mała ojczyzna. Nawet gorzej - partia to ja. Przywódca czyni partię, a nie na odwrót. Oczywiście wraz ze swoimi najbardziej zaufanymi faworytami.
Nie żaden Marcinkiewicz ani Rokita. Dziś są potrzebni Schetyna i Gosiewski, Kurski i Niesiołowski, Pitera i Kuchciński. BMWierni naszym słowiańskim wodzom. Dumni pokorą i bezwolnością.
Panie i panowie politycy: nie warto. W czasie jazdy proszę1 nie wychylać się przez okno.
1 To magiczne słowo pojawiło się ostatnio na szybowych wlepkach łódzkiego MPK.
Inne tematy w dziale Polityka