Częstochowizna w tytule jest w pełni usprawiedliwiona tematem poniższego tekstu.
Skąd kontrowersje wokół twórczości najbardziej znanego i aktualnie topowego kompozytora w Polsce? Czy krytycy zazdroszczą mu sławy? A może dziewczyny albo farby do włosów?
Nie mam ochoty zajmować się medialną otoczką wokół Rubika - pozwolę sobie zatem przejść do sedna problemu, pomijając kwestie obyczajowe, finansowe i wszelkie inne niezwiązane z muzycznym aspektem jego działalności.
Twórczość Piotra Rubika jest zupełnie inaczej odbierana przez tzw. 'odbiorcę wykwalifikowanego' (muzyk, teoretyk muzyki, meloman) i 'zwykłego' odbiorcę (nastawionego głównie na lekką popową muzykę rozrywkową o prostej konstrukcji). Piszę z perspektywy tej pierwszej grupy odbiorców z prostego powodu - jestem muzykiem. Poza tym to opinie ludzi związanych z muzyką najbardziej uderzają w Rubika.
Pewnego słonecznego popołudnia okazało się, że wreszcie mam szansę wysłuchać nagrania 'Tu es Petrus'. Jako że miało to być moje pierwsze zetknięcie się z tym utworem, zachęcony opiniami i promocyjnym kawałkiem w radio, prędko odpaliłem odtwarzacz. Przywitał mnie pompatyczny wstęp, za chwilę monolog i uderzenie chóru. Masa dźwięku jak u Brucknera, czy Mahlera.
Pierwsze wrażenie - niesamowity monumentalizm. Jednak gdy zaczął się kolejny fragment i następny, i jeszcze jeden, i znów kolejny...
Nie dosłuchałem do końca. Pierwszą (i ostatnią jak dotąd) przygodę z 'Tu es Petrus' zakończyłem mniej więcej w połowie utworu smutną konstatacją. Otóż Rubik przekopiował schematy piosenek rozrywkowych do partytury na wielką orkiestrę symfoniczną. Zastosowany monumentalizm formy nie zdał egzaminu w połączeniu z trywialnymi układami harmonicznymi (czyli zestawieniami akordów) rodem z muzyki pop, z identycznym schematem instrumentacji każdej części, z kilkunastokrotnym 'przeżuwaniem' jednego (i tylko jednego) tematu w każdej części utworu, wreszcie z zawarciem w utworze przez kompozytora nieustannej egzaltacji i apoteozy własnego geniuszu.
Oto powód, dla którego kompozycje Rubika zawsze będą dobrze oceniane przez miłośników prostej, zwrotkowej muzyki rozrywkowej, a przez twórców, wykonawców i krytyków muzyki 'poważniejszej-od-pop' raczej odtrącane. Dla zawodowego muzyka wieje z nich egzaltowaną nudą. To wynika z rodzaju odczuwanych emocji w zależności od muzycznych kompetencji słuchacza i jego percepcji muzyki (na podstawie badań prof. Marii Manturzewskiej, polskiego autorytetu w dziedzinie pedagogiki muzycznej i psychologii muzyki). Innymi słowy - dla mnie porównanie Rubika ze współczesnymi mu polskimi kompozytorami wypada jak zestawienie polskiego pospolitego ruszenia 'panowie szlachta' z XVIIw. z dziewiętnastowieczną armią pruską. Nie ta epoka, kiepska sprawność w operowaniu środkami wyrazu, dużo hałasu i jednocześnie mało treści.
Zupełnie na marginesie - z tego co wiem, Rubik nie jest ani wykwalifikowanym kompozytorem, ani dyrygentem. Stąd zapewne błędy instrumentacji (najbardziej rażące w partiach solowych głosów wokalnych i w partii chóru - wychwyci je każdy osłuchany z wyświechtaną już harmoniką epoki klasycyzmu, jaką stosuje kompozytor) oraz narzekania muzyków orkiestrowych na niekompetencję Rubika w roli dyrygenta.
Inne tematy w dziale Polityka