Mijający tydzień przyniósł kilka ciekawych i zaskakujących wiadomości. Ja skupię się na jednej.
Niczym królika z cylindra niemiecki koncern Rheinmetall wyciągnął nowy supernowoczesny czołg. Według analityków jest on odpowiedzią na rosyjską „Armatę” T-14 i ma zastąpić „Leopardy”.
Kiedy zobaczyłem nowy czołg ucieszyłem się, że wreszcie Bundeswehra otrzyma następcę, co by tu mówić leciwych „Leopardów”, ale natychmiast potem zaniepokoiła mnie nazwa nowego czołgu. Okazało się, że nie tylko mnie.
Generał Bundeswehry w stanie spoczynku dr Klaus Wittmann podzielił się w mediach, identycznymi jak moje wątpliwościami, co do nazwy nowej maszyny, uznając ją, za co najmniej niemądrą, bo nawiązującą do nazwy czołgu hitlerowskiego. Nowy czołg Rheinmetall KF 51 nazwano „Panther”.
Tu wyjaśnić śpieszę, że w czasie drugiej wojny światowej Wermacht nazywał swoje czołgi nazwami drapieżnych kotów. Tak, więc był, chyba najsłynniejszy z niemieckich czołgów, „Tygrys” no i uznawana za rewelację w klasie czołgów średnich „Pantera”.
Po wojnie kontynuowano tę tradycję, ale nie powtarzano nazw sławnych hitlerowskich czołgów. Mamy, więc „Leoparda”, Pumę” i „Geparda” i „Luchsa”. Owszem ten ostatni posiadał odpowiednik w hitlerowskiej maszynie Panzerkampfwagen II, ale ta nazwa była znana jedynie małej grupie zapaleńców i historyków wojskowości.
Nowa „Pantera” w zamyśle firmy Rheinmetall ma uprzedzić pojawienie się niemiecko-francuskiej konstrukcji, której premierę zapowiedziano na rok 2040. Ten termin czasowy oznaczający prawie 30 letni cykl rozwojowy dla każdego wojskowego był jedynie szalonym snem urzędników. Nie można, bowiem rozwijać konstrukcji tak długo, bo postęp techniczny i technologiczny spowoduje, że będzie ona przestarzała w momencie jej wprowadzenie do prób, lub pochłonie gigantyczne wydatki na kolejne zmiany planów i wymagań.
Czy nowa „Pantera” zostanie wprowadzona do uzbrojenia? Nie wiem, do tego jeszcze długa droga. Mam nadzieję, że w tym czasie ktoś w Niemczech pójdzie po olej do głowy i nowy czołg zostanie inaczej nazwany.
