Alur24 Alur24
229
BLOG

SMOLEŃSK 2010 – Kilka okoliczności

Alur24 Alur24 Polityka Obserwuj notkę 28
Wbrew temu, co twierdzą laicy - nie było żadnego "lądowania".

1. "Lądowanie"
Wbrew temu, co twierdzą laicy - żadnego "lądowania" nie było. Stwierdził to nawet raport Millera w konkluzji, że wypadek zdarzył się podczas podejścia do lądowania, DOZWOLONEGO BEZ WZGLĘDU NA WARUNKI POGODOWE. Przy tym termin „podejście do lądowania” jest to tylko terminem określającym ten manewr lotniczy i w żadnym razie nie oznacza, że jego następstwem miało być lądowanie lub że Piloci do niego zmierzali.
I aby nie było już żadnych wątpliwości, to parę dni po jego ogłoszeniu podkreślili to bardzo wyraźnie dwaj członkowie komisji, W. Jedynak i M. Lasek, w wywiadzie udzielonym Newsweekowi. Naprawdę warto się z nim zapoznać: https://www.newsweek.pl/polska/komisja-millera-zaloga-tu-154-nie-ladowala-za-wszelka-cene/ptrrk1g .
Decyzja Kapitana, by podejść do lotniska w celu bezpośredniego rozpoznania perspektyw na ustąpienie mgły, których nie był w stanie ocenić nawet miejscowy meteorolog, bo można je było widzieć tylko z pewnej wysokości nad lotniskiem – była logiczna i zasadna.
Jest też przesłanka wskazująca, że nie zamierzał się zniżać poniżej 120 metrów. Stenogram Artymowicza o 8:40:29 odnotowuje zagadkowe „Do dwudziestu (podejdziemy)”, którego część w nawiasach jest ledwie słyszalna i tylko domyślna. Jednak samolotem o tej masie i gabarytach nie można było tak się otrzeć o pofałdowany i porośnięty teren nawet przy doskonałej widoczności, a co dopiero na ślepo. Jeśli więc ta fraza była zapowiedzią planowanego pułapu, to prawdopodobnie nie dosłyszano w niej jednej mało dźwięcznej głoski: „Do STU dwudziestu podejdziemy”.

2. Mgła
Na około godzinę przed startem Dyżurny Meteorolog Lotniska Okęcie przekazał 2-mu Pilotowi Tu-154 prognozę dla Smoleńska: „bezchmurnie, widzialność 4000m przy zamgleniu, wiatr z kier. płd.-wsch. ok. 5 kt (2.5 m/sek. – przyp. mój)”.
A choć komisja Millera mu zarzuca, że wybrał prognozę nienajtrafniejszą z posiadanych, to trafnej prognozy nie umieli wskazać nawet smoleńscy kontrolerzy, i to nawet jeszcze wtedy, gdy samolot już nadlatywał nad ich lotnisko. Oto tylko niektóre ich dialogi: „Nikt nie przewidywał mgły i rano wszystko było dobrze”, „Ale skąd mgła o godzinie 10-tej? (o 8-ej czasu polskiego – przyp. mój)”, „Widzialność była powyżej dziesięciu, już pozwolenia wydaliśmy, w prognozie niczego nie ma”.
Co oznacza, że choć mgła wystąpiła na obszarze paru tysięcy kilometrów kwadratowych, to jej nagłość i nasilenie w okolicy Smoleńska były zaskakujące.

3. Benedyktow & Krasnokutski
W doprowadzenie Tu-154 do smoleńskiego lotniska wbrew sytuacji pogodowej i wbrew przepisom obowiązującym na rosyjskich lotniskach wojskowych wyraźnie zaangażowały się dwie osoby spoza ośrodków formalnie kierujących lotem. Był to D-ca Lotnictwa Wojskowo-Transportowego Wojennych Sił Powietrznych FR – gen. W. Benedyktow i nadprogramowo obecny na smoleńskiej „wieży” Z-ca D-cy Bazy Lotniczej w Twerze – płk N. Krasnokutski.
Krasnokutski był wyraźnie zaskoczony, a początkowo też zaniepokojony nagłym pogorszeniem się pogody nad Smoleńskiem. I dzwonił w tej sprawie do oficera operacyjnego swej jednostki w Twerze – mjra Kurtinca z propozycją, by polski Tu-154 przekierowano do Moskwy-Wnukowa. Po czym wyszedł z „wieży” na teren lotniska.
Wtedy telefonicznie poszukuje go wspomniany gen. Benedyktow z Moskwy. Ale Benedyktow z legalnym Kierownikiem Lotniska – ppłk. P. Plusninem rozmowy nie przyjął, więc możliwe, że krążącego po lotnisku Krasnokutskiego złapał na komórkę. A gdy Krasnokutski wraca, to wtrąca się KL Plusninowi do jego rozmowy z Kapitanem A. Protasiukiem. I właściwie za Plusnina wydaje zgodę na próbne podejście, bo gdy Plusnin wyraźnie się zawahał, a mając taki obowiązek – możliwe że rozważał odmowę, to Krasnokutski pytaniem o zapas paliwa postawił Plusnina przed faktem, że ta zgoda stała się już oczywista.
A gdy Plusnin wciąż się nie poddaje i nadal chce walczyć o przekierowanie polskiego samolotu do Moskwy, Krasnokutski mu te starania wprost ucina: „Pasza, doprowadzasz do stu metrów. Sto metrów. Bez dyskusji, kurde…”. A już wcześniej zameldował „górze”, że Kapitan samolotu podejście jednak wykona i że sam o nim zdecydował.
A potem „podejście do trawersu” melduje również Benedyktowowi.

4. Moskiewskie Centrum Kontroli Lotów (CKL)
Zagadkowo się też zmieniło zachowanie się moskiewskiego CKL. Choć niespełna 10 minut wcześniej za pośrednictwem mińskiego CKL starało się uprzedzić załogę Tu-154 o złej pogodzie w Smoleńsku, to gdy około 8:23 już samo przejmuje samolot, to o mgle już nie tylko nie daje żadnej wzmianki, ale wprost mu zleca dalsze zniżanie się w kierunku Smoleńska. Mimo, że wcześniej twerski oficer operacyjny – mjr Kurtiniec, w imieniu wojskowego centrum decyzyjnego, z którym się łączył, dwukrotnie obiecał Kierownikowi Lotniska – ppłkowi P. Plusninowi, że polski Tu-154 zostanie przekierowany do Moskwy-Wnukowa.
A ponadto moskiewskie CKL miało obowiązek powtórzyć komunikat dotyczący jego obszaru odpowiedzialności, a nie robiąc tego – straciło też okazję do naprawienia błędu Mińska i ostrzeżenia załogi samolotu, że mgła utrzyma się jeszcze co najmniej przez godzinę. Bo Kpt. A. Protasiuk zakładał jedynie półgodzinne czekanie na poprawę pogody ("Możemy pół godziny powisieć ...'"), a mińskie CKL akurat ten ważny element komunikatu w przekazie do Tu-154 opuściło.

5. Na koniec…
A choć jeszcze inne przesłanki raczej nie wskazują na zaplanowanie tej katastrofy, to próby wywołania choćby tylko medialnego skandalu i stworzenia pretekstu do oskarżenia naszego Tu-154 o „zamiar lądowania w niedozwolonych warunkach” – już wykluczyć nie można.
Bo jeśli do zauważonych wyżej zmian w zachowaniu się moskiewskiego CKL i smoleńskich kontrolerów dodać jeszcze potwierdzone na str. 190-191 raportu Millera wypalanie w tym czasie okolicznych nieużytków, że mgła napływała falami i że miejsce katastrofy zabezpieczała stacjonująca w Smoleńsku jednostka specnazu „Merkurij” – to do pogorzelisk z nawietrznej strony lotniska wystarczyłoby dorzucić kilka świec dymnych, by w upatrzonym czasie warunki znacząco pogorszyć.
Co na cztery minuty przed katastrofą faktycznie nastąpiło. I widzialność, przedtem utrzymująca się jako „400”, a nawet zaczęły się w niej już pojawiać prześwity, nagle spadła jeszcze bardziej. Co pilot Jaka-40 zakomunikował Kapitanowi: „Arek, teraz widać 200”, oraz Krasnokutski zameldował generałowi: „… 150 … i pogarsza się, i pogarsza, i pogarsza”.
Po tym komunikacie kolegi z Jaka Kapitan postanowił prędkości lotu nie zmniejszać do obowiązującej przy lądowaniu 280 km/h, co wyraźnie wskazuje, że do lądowania nie zmierzał.
Stało się jednak coś, o czym piszę w poprzednich notkach. I z wysokości 190-200 metrów nad lotniskiem samolot zaczął nagle przepadać.
A rezultat tego dodatkowego czynnika z pewnością Putina nie rozczarował.

Alur24
O mnie Alur24

Wzorem innych piszących CV - też się urodziłem. Ale na tym nie poprzestałem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka