Mam wrażenie, że większość ludzi wyobraża sobie tę epidemię koronawirusa Covid19 podobnie jak epidemię grypy: liczba zachorowań będzie rosła, potem osiągnie szczyt a następnie już szybki spadek liczby zachorowań i koniec epidemii. Wtedy będziemy mogli zdjąć wszystkie ograniczenia. Całość potrwa najwyżej kilka tygodni i po sprawie. Takie wyobrażenie wspiera przypadek Chin gdzie epidemia się zaczęła. Przez kilka tygodni mieli wzrost zachorowań, potem wprowadzono jakieś tam ograniczenia dla ludności a potem epidemia szybko wygasła. My wyobrażamy sobie, że u nas będzie podobnie tylko uda się uzyskać ten sam efekt bez tak drastycznych ograniczeń jak w Chinach. Można by powiedzieć: na luziku i bez wielkich strat pokonamy wirusa. Dodatkowe wsparcie dla takiego wyobrażonego modelu epidemii przynosi spadek liczby nowych zachorowań w kilku krajach Europy, w których epidemia rozwijała się najbardziej intensywnie. Zatem jeszcze 2-3 tygodnie ograniczeń a potem luzujemy, wychodzimy z epidemii i zapominamy o wirusie.
Czy na pewno ? Pewien zgrzyt w powyższym rozumowaniu przynosi skala zgonów w Europie. Już dzisiaj jest ok. 20 razy większa od liczby zgonów w Chinach. A w Europie bardzo daleko do stopnia ograniczenia i kontroli epidemii którą osiągnięto w Chinach. Może zatem nie wszystko będzie przebiegać w Europie podobnie jak w Chinach ? Nie będzie, bo już nie przebiega. Nie ma żadnych podstaw żeby zakładać, że w Europie podobnie jak w Chinach uda się zdusić epidemię po kilku tygodniach. W Europie żaden kraj nie zastosował tak radykalnych środków jakie zastosowały Chiny. W początkowym okresie w wielu krajach Europy pozwolono na swobodny rozwój epidemii. Kiedy zachorowań były już tysiące zastosowano zaledwie półśrodki, które stopniowo zaostrzano bo nie dawały spodziewanych rezultatów. We Włoszech, Hiszpanii i częściowo we Francji doszło do zapaści służby zdrowia. W końcu w krajach najbardziej dotkniętych epidemią wygaszono większą część gospodarki. W pozostałych krajach, w tym Polsce zastosowano częściowe ograniczenia, o ograniczonej skuteczności epidemicznej, które jednak mocno wpływają na spadek aktywności gospodarczej.
Czy takimi środkami jesteśmy w stanie szybko pozbyć się wirusa ? Szczerze mówiąc nic na to nie wskazuje. W kilku krajach po chwilowym szczycie zachorowań osiągnięto stabilizację liczby zachorowań na dość wysokim poziomie. Popuszczenie rygorów epidemicznych może spowodować ponowny wzrost zachorowań a przykręcenie śruby ponowny spadek ale takimi metodami nie uda się uzyskać spadku zachorowań, jak w Chinach, blisko zera. Jak dotąd żaden europejski kraj nawet się do tego nie zbliżył. Tak naprawdę nie widać jakiegoś logicznego mechanizmu wygaszania epidemii w Europie. Liczba nowych zachorowań we Włoszech i w Hiszpanii spadła i ustabilizowała się na poziomie kilku tysięcy dziennie ponieważ w międzyczasie zdecydowanie zaostrzono przepisy epidemiczne w tych krajach. Epidemia trochę zwolniła tempo ale rozwija się dalej. Główne ulice w wielkich miastach są puste, podobnie jak szkoły i uniwersytety, większość fabryk została zatrzymana ale za to położone na uboczu tętnią życiem...
Do uodpornienia europejskich społeczeństw też jest bardzo daleko. Obecne oszacowania mówią o tym że w Hiszpanii i Lombardii uodporniło się , po kontakcie z wirusem, dotąd zaledwie ok. 15% ludności. Osoby te albo zachorowały i wyzdrowiały albo przeszły kontakt wirusem bezobjawowo. Musiałoby zachorować min. 5 razy tyle ludzi co dotychczas żeby mówić o uzyskaniu tzw. odporności stada. To jednak doprowadziłoby to wielkiej liczby zgonów i całkowitego upadku służby zdrowia.
Politycy dostrzegli już, że epidemii w Europie nie uda się szybko zwalczyć i zaczynają snuć plany poluzowania restrykcji epidemicznych ponieważ równie groźny jak epidemia może być kryzys ekonomiczny i nienormalny sposób funkcjonowania służby zdrowia. Szczególnie jeśli z wirusem trzeba będzie żyć wiele miesięcy a nawet lat. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy: Europa nie potrafi pokonać wirusa a wiec będzie się musiała nauczyć z nim żyć. Ważnym czynnikiem jest tutaj czas. Gospodarkę można zatrzymać na miesiąc, po dwóch miesiącach zaczną się bardzo poważne problemy, po trzech miesiącach kraj i jego mieszkańcy ulegają ekonomicznej degradacji i zaczyna się pełnowymiarowy, ciężki kryzys gospodarczy. Politycy wiedzą już, że będą musieli powiedzieć obywatelom, że pomimo ryzyka powinni wrócić do pracy. Nie potrafimy usunąć przyczyn to trzeba przynajmniej dążyć do ograniczenia bardzo niekorzystnych skutków.
Jak zatem żyć z wirusem ?
Trzeba robić dużo więcej testów, monitorować chorych i tych na kwarantannie, dostosować sposób funkcjonowania firm do zagrożenia epidemicznego: maseczki, dezynfekcja, rozgęszczenie stanowisk pracy, osobne stanowiska do spożywania posiłków w stołówce, regularne pomiary temperatury u wszystkich pracowników. Trzeba też pozwolić ludziom chodzić po ulicach i sklepach (oczywiście w maseczkach). Bez tego nie będzie popytu nawet jeśli fabryki będą produkować. Ostatnio czytałem wywiad z prezesem jednej z polskich fabryk mebli. Twierdził, że jego fabryka jest całkowicie zdolna do normalnej produkcji. Wśród załogi nie ma zachorowań. Podjęto też środki ostrożności w celu ograniczenia ryzyka. Popyt spadł jednak radykalnie. Sprzedaż w Polsce spadła o 85% a eksport o 95%. Zatem samo uruchomienie fabryk jeśli nie będzie miał kto kupować ich produktów nic nie da. To tak jakby pozwolić działać hotelom ale zabronić ludziom korzystania z owych hoteli. Tam gdzie jest to możliwe trzeba też rozwijać sprzedaż w sieci. Z jednej strony rząd płaci postojowe dla setek tysięcy ludzi, którzy siedzą w domu a z drugiej strony nie ma kto wozić towarów zamówionych przez Internet. Czas dostawy zakupów w marketach zamówionych przez internet wynosi wiele tygodni albo w ogóle nie można złożyć zamówienia ze względu na brak terminów.
Duży problem będzie na dłuższą metę ze służbą zdrowia. Już po kilku tygodniach epidemii następuje przemęczenie lekarzy i pielęgniarek oraz dezorganizacja oddziałów niezakaźnych. Co będzie jeśli służba zdrowia będzie musiała w takim trybie funkcjonować np. jeszcze 12 miesięcy ? Wkrótce ujawnią się fatalne skutki wstrzymania planowych operacji, braku regularnych badań kontrolnych, utrudnionego dostępu do lekarzy specjalistów itd. Służba zdrowia nie może na dłuższą metę podporządkowywać całego swojego potencjału walce z wirusem, bo skutki zaniechania normalnego leczenia w innych dziedzinach przewyższą skutki epidemii. Z drugiej strony przy rozluźnieniu rygorów epidemicznych można się spodziewać wzrostu zachorowań na Covid19 co dodatkowo obciąży służbę zdrowia. Nie ma możliwości szybkiego zwiększenia liczby lekarzy, pielęgniarek i techników medycznych. Należy jednak pilnie rozważyć jak pozyskać i przeszkolić na dużą skalę pomocniczy personel medyczny , który mógłby odciążyć choćby z niektórych czynności przemęczone pielęgniarki.
Rząd stara się wszelkimi sposobami zachować strukturę zatrudnienia i stanowiska pracy sprzed epidemii, hojnie rozdając rozmaite zasiłki i zwolnienia z płatności składek. Tymczasem gołym okiem widać że potrzebne są przesunięcia siły roboczej tam gdzie jest faktycznie potrzebna. Inaczej wytworzy się taka sytuacja, że część pracowników będzie skrajnie przeciążona a pozostali będą siedzieć w domu, żyć z zasiłków i ograniczać się do wychodzenia na balkon raz w tygodniu i oklaskiwaniu wysiłków lekarzy i pielęgniarek.
Im prędzej zrozumiemy, że epidemia nie jest na chwilę tylko na długo, tym lepiej. Do szczepionki jest jeszcze daleko. Samo opracowanie skutecznej i przetestowanej szczepionki nie kończy zresztą sprawy. Tę szczepionkę trzeba będzie jeszcze wytworzyć w miliardach dawek i zaszczepić miliardy ludzi. Ile może potrwać akcja szczepienia dziesiątek milionów Polaków kiedy już tę szczepionkę skądś pozyskamy ? Obawiam się, że ze szczepionkami będzie podobnie jak z testami. Cały świat w tym samym czasie będzie chciał kupować ogromne ilości szczepionek a jakiś koncern farmaceutyczny będzie wysyłał po trochu zaczynając od kraju gdzie ma siedzibę. Trump doskonale wiedział jakie są mechanizmy , dlatego podjął próbę ściągnięcia do USA niemieckiej firmy, która jest na dobrej drodze do opracowania szczepionki. America first ! My w tym łańcuchu niestety jesteśmy dość daleko. Tym bardziej najwyższy czas zacząć analizować sytuację na zimno przy uwzględnieniu, że bardzo niewiele wskazuje na to , że epidemia w Europie szybko wygaśnie.
Pierwszą rundę starcia z wirusem Europa niestety przegrała.