chips chips
460
BLOG

Dawno dawno temu

chips chips Polityka Obserwuj notkę 8

 

jeszcze za czasów, kiedy wśród pecetów (komputer osobisty) królowało ZX Spectrum, zapytano Neila Armstronga(amerykański kosmonauta), ile warta jest rakieta wysyłająca załogę na podbój księżyca ten odpowiedział:

- dokładnie tyle samo – ile jej najsłabszy element. Wystarczy bowiem w liczącej tysiące elementów rakiecie, aby zawiniła jedna mała śrubka, i cała wyprawa (w tym życie członków załogi) może zostać zniweczona.

Trudno nie przyznać Armstrong’owi w takim twierdzeniu racji. Przy 25mld dolarów wyasygnowanych na program Apollo, 25 centów za śrubkę – to bardzo istotny argument.

Jak na co dzień nie znoszę stosowania analogii, bo niezwykle rzadko uwzględniają takie same uwarunkowania dowolnego skutku, o tyle w przypadku tak dużej organizacji jaką jest NATO – analogia mówiąca o jego sile, pasuje do opisu Armstronga niczym podszewka do marynarki.

I tak – gdyby zadać pytanie, jaką siłą dysponuje NATO, można by się pokusić z grubsza o przyjęcie definicji mówiącej – iż jest sumą wartości bojowej wszystkich swoich członków. Jeżeli jednak – zadać by pytanie, na ile NATO może być skuteczne w realizacji swoich podstawowych założeń – to odpowiedź już tak oczywista nie jest.

Nie tak  dawno TVP w kanale Historia, prezentowała program opisujący zmagania żołnierzy polskich na zachodnich frontach II Wojny Światowej, i jeżeli z dumą można było oglądać wyczyny generałów Sosabowskiego, Maczka, Andersa – o tyle to, co zrobili z Polską nasi  zachodni koalicjanci – już takie dumne nie było.

Analogia do NATO? – a czemu nie?

Co prawda, NATO dysponuje jednostkami wojskowymi poszczególnych członków sojuszu podporządkowanymi bezpośrednio do własnej struktury militarnej – jednakże jego konstrukcja w funkcji podejmowania decyzji składając się z ciał kolegialnych (wymagających uzyskania jednomyślności w zakresie podejmowanych działań) – staje się automatycznie ciałem politycznym, albowiem w praktyce, to rządy państw-członkowskich decydują o tym, czy dowolna akcja może być podjęta lub nie.

Analogia do Jałty? – a czemu nie?

Dzisiaj, z perspektywy 67 lat możemy przecież zadać pytanie: co legło u podstaw uległości Churchill’a w stosunku do Stalina w jałtańskim procesie ustalania granic Polski po zakończeniu(śmiem twierdzić że na długo przed) II Wojny Światowej?

Oficjalnie podaje się iż „nie chciał drażnić Stalina”. To ja się pytam w tym momencie. A czego mógł się obawiać? – że Stalin przejdzie Ren i wzorem Hitlera napadnie na zachodnią Europę i Anglię?, czy raczej o Mandżurię i ogólnie mówiąc Daleki Wschód gdzie zaangażowane były wojska trzeciego z wielkich czyli Franklina Delano Roosevelta.

Historia tyle tylko jest warta funta kłaków, o ile potrafi się wyciągać z niej wnioski.

W tym kontekście, kłania nam się znowu rok 2006, i gdyby (nie cierpię gdybać) prawidłowo realizowana była polityka zagraniczna Polski w stosunku do Litwy, Łotwy, Białorusi, Ukrainy i Azerbejdżanu – być może dzisiaj, odgrywalibyśmy w regionie zupełnie inną rolę niż obecnie.

Poprzyj mnie, bo jeżeli nie? – to…

Siła głosu Polski mogła zależeć od tego, czy bylibyśmy wyrazicielami woli wymienionych państw, czy też tylko własnego zdania. Wie o tym doskonale Moskwa, starająca się za wszelką cenę włączyć w orbitę podporządkowania posowieckich republik. Czemu zapomina o tym Warszawa?

Ponieważ przykłady, najlepiej pozwalają na uzmysłowienie sobie realnie występujących zagrożeń – spróbuję pokazać tutaj hipotetyczny scenariusz wydarzenia:

Jest 1 września 2012. Rosji wpadło do głowy że już Polski nie lubi, i postanawia zrobić użytek z 20 Iskander’ów typu M (zasięg do 430km 2km/s). W ciągu 3 minut „kasuje” nam 16 województw.

Co robi w tym momencie NATO?

Oczywiście w trybie nadzwyczajnym zbiera się rada i zaczynają debatować. Równie oczywistym  i jakże doniosłym będzie również fakt wydania dokumentu w formie rezolucji wyrażającej potępienie nieuzasadnionej agresji na jednego ze swoich członków. W wyniku przeprowadzonych konsultacji, okaże się jednak, iż interwencje zbrojną sojusz rozpocznie dopiero po negatywnym rezultacie kolejno po sobie następujący prób pokojowego rozwiązania konfliktu.

A czas sobie płynie banalnym tik tak, powtórka z rozrywki?.... ….?

Co mogło by Rosję powstrzymać od takiego ataku? – bo przecież nie dżentelmeńska umowa z Barakiem.

Tylko jedno. Możliwość natychmiastowego odwetu. Jest jednak pewien problem. Nie mamy broni mogącej dolecieć do Moskwy. Nie mamy też obiecywanej tarczy antyrakietowej aby móc się bronić przed potencjalnym atakiem.

A co mamy?

Z pewnością wykrzyczany wczoraj przez Obamę - „Szach”, uzależniający naszą obecność w Afganistanie i zapłacenie 20 milionowego haraczu w zamian za tarczę antyrakietową o tak mglistej możliwości spełnienia, że mimo woli nasuwa się porównanie do tej – z 10 kwietnia 2010r.  pod Smoleńskiem.

Jest aż tak źle że trzeba się bać?

Raczej nie. Przynajmniej tak długo, jak długo nie spełni się najczarniejszy ale możliwy do zrealizowania scenariusz, w którym Moskwa bez wiedzy Berlina - zwącha się z Paryżem.

Skoro to takie proste – to dlaczego jeszcze Moskwa zwleka?

Odpowiem może żartobliwie.  Nie stać by jej było na utrzymanie tak zadłużonego państwa jak nasze. Tak zaś naprawdę, powstał by potworny chaos, co przy obecnie rozprzestrzeniającym się światowym  kryzysie ekonomicznym, mogło by spowodować wystąpienie jeszcze groźniejszej sytuacji, której już niczym nie dało by się opanować.

NATO musi zmienić sposób reakcji na obronę napadniętego jednego ze swoich członków. Inaczej, pozostawanie w tym pakcie niema żadnego sensu. Już lepiej, w zamian za bezdurno płacone rocznie składki, kupić jakiś samolot lub czołg.  

 

chips
O mnie chips

Mężczyzna, 56 lat

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka