Lubie ogladac filmy, ktore juz kiedys widzialem.
Jezeli dobrze kojarze, to film z Louisem de Funesem jako kierowca ladujacym z kabrioletem na drzewie widzialem jako pierwszy w moim zyciu film w kolorze w kinie.
Powtorka bardzo mnie ubawila. Zauwazylem tez szczegoly, ktore mi nie podpadly pol wieku temu.
Tresc filmu w dwóch zdaniach: prominent-ordynus zabiera niedobrowolnie dwoje autostopowiczow, wylatuja z trasy, laduja na pinii rosnacej na wysokiej skarpie, komediowe akcje ratownicze koncza sie katastrofa - smiglowiec Caracal z podwieszonym kabrioletem rozbija sie na bezludnej wyspie. W samochodzie znajduja sie syn Louisa de Funesa i còrka Charlie Chaplina. Ta ostatnia ma zazdrosnego meza, pulkownika Mullera.
I teraz do rzeczy. Pulkownik Muller jest Niemcem z RPA. Jak to Niemiec we francuskim filmie - jest nadzwyczaj szpetny.
Do tego chorobliwie zazdrosny. Dochodzac do wniosku, ze w samochodzie malzonka jest z kochankiem, próbuje na rozne sposoby doprowadzic do katastrofy. M.in. podpala szklem okularow line, ktora probowano podniesc samochod z drzewa na skarpe.
Jak widac na zdjeciach kolonel Müller dokonal rzeczy niemozliwej.
Nie ma jak stare filmy, holdrio!
(706) 841 111