Przeczytaj najpierw:
Ciężko Wku... Wyborca - Polowanie na Leppera (część 2)
Jarosław Kwakczyński siedział w kuchni, machinalnie mieszając bladą, wystyglą już herbatę i bez zainteresowania wpatrując się w telewizor. Lektor Animal Planet bez przekonania opowiadał o afrykańskiej przyrodzie. Dopiero widząc wypięty w jego kierunku czerwony zadek pawiana, nagle się uśmiechnął szczerze i niewinnie. Ożywiony zagaił - Patrz mamo! Małpa z czerwonym... - przerwał, zgaszony surowym spojrzeniem rodzicielki i wbił wzrok w stół.
Nagle rozdzwonił się telefon. Zaskoczony wstał i podszedł do wykonanego z tandetnego zielonego plastiku aparatu, z tarczą. Podniósł słuchawkę.
- Tak, słucham? - rzekł powoli cedząc słowa.
- Tu Zbyszek, panie Premierze. - trzęsącym się głosem zaczął prokurator generalny Żebro.
- Jakieś dobre wiadomości? - zapytał nieco cieplej Jarosław.
- W..w..właściwie, to to to nie... - zaczął jąkając się paladyn Czwartej Rzeczpospolitej, lecz nie dane było mu dokończyć.
- Co?! - zakrzyknął Kwakczyński - Masz wszystkie służby i cholera co jeszcze, a nie możesz znaleźć jednego mulata?! Za co ci płaci Najjaśniejsza Czwarta Rzeczpospolita? - zapytał zjadliwie.
- Ale ja naprawdę nie chciałem... - rozbeczał Zbigniew do słuchawki.
- No dobrze już... dobrze... - rozczulił się Jarosław, widząc szczery żal swojego padawana. - Ale, żeby mi to był ostatni raz! - pogroził mu głosem, niczym palcem. - Wracaj do pracy i nie jojcz mi do słuchawki, od tego mam Donalda Półtuska. - rozłączył się.
W tym samym czasie, popijając słabą kawę, Donald Półtusk zraszał łzami chusteczkę i oglądał Gwiezdne Wojny. Dlaczego w życiu nie jest tak jak w filmach? - zapytywał sam siebie, pochlipując, gdy rebelia wysadzała Gwiazdę Śmierci, wraz z imperatorem Kwakczyń... - złapał się na fantazjowaniu niegodnym polityka. Zostałem sam! - załamał ręce. Janek nie chce się ze mną bawić, córka gdzieś w rozjazdach - tańcuje, a żona obraziła się bo nie została pierwszą damą. Poczytam sondaże, to zawsze koi mi nerwy - rzekł do siebie spokojniejszy. Gdy rozłożył płachtę gazety, melancholia zamieniła się we wściekłość... Prawie Sprawiedliwi doganiali JEGO Platformę! Coś trzeba zrobić, wymyślić! Po następnej kawie i kieliszku Jägermeister'a wpadł na genialny pomysł! Złapie Leppieja! Wtedy wszyscy uwierzą że on też chce walczyć z układem! Chwycił za telefon...
- Cześć, tu Donald.
- Cześć szefie, co jest? - zapytał Stefan Niesiołkowski, głosem który przywodził na myśl Rambo.
- Chcę was wysłać na akcję... - zaczął niepewnie Półtusk.
- Co trzeba rozpieprzyć? - nie certoląc się z szefem przerwał Niesiołkowski.
- Stefan przestań, to poważna sprawa, musimy znaleźć Leppieja i pokazać że też walczymy z układem! - wydusił z siebie wreszcie trzeci Kaczor.
- No to znajdźmy go, a przy okazji wysadzimy mu hawirę, albo się ją spali. Jak za dawnych lat... - rozmarzył się Stefan, wspominając PRL.
- Wtedy ci nie wyszło. - odrzekł sceptycznie Donald - Ale dobra, znajdź go... a potem ma być widowiskowo. - zakończył.
Aleksander Kwakśniewski spojrzał głęboko w oczy Jasia Urbana, by szybko przenieść wzrok na Adama Miknika. Praszczáj razsudok, wstriétimsia pad stalom - powiedział uśmiechając się ciepło. Brzęknęło szkoło. Trzy pary oczu zaszkliły się nagle, gdy grdyki poruszyły się niczym rygiel karabinu. Przełyki nabite. Aleksander chwycił kawałek świeżego razowego chleba i powąchał. Ziżiennaja woda! - zakrzyknął - Pomyślcie, że Kwakczyński cienką herbatkę teraz sączy. Salwa rubasznego śmiechu odbiła się echem po salonach luksusowej willi Kwakśniewskiego.
- A..a..a.. skkąd W..w..wiecie? - zapytał zdziwiony Adam.
- Ech... trzeba było chodzić na szkolenia, zamiast się uganiać za moskiewskimi dziwkami! - roześmiał się z sympatią Olek.
- I..i.. ni.. nic nie poddejrzewa?
- Kota? - ryknęli śmiechem unisono Jasiu i Aleksander.
- A on z którego departamentu? W teczkach takiego nie mam! - Adam skonsternowany, nalał i strzelił nie czekając na towarzystwo.
- Towarzysz weterynarz zajął się obrożą z imieniem. - Kwaśniewski puścił oko do Adama.
- Aaaa... tego kota! - zrozumienie nadało inteligentniejszy rys twarzy Miknika.
- Dobra, koniec żartów. Towarzysz w niebezpieczeństwie - szukają Leppieja! - przerwał Urban. - Co robimy?
- Najpierw dowiemy się gdzie jest... - Olek wyciągnął, telefon i wstukał numer. - Monika, skarbie? - zaczął rozmowę. - Gdzie jest Leppiej? - chwilę coś szwargotało w telefonie - Tak, poczekam. - zakończył rozmowę.
- Ekhem... - uśmiechnął się Urban. - To ty z Monika Ropą... - zawiesił głos.
- Ciii... Beza nic nie wie. - powiedział cicho, ale niespeszony Aleksander i po raz kolejny puścił oko do towarzystwa. Kolejny wybuch śmiechu wprawił szyby w drżenie.
Tej nocy, kret Ciężko Wku... Wyborcy, w młodzieżówce Samych Swoich, odebrał trzy telefony. Ale Gniewomir wraz z przyjacielem nic o tym nie wiedzieli, mknąc przez Polskę swoim Patrolem, po trzeciego uczestnika krucjaty...
Disclaimer
Informacja: To prywatny blog i reprezentuje mój prywatny punkt widzenia, a nie moich pracodawców i redakcji dla których pracuję . Sprawy dotyczące administracji s24 proszę kierować przez formularz kontaktowy. Osoby, które nie potrafią dyskutować bez obrażania autora będą miały zablokowaną możliwość komentowania na tym blogu.
Motto
A my nie chcemy uciekać stąd!
Krzyczymy w szale wściekłości i pokory
Stanął w ogniu nasz wielki dom!
Dom dla psychicznie i nerwowo chorych!
Jacek Kaczmarski
Zasady
Copyright
Zawartość tego bloga pisanego przez Gniewomir Świechowski jest dostępna na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Bez utworów zależnych 2.5 Polska License.
Zamieszczone tu teksty można nieodpłatnie wykorzystywać na innych serwisach lub blogach w niezmienionej formie pod warunkiem podania autora i zamieszczenia aktywnego linka do tekstu. Jeśli zamieszczenie linka jest niemożliwe(papier?) proszę o informację o ew. przedrukach na maila.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka