Szanowni Państwo,
Na jednym z moich spotkań rodzinnych pojawił się temat polityki i zaczęliśmy zastanawiać się wspólnie, czy ktoś z "naszych" popiera PiS, Kaczyńskiego, Dudę i genaralnie tę całą Dobrą Zmianę. Przekrój wiekowy jest w rodzinie dość spory, bo tak mniej więcej od 40 do 100 lat.
I kiedy już byliśmy pewni, że poszukwania zakończą się fiaskiem, nagle odezwała się moja była szwagierka i powiedziała, że A. jej były mąż, jest po drugiej stronie.
Ci, którzy go znali, zaniemówili, bo przecież w czasach słusznie minionych i jeszcze długo potem opowiadał się po dobrej stronie mocy, a za Solidarności okazywał czynnie swój gniew.
Padło więc pytanie jak to się stało, że zmienił front i okazało się, że A. który tego dnia mył okno, spadł z parapetu, uderzając głową o jego krawędź. Stracił przytomność, karetka odwiozła go do szpitala i potem nic już nie było jak kiedyś.
Twierdzi, że z kosmosu nadawane są jakieś sygnały, które przenikają jego głowę i że wszystkiemu winny jest Tusk i że jedyna nadzieja w Jarozbawie. Dodam dla jasności, że facet ma 63 lata.
Pokiwaliśmy ze zrozumieniem głowami i wyraziliśmy oględnie wyrazy współczucia, wracając do konsumpcji. Niedługo będzie Wielkanoc, niestety już bez jednej z babć, która właśnie odeszła w wieku 103 lat i którą jako krakowiankę spytałem kiedyś, co sądzi o ostatnim pochówku na Wawelu.
Spojrzała na mnie wzrokiem wdowy katyńskiej i odpowiedziała : nie denerwuj mnie.
No więc ja też nie będę Państwa denerwował i na tym zakończę ten kolejny wpis, prosząc o uwagę i ostrożność w trakcie przedświątecznych porządków, bo nigdy nie wiadomo, czym może skutkować chęć patrzenia na świat przez czyste szyby.
D.K.