Tak wg spin doktorów PiS miała wyglądać wczorajsza debata. Scenariusz ten poniósł jednak totalna klęskę. Michał Kamiński i Adam Bielan źle przygotowali premiera do dyskusji z Donaldem Tuskiem i to w każdym jej elemencie. Natomiast lider PO doskonale odrobił lekcję z przegranej przed dwoma laty debaty z Lechem Kaczyńskim oraz spotkania prezesa PiS z Aleksandrem Kwaśniewskim.
Po pierwsze doradcy premiera wybrali dla niego rolę rozważnego męża stanu, w której to Jarosław Kaczyński wyraźnie źle się czuł. Ku mojemu zdziwieniu okazało się bowiem, że jest on bardzo kiepskim aktorem. Premier w gorsecie mężą stanu był sztywny i nienaturalny, nie potrafił dostojnie i spokojnie przysłuchiwać się odpowiedziom swego oponenta - w tym czasie pojawiał się na jego twarzy nerwowy uśmiech lub grymasy niezadowolenia. Zdecydowanie premier czuł się dużo lepiej w rozmowie z prezydentem Kwaśniewskim - kiedy to jego doradcy nie narzucili mu tak sztucznej formuły.
Jednocześnie zastosowanie tego samego zabiegu, z którego skorzystał dwa lata temu jego brat czyli zwracanie się do Tuska - per panie Donaldzie okazało się totalnym błędem bowiem był on na to przygotowany i odbił błyskawicznie piłeczkę - ośmieszając już na samym początku premiera. Po za tym wydaje się, że Jarosław Kaczyński nie otrzymał od swoich spin doktorów żadnych narzędzi walki - kompletnie niczym nie zaskoczył swego przeciwnika i przez to pozostawał przez cały czas w defensywie. I w tej roli także nie czuł się najlepiej. Przecież w ostatnich dwóch latach to on przywykł ustawiać sobie rozmówcę a tutaj okazało się, że od poczatku do końca dyskusji to on był ofiarą.
Podsumowaniem klęski Jarosława Kaczyńskiego była jego na gorące zwołana konferencja prasowa, na której potwierdził, że nosił ze sobą w czasach wspomnianych przez Tuska pistolet ale taki... malutki...
Zatem kto w tej debacia okazał się fircykiem a kto wyrósł na prawdziwego męża stanu? Odpowiedź jest oczywista.
Inne tematy w dziale Polityka